Podopieczni Milivoje Lazicia są jak na razie zupełnie nieobliczalni. Po wyrównanym boju z Anwilem Włocławek czy przerwaniu serii Energi Czarnych Słupsk, przyszedł fatalny mecz w Radomiu.
Które oblicze zespołu jest prawdziwe? Konia z rzędem temu, kto zna odpowiedź na to pytanie. Śląsk Wrocław to klasyczny przykład drużyny nieprzewidywalnej. Kibice przychodząc do hali nie wiedzą, czy mogą spodziewać się walki wet za wet z ligową czołówką czy bezbarwnej gry w ataku i obronie.
Trzeba jednak przyznać, że jak na razie Wojskowi wypadają lepiej, a na pewno równiej, na własnym boisku i właśnie u siebie podejmą we wtorek AZS Koszalin, broniący w tym sezonie brązowego medalu.
Największym problemem Śląska jest póki co niestabilność. Czkawką odbija się chaotyczny proces budowy składu. Kyryło Fiesenko, który jest ostatnim nabytkiem wrocławskiego klubu, ma problemy z kostką i jego przyszłość nad Odrą stoi pod dużym znakiem zapytania.
Drużyna z Pomorza jest z kolei zbudowana "bezpieczniej", według sprawdzonego w Polsce scenariusza. W tej chwili o sile AZS-u stanowi trio zza oceanu - Sek Henry, Raymond Sykes i LaceDarius Dunn. Ci koszykarzy rzucili blisko 70% wszystkich punktów zdobytych w pięciu pierwszych kolejkach TBL przez zespół Gaspera Okorna, co mniej więcej pokazuje, na co należy zwracać uwagę rozpracowując AZS.
Słoweński trener ma do dyspozycji także kilku weteranów polskich parkietów, m.in. Bartłomieja Wołoszyna, Zbigniewa Białka czy Rafała Bigusa. Nie przekłada się to jednak na wyniki, ponieważ AZS z ledwie jedną wygraną jest drugi od końca w ligowej tabeli.
Biorąc pod uwagę specyfikę rozgrywek pucharowych, należy spodziewać się eksperymentów, ale także poszukiwania tzw. tożsamości zespołu, której póki co nie ma ani we Wrocławiu, ani w Koszalinie.
Kto okaże się mocniejszy - duet Danny Gibson/Dominique Johnson czy trio Sek Henry/Raymon Sykes/LaceDarius Dunn? Początek spotkania we wtorek o godzinie 19:00 we wrocławskiej Hali Orbitgta.