Z cyklu olimpijskie przesłuchania: Kacper Ziemiński - polski "laserowiec"

Portal SportoweFakty.pl przygotował dla swoich czytelników nie lada gratkę! Podczas igrzysk w Londynie prezentujemy Państwu kolejne części naszego wyjątkowego cyklu pt. "Olimpijskie przesłuchania".

W tym artykule dowiesz się o:

"Olimpijskie przesłuchania" to seria wywiadów z polskimi olimpijczykami, którzy podczas igrzysk w stolicy Anglii bronić będą biało-czerwonych barw. Przy okazji kibice mogą poznać tajniki wielu najróżniejszych i czasem nieco pomijanych w naszym kraju dyscyplin. W piątej części cyklu przedstawiamy wywiad z Kacprem Ziemińskim, młodym żeglarzem, startującym w klasie Laser. Wychowanka CHKŻ Chojnice we wtorek czekają kolejne wyścigi w Weymouth - po pierwszym dniu nasz reprezentant plasuje się w połowie stawki.

Maciej Mikołajczyk: Dlaczego warto zostać żeglarzem?
Kacper Ziemiński:

Żeglarstwo jest sportem przede wszystkim o bardzo szerokim zakresie. Żeby trenować tę dyscyplinę potrzebna jest woda i wiatr, czego czasem trzeba szukać, a co wiąże się z wyjazdami nad polskie morze oraz na południe w ciepłe kraje. Można zatem dużo zwiedzić, zobaczyć i poznać nowych ludzi. Oczywiście nie korzystam tylko z tych atrakcji, a najbardziej skupiam się na treningach.

Igrzyska w Londynie nie będą twoim olimpijskim debiutem. W Pekinie startowałeś w klasie 470, teraz twoją specjalnością jest klasa Laser. Skąd taka decyzja o zmienieniu konkurencji?

- Kończąc w wieku piętnastu lat pływanie na "Optimiście" podjąłem współpracę z Patrykiem Piaseckim i od samego początku powiedzieliśmy sobie, że naszym celem jest Pekin. Obaj wiedzieliśmy też, że po igrzyskach będę chciał zmienić klasę na Laser, o której zawsze marzyłem. Dodatkowo byłem wysoki, co wiązało się z utrzymywaniem ekstremalnie niskiej wagi ze względu na mój wzrost. Chodziłem więc ciągle głodny. Teraz nie tylko mogę jeść normalnie, ale także trenować w szerszym zakresie. Klasa Laser jest łódką jednoosobową, co mi się najbardziej w tym podoba, ponieważ z natury jestem indywidualistą.

Kiedy zacząłeś swoją przygodę z tym sportem? Podczas IO w Pekinie miałeś zaledwie siedemnaście lat (!)

- Zacząłem w wieku sześciu lat razem z Karolem Porożyńskim w klasie Cadet w miejskim klubie żeglarskim na bardzo małym jeziorku w Sępólnie Krajeńskim. Sępólno jest również moim aktualnym miejscem zamieszkania. Przede mną pływać chodził mój brat i tak wyszło, że podążyłem za nim.

Czemu większość żeglarzy podobnie jak Ty "przeskakuje" z klasy do klasy? Podobnie zrobiła między innymi Agnieszka Skrzypulec…

- Każdy szuka swojego naturalnego środowiska, gdzie czujemy się najlepiej. To wszystko jest z wyboru, lecz czasem zdarza się tak, że ktoś bardzo kocha żeglować, ale jego lub jej warunki fizyczne nie odpowiadają danej klasie, w której chciałby startować. Wtedy nie ma niestety innego wyjścia.

W jakich warunkach pogodowych żegluje Ci się najlepiej?

- Oczywiście 35 stopni i słońce (śmiech). Myślę jednak, że każdy z żeglarzy lubi taką pogodę. Tak poważnie, to nie mamy na to wpływu i jak zaczynałem pływać na laserze, to lepiej radziłem sobie przy słabym wietrze, a teraz zacieram ręce, jak wieje mocno. Wynika to po prostu z przygotowania fizycznego i opływania w konkretnych warunkach.

Jak oceniasz obecny stan naszego żeglarstwa? Można powiedzieć, że Polska sportami wodnymi stoi?

- Na tych igrzyskach mamy największe szanse medalowe od wielu lat i jestem pewny, że przywieziemy co najmniej jeden lub dwa krążki. Szanse są nawet na trzy medale, mówiąc tylko o samym żeglarstwie (!). Można tak powiedzieć, że w większości Polska sportami wodnymi stoi, ale nie całkowicie, ponieważ mamy wiele innych nadziei medalowych.

Jak wyglądała twoja walka o kwalifikację olimpijską? Lekko nie było…

- Nasze kwalifikacje do igrzysk olimpijskich były bardzo długą drogą. Składała się ona z trzech imprez mistrzowskich, gdzie każdy start charakteryzował się innymi warunkami wietrznymi. Trzeba więc było wykazać się bardzo szerokim zakresem umiejętności.
Pierwsze regaty eliminacyjne odbyły się w Hiszpanii na Majorce. Już przed samymi regatami było wiadomo, że prognozy wietrzne były bardzo słabe. To wszystko potwierdziło się podczas regat. Były to typowo słabe bryzy morskie. Ta impreza była dla mnie szczególnie trudna, zacząłem regaty od bardzo słabego wyścigu, co negatywnie wpłynęło na moją psychikę. W całych zawodach miałem pod górkę, ponieważ borykałem się z dużymi problemami z wyborem dobrej strony, tak zwanej "pierwszej halsówki". Finały o złotą grupę przegrałem tylko czterema punktami. Resztę regat dokończyłem ściganiem się w srebrnej grupie, którą na koniec wygrałem.
Drugie regaty eliminacyjne charakteryzowały się typowym silnym wiatrem we francuskim Hyeres. Już na początku byłem świetnie zmotywowany, ponieważ wiedziałem, że jestem bardzo dobrze przygotowany fizycznie na takie warunki. Siła i pewność siebie w tej imprezie zaowocowały, lecz nie mogę powiedzieć, że nie miałem żadnych problemów. Wiatr był tak silny, że ogólnie w regatach wywróciłem się aż trzykrotnie, w tym raz w wyścigu medalowym. W tych regatach walczyłem o każdy centymetr, bo wiedziałem, że te zawody mogą być kluczem do zdobycia kwalifikacji i tak się rzeczywiście stało. Puchar Świata ukończyłem na wysokim dziewiątym miejscu, co dało mi wiele punktów do ogólnej klasyfikacji. Tutaj walczyłem między innymi z Karolem Porożyńskim, który również jest mocny w tych warunkach. Mimo wszystko to ja okazałem się jednak lepszy, a Karol ukończył regaty na czternastym miejscu.
Ostatnią imprezą eliminacyjną były regaty o mistrzostwo świata w Boltenhagen. W Niemczech warunki wietrzne bardzo nas zaskoczyły. Można powiedzieć, że wiatr nie różnił się bardzo od tego, co mamy na naszych polskich jeziorach. Oznacza to, że było bardzo słabo i niesamowicie niestabilnie. Były to dla mnie najtrudniejsze warunki, w jakich się ścigałem. W Boltenhagen sprawa była prosta - jeśli żaden z Polaków nie ukończy regat w "dziewiątce", wówczas zdecyduje to o moim zwycięstwie w kwalifikacjach i tak się też stało.
Pierwszym Polakiem w regatach był Maciej Grabowski, który zakończył tam rywalizację na dwudziestym trzecim miejscu. Nie mogę powiedzieć, że te regaty były dla mnie udane, ponieważ w tabeli uplasowałem się na 36-tej pozycji. Muszę jednak przyznać, że na początku regat chorowałem, miałem gorączkę i nie byłem w stanie utrzymać koncentracji na najwyższym poziomie.
Bardzo się cieszę z wygranych eliminacji oraz z tego, że mam zaszczyt reprezentowania własnego kraju na igrzyskach olimpijskich. Jest to zapłata za wszystkie przepracowane godziny, wylane hektolitry potu i różne inne wyrzeczenia.

Jak wspominasz ME do lat 21, organizowane w 2010 roku w ramach Gdynia Sailing Days?

- Niezbyt miło...Byłem tam jednym z faworytów. Miałem niesamowicie wielką formę, lecz nie byłem przygotowany do mistrzostw pod kątem psychicznym. I tu był błąd. Stres mnie zjadł całkowicie, co zablokowało mnie totalnie. Teraz to wszystko naprawiłem i poświęciłem wiele czasu na współpracę z psychologiem sportowym, który nakierował moje myślenie.

Jak wyglądał twój ostatni miesiąc przed igrzyskami olimpijskimi. Wiem, że sporo czasu spędziłeś w Weymouth…

- Ostatnie przygotowania do Londynu spędziliśmy na olimpijskim akwenie podczas długiego, bo ponad trzytygodniowego zgrupowania w Weymouth. Teraz tylko zamierzamy doszlifować naszą formę na krótko przed zawodami.

Do jakiej innej dyscypliny sportu porównałbyś regaty żeglarskie?

- To bardzo trudne pytanie (śmiech). Żeglarstwo jest sportem, który charakteryzuje się bardzo szerokim zakresem działań na łódce, więc nie jest to np. sprint na 100 metrów, ale bardzo skomplikowana do zrozumienia przez nowicjusza dyscyplina sportu.

Poza żeglowaniem twoją wielką pasją jest także kolarstwo górskie….

- Rower od wielu lat był zawsze częścią mojego treningu uzupełniającego. Zawsze razem z Patrykiem Piaseckim poświęcaliśmy wiele czasu, trenując na nim. Po pewnym okresie weszło nam to w krew, a Patrykowi nawet bardziej...Później przerodziło się to w drugą pasję oraz zamiłowanie, aż doszło do tego momentu, gdy postanowiłem stanąć na starcie jednego z wielu maratonów górskich (MTB). Teraz regularnie biorę udział w tego typu zawodach.

Polecamy również:

Olimpijskie przesłuchania: Marek Jaskółka

Olimpijskie przesłuchania: Aleksandra Socha

Olimpijski wywiad z Andrzejem Personem

Olimpijskie przesłuchania: Kamil Kuczyński

Olimpijskie przesłuchania: Igor Janik

Kacper Ziemiński żegluje na wodzie (fot. Wojciech Artyniew)
Kacper Ziemiński żegluje na wodzie (fot. Wojciech Artyniew)
Skupienie na wodzie jest bardzo ważne (fot. Wojciech Artyniew)
Skupienie na wodzie jest bardzo ważne (fot. Wojciech Artyniew)
Kacper Ziemiński odpoczywa na lądzie (fot. Wojciech Artyniew)
Kacper Ziemiński odpoczywa na lądzie (fot. Wojciech Artyniew)

[b]

Uśmiechnięty Kacper Ziemiński (fot. Wojciech Artyniew)
Uśmiechnięty Kacper Ziemiński (fot. Wojciech Artyniew)

[/b]

              Olimpijskie przesłuchania - Maciej Mikołajczyk, SportoweFakty.pl

Źródło artykułu: