Wyniki są dołujące, ale nikt nie zwiesza głów - rozmowa z Bartoszem Bochno, graczem Polpharmy Starogard Gdański

- Naszą pracę wykonujemy bardzo rzetelnie, ale niestety nie ma efektów. To jest dołujące, bo nikt tutaj nie przyszedł po to, żeby sobie popykać - zaznacza Bartosz Bochno, gracz Polpharmy.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Przed meczem z AZS Koszalin trener Tomasz Jankowski mówił o tym, że nie wszyscy Polacy wykorzystują swoją szansę, którą otrzymali od klubu. Jednak spokojnie możemy chyba powiedzieć, że Bartosz Bochno do tego grona się nie zalicza.

Bartosz Bochno: To miłe, że tak mówisz. Żeby coś osiągnąć, to trzeba zapierdzielać! Tak zostałem nauczony koszykówki i zawsze będę to robił. Czuję się coraz lepiej, koledzy częściej obsługują mnie podaniami, z których mogę zrobić użytek. Staram się robić wszystko co w mojej mocy, tak aby zespół prezentował się jak najlepiej.

Pewność siebie rośnie?

- Tak, oczywiście. Im dłużej przebywa się na parkiecie, tym ta pewność siebie jest większa. To jest naturalne. Inaczej jest kiedy wchodzi się na kilka minut. Wówczas trudno jest poczuć tę pewność siebie. Staram się dawać z siebie wszystko, ale co z tego, skoro przegrywamy? To nie jest dla mnie satysfakcjonujące.

Gdy przechodziłeś do Polpharmy Starogard Gdański pojawiło się wiele negatywnych opinii na temat twojej osoby i transferu. Jak reagowałeś na te głosy?

- Powiem tak: jest tyle opinii, co ludzi. Każdy ma inny pogląd na dany temat. Nie mnie to oceniać, ja staram się robić co mogę na treningach i podczas spotkań.

Paradoksem jest chyba sytuacja, że w pierwszoligowej drużynie z Torunia miałeś mniejszą rolę, niż teraz w Starogardzie Gdańskim...

- To były całkiem inne drużyny. W Toruniu wszyscy byli nastawieni na awans, mieliśmy 12 równoprawnych zawodników w rotacji meczowej. Była duża konkurencja, a na dodatek do składu zostali później dokooptowani kolejni gracze. Była walka o miejsce w drużynie i minuty na parkiecie.
Bartosz Bochno jeszcze w barwach Polskiego Cukru Toruń Bartosz Bochno jeszcze w barwach Polskiego Cukru Toruń
Tego w Polpharmie raczej nie ma.

- To prawda. Jest inaczej skonstruowany zespół. Ja mam jednak swój cel - przychodzę na trening i robię swoje. Staram się rzetelnie wykonywać swoją pracę.

Jak się czujesz w Starogardzie Gdańskim?

- Czuję się coraz lepiej. Ja również wywodzę się z małej miejscowości, więc szybko się zaadoptowałem do nowych warunków. W drużynie również wszystko jest w porządku, ale wyników niestety nie ma...

Przejdźmy na chwilę do ostatnich meczów Polpharmy Starogard Gdański. Trudno chyba cokolwiek dobrego powiedzieć o waszej postawie?

- Było dobrze, ale niestety jest to już przeszłość. Patrzmy w przyszłość. Nic już nie zmienimy. Zawaliliśmy mecz z MKS i podcięło nam to skrzydła. Uważam, że z Koszalinem zagraliśmy lepiej niż ze Śląskiem, ale wciąż okazało się to za mało. Musimy jeszcze dużo pracować, żeby wejść na te odpowiednie tory.

Co zawodzi najbardziej?

- W koszykówce wszystko zaczyna się od defensywy. Od tego elementu bym zaczął, ale w ofensywie też jest wiele do poprawy. Na treningach bardzo mocno pracujemy. To jest nasza praca i wykonujemy ją rzetelnie, ale niestety nie ma efektów. To jest dołujące, bo nikt tutaj nie przyszedł po to, żeby sobie popykać. Każdy ma swoją ambicję i stara się grać do upadłego.

Anthony Miles odmieni oblicze Polpharmy? "CV ma dość bogate"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×