Denis Ikovlev: Nie mam żalu do Śląska
- Tu jest bardzo europejsko. Architektura jest przepiękna. Zarówno we Wrocławiu, jak i w Zgorzelcu wszystko jest odnowione, a przejeżdżając przez ulice można podziwiać świetne budynki. Inne miasta, w których mamy okazję grać również są bardzo ładne. Moją uwagę zwróciły szczególnie te, które są położne nad morzem. W Zgorzelcu też jest w porządku. Nasze mieszkanie jest położne w bardzo dobrej lokalizacji, blisko dużego parku, więc często możemy wychodzić na spacery.
Nie jest tajemnicą, że trener Emil Rajković ceni pana, jako koszykarza. Czy Macedończyk nie chciał, by zagrał pan u niego w MTZ Skopje?
- Rozmawialiśmy o tym i zamierzał przedstawić mi konkretną propozycję, ale patrząc na ich budżet, przypuszczam, że nie byłaby to zbyt duża oferta. On nie mógł zrobić nic więcej w tej sprawie, wiedział również, że PGE Turów wyraża swoje zainteresowanie i myślę, że był świadomy, że zostanie mi tu złożona lepsza propozycja. Nadal utrzymujemy kontakt. Trener Rajković stwierdził, że jeżeli oferta Turowa jest dla mnie korzystniejsza, to powinienem z niej skorzystać. Nie jestem też już na tyle młody, aby poświęcać sezon dla mniejszych pieniędzy, żeby np. udowodnić swoje umiejętności. Staje się już coraz starszy.
Trener Rajković i Fischer to zdecydowanie dwa odmienne typu szkoleniowców?- Tak i widać to gołym okiem. Mają zdecydowanie inną osobowość. Trener Fischer jest cierpliwy, ale równie wymagający. Wszystko ma być wykonywane poprawnie. Z Rajkovicia wychodzą natomiast wszystkie emocje, jakie w nim siedzą.
Po raz kolejny zagra pan w jednym zespole z Robertem Tomaszkiem. Ucieszył się pan na tę wiadomość?
- To była oczywiście pierwsza osoba z która się skontaktowałem. Robert znał naszego trenera wcześniej i zapewniał mnie, że w Turowie znowu wszystko układa się pomyślnie. On jest bliżej Polski, słyszy wszystko, co mówi się w środowisku i namawiał mnie, by podpisać w Zgorzelcu kontrakt. To dobry facet, którego warto mieć w zespole. On jest opoką drużyny. Tak samo było w Śląsku.
Nie żałuje pan, że nie zagra w najbliższym sezonie w europejskich pucharach? Pamiętam, że ta kwestia była dla pana szczególnie ważna, gdy po raz pierwszy opuszczał pan Śląsk.
- To jest zawsze dobre doświadczenie. Pozytywnie wspominam rywalizację na arenie międzynarodowej, gdy grałem w Rumunii. Masz okazję zagrać przeciwko świetnym graczom i legendarnym zespołom. To powoduje natomiast, że stajesz się lepszym zawodnikiem na krajowym podwórku. Dzięki tej rywalizacji sezon mija zdecydowanie szybciej. Jest więcej meczów i podróży zamiast codziennych treningów. Mam nadzieję, że w następnym sezonie PGE Turów powróci do walki w europejskich pucharach.
Rozmawiał Bartosz Seń