[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jakie emocje towarzyszą panu po zakończeniu tego szalonego sezonu, w którym Enea Zastal BC - łącząc PLK i VTB - rozegrał aż 73 spotkania?
[/b]
Rolands Freimanis, koszykarz Enea Zastalu BC w sezonie 2020/2021, wicemistrz Polski, najlepszy rezerwowy w lidze VTB: Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, to co osiągnęliśmy jest powodem do satysfakcji, z drugiej strony, odczuwam pewien niedosyt, który jest spowodowany moimi występami w najważniejszej części sezonu. Powiem szczerze: zawiodłem w finale. Nie będę tego ukrywał. Biorę na siebie odpowiedzialność za przegraną serię ze Stalą Ostrów Wielkopolski.
Wielu mówi wprost: Rolands Freimanis był najsłabszym aktorem serii finałowej. Zapytam w ten sposób: dlaczego pan grał tak słabo? Może pan podać przyczynę tak kiepskich występów?
Są dwie tego przyczyny: ja grałem słabo, a rywale byli świetnie przygotowani. Nawet na sekundę mnie nie odpuszczali, cały czas mnie twardo kryli, musiałem w każdej akcji toczyć zacięte boje o pozycje czy wyjście do piłki. Podwajali mnie, były różne pułapki. Nic w tej serii nie miałem za darmo. Próbowałem się do tego dopasować, ale nie byłem wystarczająco agresywny, co jest ważną częścią mojej gry. Wypadłem z rytmu, nie byłem kompletnie sobą. Tak jak powiedziałem wcześniej: biorę za to odpowiedzialność. To jest też dla mnie bardzo cenna lekcja na przyszłość.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
Takie zabiegi ze strony Stali nie były chyba zaskoczeniem, bo przed serią finałową trener Igor Milicić powiedział, że jest pan najważniejszą postacią w Enea Zastalu BC. Słyszał pan te słowa?
Tak i bardzo chciałbym podziękować trenerowi za ten wielki komplement. Może Igor Milicić miał rację? Wszystko na to wskazuje. Stal wykonała świetną robotę, mocno uprzykrzyła mi pracę i... przegraliśmy serię. Miałem wielkie oczekiwania przed finałem PLK, ale nie wyszło...
Ale czy mimo wszystko nie jest to pod względem indywidualnym najlepszy pana sezon w karierze? Gdy pytałem o to w trakcie rozgrywek prosił pan, by zadać to pytanie po zakończeniu sezonu. Ponawiam więc pytanie.
Do momentu rozpoczęcia serii finałowej - mogę śmiało powiedzieć - rozgrywałem najlepszy sezon w karierze. Końcówka nie była jednak taka, jaką oczekiwałem i planowałem. Rozczarowałem, bo w najważniejszych meczach nie grałem na takim poziomie, do którego przyzwyczaiłem kibiców przez cały sezon.
Ale nagroda dla najlepszego rezerwowego w lidze VTB to jest ogromne osiągnięcie!
To prawda. To ogromny zaszczyt dla mnie, mojej rodziny i zielonogórskiego klubu. To wielka nagroda - jest wyrazem uznania dla historycznego sezonu klubu w lidze VTB i pokazuje, że Enea Zastal BC świetnie sobie radzi i rozwija się jako klub. Moje imię na zawsze będzie na kartach historii tych rozgrywek. To jest wielkie wyróżnienie. To też pokazuje, że wybór Enea Zastalu BC był strzałem w dziesiątkę, świetnie czułem się w tej drużynie. Myślę, że przy trenerze Tabaku pokazałem pełnię swoich umiejętności.
W Anwilu za czasów Igora Milicicia, który ściągał pana do Polski, miał pan niezły sezon, ale mam wrażenie, że to trener Żan Tabak w pełni pana wykorzystał. Jak pan to postrzega?
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że zespoły Anwilu i Zastalu były zbudowane w zupełnie inny sposób. W Anwilu gra była bardziej zorientowana pod zawodników obwodowych, oni decydowali o losach większości akcji, w Zastalu większą rolę mieli gracze podkoszowi. Tutaj miałem większą rolę i przez to mogłem częściej pokazywać swoje umiejętności. W Anwilu też oczywiście miałem swoje rzuty, starałem się grać jak najlepiej, to nie był zły sezon w moim wykonaniu. W Zastalu oczywiście statystyki były lepsze, wygraliśmy więcej meczów, ale pamiętaj, że we Włocławku też cieszyłem się ze zdobycia Pucharu i Superpucharu Polski. Byliśmy też blisko awansu do kolejnej fazy Basketball Champions League. To były dla mnie dwa bardzo udane sezony w Polsce.
Przez większą część sezonu Enea Zastal BC był najlepszą drużyną w rozgrywkach, nadawał ton Energa Basket Lidze, ale o końcówce - wydaje mi się - że chcielibyście jak najszybciej zapomnieć.
W pełni się zgadzam z tymi słowami. Myślę, że koszykarska Polska zachwycała się grą Enea Zastalu BC zarówno w PLK, jak i w lidze VTB. Wygraliśmy sporo spotkań w dobrym stylu, pokonywaliśmy wielkie CSKA, Uniks czy Chimki. Dawno takich wyników nie było w Polsce. Ale prawdą jest, że w końcówce sezonu zawiedliśmy, nie byliśmy tym zespołem z wcześniejszej fazy sezonu. Byliśmy słabszym zespołem od Stali, ale trzeba oddać rywalom, że pokazali w finale znakomitą koszykówkę, świetnie trafiali, byli dobrze przygotowani przez trenera Igora Milicicia.
Podobno był pan bardzo zaskoczony tym jak ostrowianie rzucali do kosza, a w szczególności Jakub Garbacz, który został uznany MVP serii finałowej. To prawda?
Wiedziałem, że Jakub Garbacz to dobry strzelec, co zresztą udowadniał przez cały sezon, ale mam takie wrażenie, że w finale to przeszedł samego siebie. Trafiał rzuty z tak trudnych pozycji, że wszyscy byliśmy w szoku. Wychodził po zasłonach i w pełnym biegu wyskakiwał do góry i trafiał. Nie byliśmy po prostu w stanie go zatrzymać. Duże gratulacje dla niego. Należą mu się słowa uznania.
Jak istotny dla losów Enea Zastalu BC był przełom stycznia i lutego, gdy z zespołu odeszli Lundberg i Ponitka?
Nie oszukujmy się, ale to był kluczowy moment. Straciliśmy jednego z najlepszych zawodników w Europie w tym momencie! Iffe był w wielkiej formie, nie dziwię się, że trafił do CSKA. Zasłużył na to. Odszedł też Marcel Ponitka. Enea Zastal BC stracił dwa zęby trzonowe, które stanowiły o sile tego zespołu. Ale koszykówka to jest biznes i trzeba się z tym liczyć. Wiem, że ludzie dużo mówią o tym, że do lutego był taki Zastal, a później był kompletnie inny. Powiem w ten sposób: to nadal był ten sam Zastal. To był zespół, który zbudował Żan Tabak. Pamiętajmy o tym.
Czy w tym sezonie był moment, w którym zastanawiał się pan nad odejściem z zespołu?
Nie było takiego momentu. Pamiętam sytuację podczas Pucharu Polski, gdy Iffe zakomunikował nam, że odchodzi z Zastalu. Następnego dnia miałem rozmowę z trenerem Tabakiem, który powiedział mi, że nikt z tego zespołu już nie odejdzie do końca sezonu. "Walczymy do końca" - przyznał. Ale ja i tak nie planowałem odejścia. Skoro trafiłem do Zastalu, to chciałem wypełnić umowę do samego końca.
Gdy ktoś pana zapyta o Zastal, to jaką opinię pan mu przekaże?
Mam tylko pozytywne wspomnienia. Mieliśmy świetny sezon, mimo że zespół nie był zbudowany za gigantyczne pieniądze. Wszyscy zawodnicy otrzymywali swoje wynagrodzenia, nie było czegoś takiego, że nie było pieniędzy przez 3-4 miesiące. O wszystkim byliśmy informowani. Wiadomo, że trzeba było trochę poczekać, ale spójrz, jaka jest sytuacja na świecie. Szaleje koronawirus, wszyscy mają problemy, kibiców też nie ma trybunach. Rozumiemy to, że sytuacja jest bardzo trudna. Ale klub bardzo się starał o zespół, o mnie, moją rodzinę. Janusz Jasiński wykonuje tutaj dobrą pracę, podobnie jak inni ludzie z klubu.
Będzie kolejny sezon Rolandsa Freimanisa w Polsce?
Może? Tego nikt nie wie. Na razie jest za wcześnie na deklaracje. Zobaczymy, co czas pokaże, choć nie wykluczam dalszej gry w Polsce. Bardzo mi się tutaj podoba.
Zobacz także:
Oliver Vidin: Jestem do wzięcia. Nam mówi o Zastalu
Stal była lepsza. Ale to niesmaczne mistrzostwo [KOMENTARZ]
Gruba lista z wolnymi Polakami. Duże nazwiska do wzięcia!
Filip Dylewicz zaprasza Łukasza Koszarka do "wspólnego tańca": Zróbmy to!