Hołowczyc tłumaczy się ze słów o wypadku w Krakowie

- Nie czuję się niczyim obrońcą ani oskarżycielem w sprawie - przekazał Krzysztof Hołowczyc, po raz kolejny odnosząc się do wypadku, w którym zginął syn Sylwii Peretti i trzech innych mężczyzn. Wcześniejsze słowa "Hołka" wywołały sporo komentarzy.

Katarzyna Łapczyńska
Katarzyna Łapczyńska
Krzysztof Hołowczyc PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: Krzysztof Hołowczyc
Krzysztof Hołowczyc wywołał spore kontrowersje, gdy zabrał głos po wypadku w Krakowie. Kosztował on życie Patryka, syna celebrytki Sylwii Peretti i trzech innych osób. Młody kierowca, znajdując się pod wpływem alkoholu, przemieszczał się po stolicy Małopolski z nadmierną prędkością (ponad 150 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h) i w pewnym momencie stracił panowanie nad swoim renault megane RS.

Efekt był taki, że auto prowadzone przez Patryka wypadło z drogi, uderzyło w słup sygnalizacji świetlnej, dachowało i wylądowało na schodach Bulwaru Czerwieńskiego. Wszystkie cztery osoby zginęły na miejscu.

Hołowczyc w rozmowie z natemat.pl zwrócił uwagę na to, że kierowca renault "zwyczajnie przestraszył się pieszego". - Bardzo gwałtownie zareagował, czyli uderzył w hamulec. Wtedy nastąpiła szybka utrata przyczepności. Przynajmniej tak to wyglądało, kiedy auto zaczęło sunąć bokiem. Wtedy jakakolwiek kontrola nad tym pojazdem już się skończyła - powiedział były rajdowy mistrz Europy i zdobywca podium w Rajdzie Dakar.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny

Część Polaków słowa "Hołka" odebrała jako próbę "wybielenia" kierowcy, bo wypowiedź wybitnego rajdowca sugerowała, że gdyby tajemniczy mężczyzna nie wtargnął na jezdnię, to nie doszłoby do tragedii na ulicach Krakowa. W związku z ogromnymi emocjami, Hołowczyc postanowił wyjaśnić swoje stanowisko.

"Widzę, że moja wypowiedź o wypadku w Krakowie wywołała sporą dyskusję. W dialogu publicznym pojawiło się wiele nieprawdziwych informacji wywołanych przez 'clickbait’owe' media o tym, że winię pieszego i bronię kierowcy. Jest to nieprawda" - napisał Hołowczyc w specjalnym oświadczeniu. Warto w tym miejscu dodać, że zdecydowana część mediów jedynie cytowała słowa 61-latka, nie dokonując ich nadinterpretacji.

"Nie czuję się niczyim obrońcą ani oskarżycielem w sprawie. Wywiad był wyłącznie moją subiektywną, techniczną opinią na temat nagrania jakie widziałem tuż po tragedii" - dodał olsztynianin i przytoczył inne słowa z wywiadu, które spora część komentujących pominęła.

- Jest takie bardzo proste stwierdzenie, które jest kluczowe. Należy dostosowywać prędkość do możliwości, warunków i miejsca. To jest właśnie ta wielka rzecz - powiedział Hołowczyc portalowi natemat.pl.

"Chciałbym zaznaczyć, że nie ma i nigdy nie było zgody na jazdę pod wpływem alkoholu i środków odurzających - to fundamentalna zasada bezpieczeństwa ruchu drogowego, niestety przez wielu nieprzestrzegana. I należy pamiętać o tym, że niezależnie od okoliczności, śmierć czterech młodych osób to ogromna tragedia" - podsumował wybitny polski kierowca w swoim oświadczeniu.

Przypomnijmy, że trzy z czterech osób znajdujących się w samochodzie były pod wpływem alkoholu. Patryk, który kierował renault megane RS w momencie wypadku, miał 2,3 promila alkoholu we krwi.

Czytaj także:
Stłuczony puchar Verstappena. Kuriozum na podium po GP Węgier
Trzy wyścigi, trzy zwycięstwa! Polski talent podążą drogą Kubicy

Czy przyjmujesz tłumaczenia Krzysztofa Hołowczyca?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×