EBL. MKS wiedział, jak wygrać. King odwrócił losy nierównego meczu

Materiały prasowe / Materiały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Alessandro Magro
Materiały prasowe / Materiały prasowe / Dorota Murska / Na zdjęciu: Alessandro Magro

- Nie przegrywasz, jeżeli uczysz się czegoś. Mam nadzieję, że zrozumieliśmy, jak trzeba grać. Na pewno nie tak, jak w tym meczu - powiedział trener MKS-u Dąbrowa Górnicza, Alessandro Magro. Jego zespół przegrał z Kingiem Szczecin 67:73.

Goście w Szczecinie stawili się w niemal kompletnym składzie. King ma swoje problemy pod koszem, a do tego nie zagrał kontuzjowany Paweł Kikowski.

- Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że mieliśmy szansę rozpocząć ligę. Potrzebowaliśmy tego po tak długiej przerwie. Jako zespół jesteśmy szczęśliwi z powrotu Ivana Karacicia, który nie zagrał żadnego przedsezonowego meczu. Duże podziękowania dla mojego sztabu medycznego. Ostatni zawodnik, na którego czekamy to Patryk Wieczorek - przedstawił sytuację kadrową swojej drużyny włoski trener MKS-u.

Rozczarowanie na początek. To nie był piękny mecz

Po drużynie z Dąbrowy Górniczej można było spodziewać się trochę więcej. Defensywa Kinga funkcjonowała jednak bardzo dobrze i zatrzymała rywala na 67 punktach. - Nie możemy być zadowoleni z tego meczu. Myślę, że zagraliśmy zdecydowanie poniżej naszych możliwości. To jest lekcja dla nas. Musimy zrozumieć, jak trzeba podchodzić do tej ligi - przyznał Alessandro Magro.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie

- MKS Dąbrowa Górnicza wykonał dobrą robotę. Chciał ten mecz wygrać i wiedzieli, jak to zrobić, ale my również mieliśmy swój plan. Po pierwszej kwarcie wydawało się, że mamy kontrolę nad wydarzeniami na boisku. W drugiej kwarcie duża ilość niecelnych rzutów osobistych i lay-upów czasami w najprostszych, niewytłumaczalnych sytuacjach - skomentował natomiast trener Łukasz Biela.

- Mam wrażenie, że wybiło nas to z rytmu. Popełniliśmy również kilka strat zupełnie na własne życzenie. MKS to wykorzystał. Zdobywał łatwe punkty i byliśmy w dużych kłopotach. Mimo tego należą nam się słowa uznania. Był to bardzo brzydki mecz w naszym wykonaniu. W trzeciej kwarcie przegrywaliśmy dziewięcioma punktami. Potrafiliśmy się zmobilizować i z tego wyjść. Wyszarpaliśmy to spotkanie w decydujących fragmentach - dodał szkoleniowiec Kinga Szczecin.

Kluczowe rzuty wolne. Skuteczność do poprawy

Obie drużyny muszą pracować nad skutecznością. Widoczna była również duża dysproporcja w grze w poszczególnych fragmentach. King i MKS miały momenty dobrej gry, ale później przychodził okres totalnej zapaści. Gospodarze zaczęli od prowadzenia 24:12. W drugiej kwarcie zdobyli jednak tylko siedem punktów, a 11 minut przed końcem meczu przegrywali nawet 40:49. Wydawało się, że King Szczecin może mieć duży problem z odniesieniem zwycięstwa. Finisz należał jednak do Wilków, które wygrały 73:67.

- Tak czasami jest w koszykówce. Nie wypada nam narzekać, ponieważ wszyscy mają te same problemy. Myślę, że większość drużyn jest w formie, w jakiej powinny być w piątym, szóstym meczu sparingowym przed sezonem. Mieliśmy swoje problemy. Nie wchodźmy w szczegóły. Od tygodnia możemy trenować w miarę normalnie. Myślę, że w naszej grze będzie progres. Mam nadzieję, że jak najszybszy - powiedział Łukasz Biela.

- Warunki meczowe weryfikują wszystko. Mieliśmy takie spotkanie z rzeczywistością. Meczowe cardio jest zawsze inne. Odbija się to na skuteczności. Niewytłumaczalna ilość niecelnych lay-upów bardzo mocno wybiła nas z rytmu - podsumował trener gospodarzy.

MKS trafił tylko 3/16 prób za trzy punkty przy 6/21 Kinga. Różnicę zrobił też jednak inny element. Gospodarze mieli aż 35 rzutów wolnych (wykorzystali 23). Dla porównania goście mieli w tym elemencie 2/4. Takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko.

- Oczywiście, jeżeli sprawdzam statystyki widzę liczbę rzutów wolnych. Ktoś mógłby narzekać, ale to nie jest nasz styl. Na pewno to jest złe, ale zajmujemy się tym, co możemy kontrolować - skomentował Alessandro Magro.

Zobacz także: Żan Tabak: Daleko nam do doskonałości
Dwie umowy Omariego Gudula. Jak do tego doszło?

Komentarze (0)