Podobnie jak w przypadku Seida Hajricia, również i Keith Clanton może mówić o meczu z Treflem Sopot jako o swoim najlepszym spotkaniu w karierze w Polsce. I choć Amerykanin póki co wybierać może tylko sposób czterech spotkań tego sezonu, to jednak progres jego gry jest widoczny dla nawet najbardziej wybrednego kibica.
- Coraz lepiej czuję się w polskiej lidze. Pierwsze pojedynki to było takie poznawanie się ze wszystkim i wszystkimi: od zawodników, poprzez atmosferę meczów aż do przepisów gry i stylu sędziowania włącznie. Teraz jest coraz lepiej, ale szkoda tej porażki. Zagraliśmy źle. Zupełnie jak nie my - mówi Clanton, który zdobył przeciwko sopocianom 17 punktów, sześć zbiórek i wymusił pięć fauli. Na parkiecie spędził prawie 29 minut.
[i]
- Jestem zadowolony z tego, że trener coraz mocniej na mnie stawia. Niestety, mecz z Treflem nie był dla mnie, i dla reszty zespołu, dobry. Zaczęliśmy to spotkanie od celnej trójki, ale potem nagle straciliśmy kilkanaście oczek z rzędu. Zupełnie przespaliśmy ten początek i musieliśmy gonić. To był dziwny mecz, w którym szwankowała nam przede wszystkim obrona[/i] - dodaje Amerykanin.
Po dwóch pierwszych starciach ligowych Anwil tracił średnio 60 punktów. Po czterech kolejkach ten wskaźnik urósł jednak aż do ponad 72 oczek. - Słaba obrona powoduje słaby atak. Dobra obrona pozwala grać skutecznie w ataku. To chyba najbardziej wyświechtane slogany koszykarskie, ale dokładnie tak jest. A w niedzielę my mieliśmy w defensywie same problemy. Jedynie druga kwarta pokazała, że potrafimy w tym elemencie grać skutecznie. To jednak za mało by wygrać mecz - kończy Amerykanin.
[b][urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
[/urlz][/b]