T.J. Carter jokerem w talii Emila Rajkovicia. "Zawsze wierzyłem w ciężką pracę"

BM Slam Stal gra świetnie, a ważnym elementem w układance Emila Rajkovicia jest 31-letni obrońca, Marc Antonio Carter. Amerykanin opowiada o sobie, koszykówce i drużynie z Ostrowa.

Bilans 17-8, 15-2 w ostatnich siedemnastu meczach. Drużyna BM Slam Stal ma chrapkę, aby czynić wielkie rzeczy. Dobrym początkiem będzie awans do fazy play off z przewagą własnego parkietu, a tam, wydarzyć się może wszystko. W Ostrowie Wielkopolskim wyznaje się zasadę "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". To myśl przewodnia, którą na każdym kroku przypomina trener Emil Rajković. Właśnie kolektyw - w tym leży siła żółto-niebieskich.

Ale oczywiście, punkty musi ktoś zdobywać, piłki zbierać, a kolegom asystować. Shawn King jest mocnym kandydatem do nagrody MVP całego sezonu 2016/2017, Aaron Johnson zachwyca za każdym razem, kiedy ma w rękach piłkę, Łukasz Majewski daje drużynie niezwykłe pokłady energii, Szymon Szewczyk trafia 41-procent rzutów za trzy punkty (1,7 na 4,2), Christo Nikołow służy doświadczeniem i twardą, fizyczną grą. Jokerem w talii Emila Rajkovicia jest natomiast Marc Carter, na parkiecie pewny siebie i niezwykle dobrze wyszkolony technicznie. Poza nim skromny i cichy.

Nazywa się Marc Antonio Carter, te dane wyczytać można też w jego paszporcie, lecz sam zainteresowany zdecydowanie bardziej woli, gdy ktoś zwraca się do niego "T.J.". - Ten skrót został mi przypisany na samym początku, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem. Mój tata i ja mieliśmy te same imiona. Marc Antonio Carter. Tata mówił do mnie Tony, ponieważ to skrót od Antonio. Zostałem więc nazwany Tony Junior, a więc po prostu T.J., ale tylko osoby, które znają mnie od dzieciństwa albo są moimi znajomymi, wiedzą o co chodzi - opowiada 31-latek. Teraz ten fakt na pewno się zmieni.

Carter w 19 meczach trwającego sezonu PLK zdobywa średnio 9,7 punktu, trafiając 51-procent oddanych rzutów za dwa. To wszystko w niespełna 24 minuty. Kiedy sytuacja tego wymaga, potrafi wziąć ciężar zdobywania punktów na swoje barki, a ponadto daje bardzo dużo w defensywie. Trzykrotnie rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce. Trener Emil Rajkovic praktykuje wprowadzenie go na parkiet razem z Szymonem Szewczykiem. - To czy rozpoczynałem mecz, czy wchodziłem z ławki, nigdy nie miało dla mnie znaczenia - opowiada.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

- To, co mnie interesuje, to wkład w mecz, czasem może zdobywanie punktów, oddawanie rzutów, obrona najlepszych zawodników rywali, ściąganie na siebie uwagi i kreowanie dzięki temu dogodnych pozycji dla partnerów. Jednak najważniejsze, to rozgrywanie kluczowych akcji w newralgicznych momentach. Lubię mieć piłkę wtedy, kiedy robi się gorąco - mówi 31-latek.

Jeśli chodzi o indywidualne sukcesy, Carter w 2006 roku został MVP mistrzowskiego turnieju konferencji CAA. Przed nim w latach 1987-1988 tego zaszczytu doświadczał m.in. słynny David Robinson, a rok po Tonym Juniorze ten tytuł otrzymał przyszły zawodnik NBA, Eric Maynor. - Zawsze wierzyłem w ciężką pracę. Wszyscy otrzymujemy pewien talent, ale to od nas zależy, co z nim zrobimy. Czy będziemy robić wszystko, aby go rozwinąć. Lubię zostać chwilę po treningu, oddać trochę rzutów i widzieć, kiedy piłka trafia do kosza, nie dotykając nawet obręczy. I tak kilka razy. To pomaga mi uwierzyć, że wykonuję ten ruch prawidłowo niczym maszyna. Praca nad kozłowaniem pozwala mi czuć się bardziej komfortowo w stresowych sytuacjach, kiedy rywal naciska i próbuje przechwycić piłkę. Dzięki temu, co robisz wcześniej, za zasłoniętą kurtyną, wychodzisz na scenę i jesteś pewny swoich umiejętności. Grasz, nie martwiąc się o nic, wiesz, że ciężko pracowałeś i jesteś gotów. Zdajesz się na instynkt - opowiada obrońca.

T.J. Carter doskonale zna realia występów w Europie. Cztery ostatnie lata spędził w silnej lidze greckiej, reprezentując barwy drużyn PAOK Saloniki czy AEK Ateny. Teraz ma pomóc drużynie BM Slam Stal w osiągnięciu dobrego wyniku. Do Ostrowa Wielkopolskiego trafił w listopadzie 2016 roku. - Jestem szczęśliwy, że tu jestem i rozgrywam swój następny sezon w karierze. Ten zespół całkowicie się zmienił, niż to było na początku sezonu. Zaczynamy pracować i budować naszą markę i powszechne uznanie. Najsilniejszą stroną drużyny jest duże zbilansowanie. Mamy świetnych strzelców, bardzo solidnych graczy pod koszami, którzy chronią obręcz, a także kreatorów, mających oczy dookoła głowy.

Komentarze (1)
avatar
Dawid Wojtasiak
19.03.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mega zawodnik o nieprzeciętnej motoryce . Oby wszyscy albo większość została na przyszły sezon .