Treflowi nie grozi upadek - rozmowa z Kazimierzem Wierzbickim, właścicielem Trefla Sopot

- Na dług złożyły się różne pozycje, ale sytuacja klubu nie jest tragiczna, grożąca upadłością - mówi Kazimierz Wierzbicki, właściciel Trefla Sopot.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Karol Wasiek: Czy praca Andrzeja Dolnego w klubie mocno pana rozczarowała?

Kazimierz Wierzbicki: Nie, absolutnie. Trzeba zacząć od tego, że pracował w bardzo trudnych warunkach. Zrobił tyle, ile mógł. Warto zauważyć, że ciągle nie mamy sponsora tytularnego. To powoduje, że nie jest łatwo. Nie ukrywam, że teraz chcemy zdyscyplinować cały klub, poszukać nowych źródeł finansowych. Chcemy dzięki tym ruchom w ciągu kilku najbliższych lat wrócić do czołówki Polskiej Ligi Koszykówki.

To prawda, że Andrzej Dolny pogłębił jeszcze bardziej kryzys?

- To nie jest prawda. Zadłużenie klubu nie jest winą Andrzeja Dolnego. Na to wpłynęły czynniki zewnętrzne. Musimy wywiązać się ze spłaty zobowiązań, ale też dbać o prawidłowy marketing klubu, a to bardzo dużo kosztuje. Nam głównie na to brakuje środków, a później wszystko składa się na taki obraz finansowy.

Dlaczego wybór padł na Romana Szczepana Knitera?

- Z dużym zaufaniem i satysfakcją przyjąłem informację, że Roman Szczepan Kniter zdecydował się przejąć rolę prezesa. Jestem przekonany, że to dobry wybór.

Czy nowy prezes, który do tej pory był w siatkówce, zna się na koszykówce?

- Trzeba sobie powiedzieć, że są dwa aspekty prowadzenia klubu. Jeden to organizacyjno-finansowy, a drugi to sportowy. W tym drugim będę uczestniczył, tak jak to robiłem do tej pory. Wszystkie decyzje związane z zatrudnianiem, zmienianiem zawodników będą zapadać przy mojej akceptacji. W tej kwestii nic się nie zmienia.

Czy środki z ewentualnego sponsora tytularnego zostaną przeznaczone na spłatę długu?

- Powiem krótko - pieniądze od sponsorów nie są przeznaczane na pokrycie długów. Warto zwrócić uwagę na fakt, że sytuacja klubu nie jest tragiczna, grożąca upadłością.
Treflowi Sopot nie grozi upadłość Treflowi Sopot nie grozi upadłość
Czy długi Trefla Sopot wynoszą trzy miliony złotych?

- To są tylko spekulacje. To jest nieprawda. Nie ma takich długów. Ta kwota jest zdecydowanie mniejsza.

Z czego wzięły się te zadłużenia w klubie?

- Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo to jest tajemnica klubu. Na ten dług złożyły się różne pozycje, ale my sobie z tym poradzimy. Jak już mówimy o tej sprawie, to my w porównaniu z innymi klubami wyglądamy całkiem nieźle.

Czy przeciw koszykarzom występują siatkarze i siatkarki ze swoimi sukcesami?

- Oczywiście, że nie. Nie ma to nic wspólnego. Każdy z klubów ma swój budżet, swoich pracowników. Rywalizacji nie ma żadnej pomiędzy tymi zespołami, a jest współdziałanie szczególnie na polu marketingu, promocji miast, Pomorza. Robimy wspólne akcje. Chcemy, aby klub stał się reprezentantem całego Pomorza.

Przechodząc do kwestii sportowych. Chciałby pan, żeby Mariusz Niedbalski nadal prowadził zespół Trefla Sopot?

- To jeden z lepszych polskich trenerów, ale nie daje sobie rady z zawodnikami dojrzałymi, trudnymi. To jest człowiek o bardzo dużej kulturze, a sport ma to do siebie, że czasami trzeba być "ostrym". Przychodząc ponownie do klubu próbował takim silnym oddziaływaniem wpływać na zespół, a to nie zawsze zdaje egzamin. Ważniejsze jest długotrwałe budowanie własnej pozycji, ale na to miał za mało czasu.

Kto będzie trenerem Trefla Sopot? Znów postawicie na legendę klubu, coś na wzór Dariusa Maskoliunasa?

- Wiem, że w kuluarach mówi się dużo rzeczy, ale nie chciałbym się odnosić do tej kwestii.

Na pewno przyjdzie dobry trener, który uwierzy w projekt nakreślony przez prezesa klubu.

- To prawda. Zależy nam na rozwoju młodych zawodników.

Kiedy ogłosicie nazwisko nowego trenera?

- Chcemy to zrobić jak najszybciej, ale o żadnych szczegółach nie chcę mówić.

Echa konferencji nowego prezesa Trefla: Długi i poszukiwanie nowego sponsora strategicznego

Czy Trefl Sopot wróci na szczyt w ciągu trzech lat?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×