Mateusz Zębski o zwycięskim rzucie w Krośnie: Nie miałem nic do stracenia

- Wiedziałem, że jak już dostanę piłkę, będę musiał oddać rzut. Nie było innej możliwości - mówi Mateusz Zębski, autor najważniejszego trafienia w meczu Miasta Szkła przeciwko BM Slam Stali.

Niedzielne spotkanie na szczycie zaplecza ekstraklasy na długo zapadnie w pamięci polskich sympatyków koszykówki. Szlagier 25. kolejki trzymał w napięciu niczym najlepszy thriller. Goście z Ostrowa Wielkopolskiego byli już grzebani żywcem przez miejscowych kibiców Miasta Szkła Krosno, by ostatecznie powstać z martwych i rzutem na taśmę ograć oponentów 87:86! - Nie pamiętam, kiedy ostatnio przydarzył nam się tak dramatyczny mecz. To było szalone widowisko - nie miał wątpliwości rezerwowy żółto-niebieskich, Mateusz Zębski.
[ad=rectangle]
W sukces podopiecznych Mikołaja Czai tym trudniej uwierzyć, że jeszcze 22 sekundy przed końcową syreną tracili do gospodarzy cztery punkty, przegrywając 82:86. Ciężar na swoje barki wziął wówczas Tomasz Ochońko. Rozgrywający był bliski przeprowadzenia skutecznej akcji z faulem przeciwnika, ale ostatecznie chybił osobistego. Piłka znalazła się w rękach weterana koszykarskich parkietów, Dariusza Oczkowicza. Krośnianie już witali się z gąską, a wtedy...

Mateusz Zębski postawił wszystko na jedną kartę. Wstrzymał się z faulem, by wywrzeć większą presję na obrońcy. Decyzja 22-latka okazała się strzałem w dziesiątkę. Oczkowicz popełnił stratę, a młody ostrowianin jeszcze o sobie przypomniał. Oddał zwycięski rzut zza linii 6 metrów i 75 centymetrów, zapewniając Stalówce spektakularne zwycięstwo. - Wiedziałem, że jak już dostanę piłkę, będę musiał oddać rzut. Pole trzech sekund było maksymalnie zacieśnione. Nie miałem innej możliwości - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl sam zainteresowany. - To była loteria. Równie dobrze mogłem nie trafić i nikt by tej próby nawet nie pamiętał - wyjaśnia zawodnik.

Wsad w wykonaniu Mateusza Zębskiego
Wsad w wykonaniu Mateusza Zębskiego

Warto dodać, że Zębski w dogrywce pojawił się na parkiecie ze względu na problemy z przewinieniami Adriana Sulińskiego i Wojciecha Pisarczyka. - Nie czuję się bohaterem. Ja tylko oddałem jeden rzut. Spędziłem na boisku zaledwie 28 sekund. Tutaj trzeba by uwzględnić Adriana Mroczka-Truskowskiego, Tomasza Ochońko czy Wojciecha Żurawskiego, którzy grali przez praktycznie całe spotkanie i ciągnęli wynik. Ich można nazwać bohaterami - mówi skromny chłopak z Ostrowa Wielkopolskiego. - Presji absolutnie nie było. Pojawiłem się na parkiecie za jednego z kolegów i tak naprawdę nie miałem nic do stracenia - zaznacza 22-latek.

Ostrowianin nawiązał jeszcze do sytuacji z końcowych fragmentów regulaminowego czasu. Dwa kluczowe rzuty osobiste przestrzelił wówczas Wojciech Pisarczyk. - Te dwie próby mogły załatwić sprawę, ale to jest normalna sytuacja, gdy ktoś się myli w takim momencie. Wszyscy mówią: - Dziwne, że nie trafił. Dla mnie zaskoczeniem byłoby, gdyby na przykład wyrzucił piłkę na aut. Najlepszym zdarza się, że nie trafiają rzutów wolnych w newralgicznych momentach. Są przypadki, kiedy zawodnik przez całe spotkanie utrzymuje zespół w grze, a w końcówce myli się właśnie z takiej odległości. To jest normalna sytuacja. Jest presja, pełna sala. Nic w tym dziwnego - dodaje autor najważniejszego trafienia w niedzielnym meczu.

Mateusz Zębski w rozgrywkach 2014/2015 rozegrał jak na razie 22 spotkania, notując średnio na występ 2,8 punktu i 1,3 zbiórki. Jego aspiracje, podobnie jak drugiego ostrowianina w szeregach BM Slam Stali, Mikołaja Spały, sięgają jednak o wiele wyżej. Nabierającą tempa karierę mierzącego 190 centymetrów gracza we wczesnych latach zatrzymały problemy zdrowotne.

Jeżeli żółto-niebiescy wygrają najbliższy mecz u siebie ze Zniczem Basket Pruszków, zakończą sezon zasadniczy na fotelu lidera I-ligi. - Szkoda byłoby zmarnować tę sytuację. Wygraliśmy najprawdopodobniej najcięższy mecz w sezonie w Krośnie i teraz wszystko przed nami - kończy obrońca.

Źródło artykułu: