W Hali MOSiR-u Legia Warszawa odniosła bardzo pewny triumf, kontrolując przebieg wydarzeń na parkiecie od pierwszej do ostatniej minuty. Pokonała HydroTruck 88:75, wygrywając w Radomiu premierowo. Do tej pory drużyna ze stolicy nie zdołała bowiem znaleźć sposobu na tego przeciwnika na jego terenie.
- Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa, ponieważ to chyba pierwsza wygrana Legii w Radomiu - potwierdził Wojciech Kamiński. - Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudny mecz, ale zawodnicy byli skoncentrowani, może poza ostatnimi fragmentami, jednak najważniejsze jest to, że odnieśliśmy zwycięstwo - podkreślił trener.
W podobnym tonie wypowiadał się Dariusz Wyka, który popisał się bardzo efektownymi trzema blokami, a zawody zakończył z double-double: 10 punktami i 12 zbiórkami. - Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Weszliśmy agresywnie w mecz, tak, jak sobie zapowiadaliśmy. Tej agresywności brakowało w dwóch ostatnich, przegranych starciach, w tym w spotkaniu, które przegraliśmy ostatnim rzutem, chociaż nie tylko to było powodem niepowodzenia. Taki mecz cieszy, cieszy poświęcona energia drużyny - zaznaczył podkoszowy.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Pojedynek rozgrywany w ramach piątej kolejki Energa Basket Ligi był szczególny dla Kamińskiego, który poprowadził ówczesną Rosę Radom do historycznych osiągnięć, jak wicemistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski. - Każdy mecz jest specjalny. Gdy wraca się do miejsca, w którym spędziło się kilka lat i osiągnęło swoje największe sukcesy w karierze, to takie spotkanie jest specjalne - nie ukrywał.
Tym bardziej, że do czwartkowego spotkania szkoleniowiec mieszkał w Radomiu. - Z powrotem mieszkam od kilku tygodni w Radomiu i dojeżdżam do Warszawy. Ma to się jednak niedługo zmienić i przeprowadzam się do stolicy - zdradził. Czuł więc satysfakcję z rezultatu. - Po naszych ostatnich występach chcieliśmy przerwać serię porażek, a pamiętaliśmy, że Legia jeszcze tu nie wygrała i że jest to dla niej ciężki teren - zakończył.
Czytaj także:
>> Nikt w to nie wierzył, a oni sobie z tego nic nie robią. To się nazywa wejść w sezon
>> Igor Milicić nie był sam. Prezes PZKosz zdradził, ilu było kandydatów na trenera kadry