Marek Piechowicz: Sami jesteśmy sobie winni
Piotr Dobrowolski
W sobotni wieczór Zagłębie poniosło piątą porażkę w bieżącym sezonie pierwszej ligi. Choć od pierwszych akcji prowadzenie uzyskali gospodarze, przyjezdni kilka razy odrabiali straty, zbliżając się do rywali na nieznaczny dystans. W takich jednak sytuacjach ACK UTH Rosa używała swojej najgroźniejszej broni, czyli rzutów z dystansu. To wystarczało do tego, aby ostudzić zapędy zawodników drużyny z Sosnowca.
Piechowicz w meczu z UTH Rosą imponował skutecznością
Zarówno 26-letni zawodnik, jak i kilku jego kolegów w poprzednich latach miało okazję rywalizować z pierwszą drużyną Rosy w ekstraklasie i na jej zapleczu. Tamte mecze odbywały się jednak nie w obiekcie przy ulicy Chrobrego, ale w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Czy zmiana miejsca rozgrywania spotkania mogła mieć duży wpływ na niekorzystny rezultat? - Ani kosze, ani parkiet nie grają. Sami jesteśmy sobie winni - skomentował krótko Piechowicz.
Przed rozpoczęciem bieżących rozgrywek rodowity sosnowiczanin powrócił do swojego macierzystego klubu. Jest jednym z bardzo wielu nowych graczy w zespole prowadzonym przez Tomasza Służałka. - W tym składzie jesteśmy niedługo. Było wiele roszad, drużyna jest całkowicie nowa, bo to nie jest tak, że graliśmy w tym zestawieniu w drugiej lidze. Musimy popracować nad zgraniem, nad zespołową obroną, i może będzie lepiej - wyrażał nadzieję.
Obwodowy, zapytany o przedsezonowe założenia, odpowiedział niemalże identycznie jak bardziej doświadczony kolega, Grzegorz Mordzak: - Na razie nie mamy żadnych celów.
Zagłębie z bilansem 2-5 zajmuje obecnie jedenaste miejsce w tabeli. O jedną lokatę wyżej znajduje się natomiast jego ostatni rywal, UTH Rosa.