Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VII

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
W 1996 roku igrzyska olimpijskie organizowała Atlanta, a koszykarska reprezentacja USA kolejny raz była zobligowana do sięgnięcia po złoty medal. Ekipy takie jak Dream Team zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat, ale drużyna zmontowana z okazji kolejnej rywalizacji o medale wcale nie wydawała się słaba. Charles Barkley przyjął powołanie od Lenny'ego Wilkensa, a w zmaganiach na amerykańskiej ziemi towarzyszyli mu Penny Hardaway, Grant Hill, Karl Malone, Reggie Miller, Shaquille O'Neal, Hakeem Olajuwon, Gary Payton, Scottie Pippen, Mitch Richmond, David Robinson oraz John Stockton. Kolejni przeciwnicy znów byli demolowani. W grupie team Stanów Zjednoczonych rozprawił się z Argentyną, Angolą, Litwą, Chinami i Chorwacją, a najniższy wymiar kary spotkał drużynę z Ameryki Południowej, która poległa różnicą 28 "oczek". W półfinale następcy Dream Teamu pokonali Brazylię 98:75, a w walce o finał rozprawili się z Australią 101:73. O złoto zmierzyli się z Serbią i Czarnogórą, triumfując ostatecznie 95:69. Charles Barkley w całym turnieju zdobywał średnio 12,4 punktu, dodając do tego 6,6 zbiórki i 2,4 asysty. Obok Davida Robinsona mógł się pochwalić najlepszymi statystykami w drużynie, a trafiając do kosza ze skutecznością 81,6 procent ustanowił rekord igrzysk. Atmosfera panująca w ekipie nijak się jednak miała do tej z Barcelony. - W zespole byli faceci, którzy ciągle narzekali, że za mało grają - wspomina Barkley. - To było takie frustrujące. Przed dwoma meczami podszedłem do Lenny'ego Wilkensa i powiedziałem mu: "trenerze, nie wpuszczaj mnie dzisiaj na parkiet, bo nie chcę, żeby ci goście non-stop stękali". Rakiety wyglądały na silny team, ale wydawało się, że Sir Charles znalazł się w Teksasie co najmniej o dwa sezony za późno. Do NBA zdążył bowiem powrócić Michael Jordan, a potęga Chicago Bulls została odbudowana. Byki w kampanii 1995/96 wywalczyły tytuł, osiągając w regular season rekordowy bilans 72-10 i nic nie zapowiadało tego, że MJ, Scottie Pippen i Dennis Rodman zwolnią tempo w kolejnych rozgrywkach. - Na papierze to jest najlepszy zespół, przeciwko któremu grałem - oceniał Barkley. - Ale to nie oznacza, że nie możemy ich pokonać.
Sir Charles zamienił numer "34" na "4". Jeszcze w lipcu został aresztowany za bójkę w barze w Cleveland, a przygodę z Rakietami zaczął od imponującego występu przeciwko... Phoenix Suns, w którym zdobył 20 punktów i zaliczył aż 33 zbiórki. Zespół z Teksasu uzyskał bilans 57-25 i zajął trzecią lokatę na Zachodzie, ale urazy pozwoliły Barkleyowi wziąć udział w zaledwie 53 spotkaniach regular season. Zdobywał średnio tylko 19,2 "oczka", czyli najmniej z wyjątkiem swojej pierwszej kampanii na parkietach ligi zawodowej. Na tablicach było jednak trochę lepiej - 13,6, a dokładane do tego 4,7 asysty oraz 1,3 przechwytu nadal tworzyły z niego gracza o statusie all-star. Z tego powodu wybrano go do udziału w Meczu Gwiazd (nie wystąpił w nim z powodu urazu) oraz umieszczono w trzeciej piątce NBA.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
W play-off's Rakiety pierwszą rundę przebrnęły bez zadyszki, pokonując w niej 3-0 Minnesotę Timberwolves. W półfinale konferencji stoczyły natomiast zaciekły bój z finalistami poprzednich zmagań, Seattle SuperSonics, triumfując po morderczej serii 4-3. O wielki finał zespół z Teksasu zmierzył się z Utah Jazz. Po pięciu meczach team z Salt Lake City prowadził w serii 3-2 i przed własną publicznością miał szansę na zakończenie rywalizacji. Rockets byli jednak dzielni i nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Na 2,8 sekundy przed końcową syreną na tablicy wyników widniał remis 100-100. Chwilę wcześniej Karl Malone zebrał piłkę po niecelnym rzucie Clyde'a Drexlera i poprosił o przerwę na żądanie. Po pauzie grę z boku boiska wznawiał Bryon Russell, podał do niepilnowanego Johna Stocktona, a ten rzutem za trzy punkty wprowadził Jazzmanów do wielkiego finału. Charles Barkley próbował zablokować próbę przeciwnika, ale stał za daleko. - John Stockton to najlepszy rozgrywający w historii i tej nocy nocy to udowodnił - mówił Sir Charles. Gwiazdor z roku na rok przekładał decyzję o zakończeniu kariery. Jego organizm wyraźnie się buntował, lecz on nie chciał odchodzić z ligi jako wielki zawodnik, któremu nigdy nie udało się wywalczyć mistrzostwa. - Nie podjąłem jeszcze decyzji odnośnie kolejnego sezonu. Najpierw muszę się upewnić, czy jestem w wystarczająco dobrej drużynie. Mistrzostwo to jednak prawdopodobnie najbardziej przereklamowana rzecz, o której ciągle się mówi. Da się je wygrać tylko wówczas, gdy jest się w najlepszej drużynie. Ja nigdy wcześniej w takiej nie byłem.

Koniec części siódmej. Kolejna (ostatnia) już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Chicago Tribune, New York Times, Philadelphia Daily News, The Philadelphia Inquirer, Charles Barkley - I May Be Wrong but I Doubt It, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. I
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. II
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. III
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. IV
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. V
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VI

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×