W tej serii mocno iskrzy. Wymowne zdjęcie w sieci

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Dykes i Diduszko
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Dykes i Diduszko

Anwil prowadzi w ćwierćfinale PLK z Twardymi Piernikami 2:0, ale o samej grze nie mówi się tyle, co o przepychankach, prowokowaniu i "trash-talkingu". Między zawodnikami mocno iskrzy, także po meczach.

Scenariusz obu meczów we Włocławku był bardzo podobny. Do przerwy wyrównana walka, nawet kilkupunktowe prowadzenie niżej notowanej drużyny, Twardych Pierników Toruń (7. miejsce po rundzie zasadniczej) i dominacja Anwilu Włocławek (2. miejsce) w drugiej połowie.

Faworyzowany zespół - dzięki dobrej obronie (najlepsza w lidze) - stopniowo odjeżdżał bezradnie przyglądającym się torunianom, którzy nie byli w stanie odpowiedzieć na agresywną i fizyczną grę.

Torunianie z każdą kolejną minutą wyglądali coraz gorzej, frustrowali się, popełniali proste błędy (w obu meczach łącznie aż 33 straty), które tylko napędzały podopiecznych Przemysława Frasunkiewicza, którzy I mecz wygrali różnicą 30 punktów, a drugi - 16. Włocławianie byli lepsi w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kurek zdobył wicemistrzostwo, a potem... Taka nagroda!

- Te mecze były do siebie bardzo podobne. W obu spotkaniach graliśmy dobrze po 25-26 minut. Byliśmy równorzędnym przeciwnikiem. Gdy jednak przestaliśmy trafiać, to Anwil momentalnie odjeżdżał. Uważam, że największym problemem były straty. Rywale to umiejętnie wykorzystywali. Mieli sporo łatwych punktów w kontratakach. Trudno w ten sposób rywalizować, gdy popełniasz tyle błędów i na dodatek trafiasz tylko 5 z 23 rzutów za trzy punkty - uważa Chorwat Roko Rogić, rozgrywający, który w drugim spotkaniu zdobył aż 26 punktów, był najjaśniejszym punktem w toruńskiej drużynie. Tylko on i Aaron Cel (13) przekroczyli barierę 10 oczek.

- Troszeczkę powtarza się to, co było w pierwszym spotkaniu. Moja drużyna nie miała dobrej skuteczności. Grając przeciwko tak doświadczonemu zespołowi trudno myśleć o wygranej - przekonuje z kolei trener Ivica Skelin.

Przemysław Frasunkiewicz: Zrobiliśmy duży błąd
Przemysław Frasunkiewicz: Zrobiliśmy duży błąd

"Popełniliśmy błąd"

Choć Anwil w tej serii prowadzi już 2:0 i brakuje mu tylko jednego kroku do awansu do strefy medalowej, to trener Przemysław Frasunkiewicz nie był do końca zadowolony z tego, jak toczyły się losy drugiego spotkania w Hali Mistrzów. Miał sporo zastrzeżeń do swoich zawodników, którzy - jego zdaniem - kompletnie niepotrzebnie dali się wciągnąć w prowokacje, zaczepki ze strony rywali, a to w konsekwencji doprowadziło do chaosu na boisku. Było sporo łokci, przepychanek i kuksańców. Zawodnicy - m.in. Daniel Amigo - często się wywracali. Komentujący mecz Marcin Muras nazwał nawet jego zachowanie "pajacowaniem".

- Zrobiliśmy bardzo duży błąd, gdy w pierwszej połowie, daliśmy się wciągnąć w prowokacje. To był nasz bardzo duży błąd. Zajęliśmy się odpowiadaniem na zaczepki, graniem "słabych pociągnięć" za koszulkę, rozmowami z sędziami. To nas kosztowało powrotem zespołu z Torunia do meczu. Musimy w następnych spotkaniach nie reagować na to i po prostu grać w koszykówkę. Myślę, że to jest nasza droga do zwycięstwa - przyznaje trener Anwilu Włocławek.

"Czy spodziewa się pan takiej gry ze strony rywali także w kolejnych meczach?" - zapytał go jeden z dziennikarzy na konferencji prasowej.

- Uczulamy na to graczy przed każdym meczem, żeby nie reagowali na to. Gdy ktoś cię jednak trzy razy uszczypnie pod koszulką, to komuś mogą nerwy puścić. Każdy ma jakiś swój plan na zwycięstwo. Nie mamy na to wpływu. Jedyne co możemy zrobić, to przestać na to reagować. Musimy trafić do kosza więcej i tyle - komentuje Frasunkiewicz.

Między zawodnikami iskrzy nie tylko w trakcie meczów, ale także już po jego zakończeniu. Ostatnio Amerykanin Kyndall Dykes wdał się w słowną utarczkę z Rogo Rogiciem, uczestniczyli się w tym także inni zawodnicy. Marek Szubski z portalu wlc.pl zapytał go o tę sytuację.

- To była kurtuazyjna wymiana słów, nic wielkiego się nie wydarzyło. W ogóle nie skupiam się na tym, nie chcę na to tracić energii. Pamiętajmy, że to play-off, to jest bitwa, najważniejsze, że wygraliśmy i idziemy dalej - podkreśla Dykes.

Wymowne zdjęcie w sieci

Warto też opisać jedną sytuację, do której doszło w mediach społecznościowych. Aktywny na Twitterze Kyndall Dykes skomentował zdjęcie wrzucone przez fotografa Rafała Sobierańskiego. Widzimy na nim Amerykanina oddającego rzut na rozgrzewce, któremu przeszkadza fizjoterapeuta Mateusz Goleniewski.

"On lepiej broni niż zespół z Torunia" - podpisał fotkę doświadczony koszykarz, który jest jedną z najważniejszych postaci Anwilu w tej serii. Rywale kompletnie nie potrafią znaleźć na niego odpowiedzi. Dykes zdobył odpowiednio 18 i 17 punktów, trafiając łącznie 10 z 17 rzutów z gry i 12 z 14 rzutów wolnych.

Pod jego wpisem pojawiło się sporo komentarzy, swoje zdanie wyrazili kibice nie tylko Anwilu, ale także z całej Polski. Odpowiedział również klub z Torunia, wrzucając gifa z Chrisem Paulem w roli głównej.

Teraz rywalizacja przenosi się do Torunia, a mecz numer trzy zostanie rozegrany w niedzielę 24 kwietnia (godz. 17:30 - transmisja w Polsacie Sport News). Jedno jest pewne: emocji z pewnością na zabraknie. Torunianie chcą sprawić niespodziankę. Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Anwil prowadzi 2:0 i jest o krok od awansu do półfinału.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
"To zmienia sposób myślenia". Odwiedził Auschwitz, teraz chce zdobyć złoto
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Prezydent Włocławka: Klub wychodzi na prostą, padła ważna deklaracja! [WYWIAD]

Komentarze (0)