Koszykarze BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski zapowiadali, że w niedzielę w starciu z Treflem Sopot będą chcieli zrehabilitować się za pierwsze dwie porażki z PLK z Polskim Cukrem Toruń i Rosą Radom. Okazja była wyjątkowa, bo po siedmiu latach wielka koszykówka znów wróciła do Ostrowa Wielkopolskiego.
To jednak bardziej usztywniło gospodarzy. Lepiej w "nowych warunkach" czuli się sopocianie, którzy od samego początku narzucili swoje warunki, zasłużenie wygrywając 73:70. - Nie mówmy o tremie spowodowanej nową sytuacją. Każdy z nas jest profesjonalistą - przyznaje Szymon Szewczyk, najlepszy koszykarz "Stalówki" w niedzielnym spotkaniu.
Reprezentant Polski zaliczył double-double (19 punktów i 12 zbiórek). Zawodnik dwoił się i troił, ale nie uchronił BM Slam Stali od trzeciej porażki w tym sezonie.
- Trefl Sopot twardo walczył od samego początku. Boli kolejna porażka. Powiem szczerze, że wolałbym raz przegrać 40 punktami, tak aby ktoś pokazał, żeby wziąć się do pracy. A tak przegrywamy kolejny mecz kilkoma oczkami i nic nie da się zrobić - tłumaczy Szewczyk.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Rusko: Wrócimy na najnowocześniejszy stadion żużlowy na świecie
Ciekawostką jest fakt, że ostrowianie mieli od Trefla więcej zbiórek i asyst, ale to nie przełożyło się na końcowy rezultat. Decydujące... okazały się rzuty wolne.
- Wygraliśmy zbiórkę, mieliśmy więcej asyst, ale rzucaliśmy mniej rzutów wolnych. Myślę, że ten element był decydujący dla losów całego spotkania. Z czego to wynikało? Wydaje mi się, że Trefl był nieco agresywniejszy, poza tym my częściej decydowaliśmy się na rzuty z obwodu - wyjaśnia zawodnik BM Slam Stali.
Ostrowianie w następnej kolejce już z nowym trenerem (Emil Rajković) zmierzą się na wyjeździe z Siarką Tarnobrzeg.