Amerykanin - jak na polskie warunki - jest graczem znakomitym. Ma wielki repertuar zagrań w ataku. Potrafi samemu skończyć akcję, efektownie zapakować piłkę do kosza, ale też umiejętnie i niekonwencjonalnie podać ją do lepiej ustawionego kolegi.
Niestety Tony Wroten ma też drugą twarz, taką, której nie chcą oglądać kibice włocławskiego zespołu, trener Igor Milicić i szefostwo Anwilu.
Zobacz także: EBL. Łukasz Kolenda: Opinie kibiców nie mają wpływu na to, co mam w głowie
Wroten grał znakomicie w meczu derbowym z Polskim Cukrem (102:86). Raz po raz z łatwością ogrywał obronę rywali, kompletując 17 punktów i 8 asyst. Jego dorobek mógłby być większy, gdyby nie sytuacja, do której doszło na początku czwartej kwarty.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Przyszedłem z uśmiechem na twarzy, nie myśląc, które miejsce zajmę
Wtedy Amerykanin pokazał niestety swoje drugie oblicze. Koszykarz przy próbie penetracji stracił piłkę i następnie starł się na parkiecie z Jakubem Schenkiem. Wroten uderzył rozgrywającego Polskiego Cukru ręką w twarz. Sędziowie mieli dylemat, jak zinterpretować zachowanie Amerykanina. Czy jako celowe zagranie czy jednak w ferworze walki, bo finalnie to Schenk wyrwał piłkę leżącą na parkiecie.
Po analizie wideo arbitrzy orzekli, że Wroten zrobił to z premedytacją i nałożyli na niego przewinienie dyskwalifikujące. Koszykarz był mocno zaskoczony decyzją sędziów. Długo jednak nie dyskutował z arbitrami. Przybił trenerom i kolegom piątki i biegiem udał się do szatni. Przed zejściem z parkietu podziękował kibicom za doping.
W sieci trwa gorąca dyskusja. Niektórzy są zdania, że Wroten słusznie opuścił przedwcześnie boisko, ale są też takie opinie, że należało zarówno Amerykaninowi, jak i Polakowi odgwizdać przewinienie niesportowe. Kibice mówią o tym, że Schenk też zachował się nie-fair i uderzył (odepchnął) łokciem zawodnika Anwilu.
Brak Wrotena nie miał jednak wpływu na końcowy wynik - dobrze zastąpił go Chris Dowe, a z chirurgiczną precyzją akcje kończył Rolands Freimanis (7/8 z gry). 22 punkty miał Amerykanin Ricky Ledo.
Zobacz także: EBL. Ivan Almeida: Anwil dzwonił do mojego agenta. Temat szybko się urwał