Z każdym sezonem dostaje coraz więcej minut na pokazanie swoich umiejętności. Jest prawdziwym człowiekiem od zadań specjalnych, który w Siarce Tarnobrzeg w zależności od potrzeby potrafi zagrać na każdej pozycji. W ostatnich dwóch sezonach coraz częściej jest wystawiany jako silny skrzydłowy. Z Polpharmą Starogard Gdański dał swojej drużynie oddech w ważnym momencie i walnie przyczynił się do wygranej. Jakub Patoka rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze, zdobywając 14 oczek (5/6 z gry) i zbierając dziewięć piłek z tablic. Warto dodać,że wymusił również aż siedem fauli rywala.
WP Sportowe Fakty: Przez trzy kwarty nic nie wskazywało na to, że wygracie. Wasza gra nie była najlepsza, co było tego przyczyną?
Jakub Patoka:
Nie szło nam, szczerze mówiąc nie wiem... Może podeszliśmy do tego spotkania za spokojnie, myśląc że jak przegrali dwa poprzednie mecze to będzie łatwo? Chociaż trener nas przestrzegał, że będzie to ciężki mecz a Polpharma na pewno nie zagra tak źle jak ostatnio. Mówił, że może być wyrównany bój i tak było. Nie wiem czemu tak odpuściliśmy, może brak skupienia i koncentracji.
Zaskoczyli was czymś?
- Nie, niczym. Sprawdziło się to, co mówiliśmy sobie w szatni. Dużo rzucali za trzy, a cała ich gra opierała się głównie na ataku. Wiedzieliśmy, że mamy dużo do zrobienia w defensywie. Wykorzystaliśmy też po przerwie to, że słabiej bronią i uratowaliśmy wygraną.
Mieliście w głowie coś takiego, że Polpharma w poprzednich meczach im bliżej końca, tym bardziej odstawała od przeciwnika?
-
Tak. Trener podkreślał nam, że oni najlepiej grają w pierwszej i drugiej kwarcie, gdy mają jeszcze dużo energii. Po przerwie gdy nie mają już tyle siły przestają bronić i nie trafiają trudnych rzutów. To był ten moment, by dogonić ich i zwyciężyć.
W zeszłym sezonie grałeś jako starter, teraz wchodzisz z ławki. Ma to na ciebie jakikolwiek wpływ?
-
Ani trochę. Myślę, że nawet lepiej jak zaczynam na ławce, bo mogę zobaczyć niektórych zawodników, których jeszcze nie znam jak grają. Mogę sobie w ten sposób jeszcze przeanalizować przed wejściem, jak wobec konkretnego gracza mam się zachować.
Pokuszę się o stwierdzenie, że bez twojego dobrego wejścia w trudnym momencie nie wygralibyście po raz trzeci.
-
Nie tylko bez tego. Cały zespół zrobił swoje, bo właśnie zaczęliśmy grać zespołowo, dzielić się piłką. W trzeciej kwarcie za dużo było prób jeden na jeden, zbyt samolubnie. Wtedy nam odjechali na 10 oczek. Trener wziął czas i dał nam do zrozumienia, że nie możemy tak grać. Przyniosło to skutek i wygraliśmy.
Pozostaje zapytać 3-0 i co dalej? Jesteście póki co rewelacją ligi.
-
Nie osiadamy na laurach, chcemy się dalej dobrze prezentować. Trenujemy ciężko i mam nadzieję, że na tym się nie skończy.
W zeszłym sezonie nie brakowało złośliwych komentarzy, wielu wręcz śmiało się z waszej drużyny. Teraz już nikt się pewnie nie zaśmieje?
-
Nie patrzę na komentarze, bo ludzie piszą, co chcą. Nie można na to zwracać uwagi, bo się człowiek niepotrzebnie denerwuje. To jest nasza praca - czasami jest lepiej, czasami gorzej. Nie możemy spuszczać głów, bo robimy to nie tylko dla siebie, ale też dla kibiców i miasta. Trzeba dawać z siebie wszystko nie patrząc na komentarze innych ludzi.
Od strony kibiców też zaczyna się dziać coś dobrego, na meczu z Polpharmą była taka atmosfera, że to chyba musi pomagać?
-
Oczywiście. Doping pomaga, bardzo się cieszymy, że tyle osób przyszło. Zwłaszcza, że naprawdę były trudne momenty, ale gdy kibice się włączyli to skrzydła się otworzyły i polecieliśmy dalej.
[b]Rozmawiał Bartosz Pólrolniczak
[/b]