Czekał 10 godzin pod domem Messiego. Potem stało się to
Juan Polcan zdecydował się zostawić swój futsalowy klub we Włoszech na dwa dni. Postanowił zdobyć autograf od Lionela Messiego. Po 10 godzinach udało mu się go zdobyć, a ten stał się jego tatuażem.
- Czekanie było z miłości, z powodu pragnienia spotkania się z nim. Piłem tylko cappuccino na śniadanie w hostelu, w którym nocowałem rano i nic więcej w ciągu dnia, aż do 9 wieczorem, kiedy wróciłem. (...) Usiadłem do czekania o 9 rano, kiedy zobaczyłem, że poszedł na pociąg. Na początku był sam, a około południa dołączył do niego inny chłopak, który przyniósł mu niesamowity obraz - wyjaśnił Juan Polcan cytowany przez portal infobae.com, który przeprowadził z nim rozmowę.
Polcan miał moment, w którym w głowie pojawiła się myśl, że nie uda mu się spotkać z piłkarską gwiazdą. Przyznał nawet, że strażnik groził mu telefonem na policję. Jednak mimo to nie postanowił się poddać.
W końcu jednak pomocną dłoń podała mu partnerka piłkarza, Antonella Roccuzzo. To z jej inicjatywy udało mu się dostać do domu Messiego. - Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem, był Messi stojący w szortach i kapciach wprost ode mnie. Powitał mnie, a ja powiedziałem mu, że jestem jego wielkim fanem. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, a on podpisał koszulkę klubu futsalowego, w którym występuje, przytulił i złożył autograf na moim ramieniu - opowiadał o szczegółach spotkania kibic.
Następnie Polcan postanowił zamienić autograf na tatuaż, by ten pozostał z nim do końca jego życia. Dokonał tego jeszcze w Paryżu.
- Chcę, żeby ludzie wiedzieli, jaki bezpośredni i skromny jest Leo - zakończył swoją wypowiedź dla hiszpańskiego portalu kibic, który wypełnił swoją misję i spotkał się z idolem.