EBL. Trwa niemoc Trefla Sopot. "Musimy dawać z siebie więcej"

Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Paweł Leończyk
Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Paweł Leończyk

- Nie poddajemy się. Będziemy walczyć. Przyjechaliśmy tutaj żeby walczyć. Tak było, ale nie udało się wygrać. Musimy cały czas dawać z siebie więcej - powiedział kapitan Trefla Sopot, Paweł Leończyk. Jego zespół przegrał czwarty mecz z rzędu.

Grający w ósemkę (Mikołaj Kurpisz wszedł tylko na kilka sekund) sopocianie walczyli w Stargardzie do ostatniego możliwego przewinienia. Tylko Łukasz Kolenda opuścił boisko za pięć fauli. Sześciu innych koszykarzy miało po cztery przewinienia, co sprawiło, że w końcówce musieli bardzo uważać, ale zdołali utrzymać się w grze. W PGE Spójni sytuacja była tylko trochę lepsza - sześciu graczy z trzema przewinieniami i Kacper Młynarski z czterema. - Dawno nie grałem w takim meczu żeby była tak duża liczba fauli. Fizyczne spotkanie. Taki mecz. Nie będę tego komentował - przyznał nasz rozmówca.

To było bardzo wyrównane spotkanie, w którym przez trzy kwarty dominowała defensywa. Obie drużyny zdobyły w tym czasie po 45 punktów. W końcówce jednak gospodarzy poniosła gorąca atmosfera. Ostatnich pięć minut wygrali oni 23:12, a cały mecz 78:69. - Nie wiem, czy atmosfera, czy po prostu nasze błędy. Wiedzieliśmy, że tu będzie gorący teren i będzie się ciężko grało. Szkoda, bo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa - żałował straconej szansy Paweł Leończyk.

Czytaj też: Polpharma Starogard Gdański na pewno dogra sezon

Obaj trenerzy świetnie przygotowali się na przeciwnika. PGE Spójnia zatrzymała podkoszowych, bo Paweł Leończyk i Nana Foulland zdobyli po trzy punkty. Trefl Sopot długo ograniczał rywalom ich największą broń, czyli rzuty z dystansu. - Chcieliśmy zatrzymać Cowelsa. Wiedzieliśmy, że jest to świetny strzelec. Do końca nam się to nie udało. Otworzył się Gintvainis. To on był ojcem zwycięstwa Spójni - ocenił podkoszowy Trefla Sopot.

ZOBACZ WIDEO: Rozszerzenie Ekstraklasy fatalnym pomysłem? "Jeszcze bardziej zaniży to poziom"

Ekipa z Trójmiasta przegrała czwarty mecz z rzędu. W pierwszej rundzie odniosła 10 zwycięstw i była jedną z rewelacji Energa Basket Ligi. W rewanżach będzie jednak musiała do końca walczyć o play-offy. Pomimo porażki trener Marcin Stefański był zadowolony z zaangażowania swoich graczy.

- Ciekawy mecz walki. Mieliśmy swoje okazje do wygrania tego spotkania. Na końcu zabrakło nam zimnej krwi, wyrachowania. Nasza skuteczność za trzy punkty nie powalała, dlatego powinniśmy bardziej szukać penetracji pod kosz. W kluczowych momentach zrobiliśmy głupie straty - łącznie 17, co jest powyżej naszego limitu. Moja drużyna bardzo walczyła, chciała. Jak pokażemy taki charakter w kolejnych spotkaniach to będziemy odnosić zwycięstwa - powiedział szkoleniowiec Trefla Sopot.

- Walczyliśmy do końca. Chcieliśmy bardzo wygrać ten mecz. Zależało nam na tym żeby przerwać serię porażek. Mieliśmy dwie szanse w czwartej kwarcie. Niestety nie wykorzystaliśmy tego. Trzeba pracować dalej, podnosić głowę, myśleć pozytywnie i walczyć w kolejnych meczach - dodał na konferencji prasowej rozgrywający Łukasz Kolenda. Oczywiście Trefl pomimo czterech porażek z rzędu pozostaje mocnym kandydatem do play-offów. Musi jednak jak najszybciej wrócić do wygrywania. O to w kolejnym meczu będzie trudno, bo sopocianie 9 lutego (godz. 17:30) podejmą Anwil Włocławek.

Zobacz także: Zawodnik z przeszłością w NBA zagra w Kingu Szczecin

Komentarze (0)