Początek meczu nie był najgorszy w wykonaniu Śląska Wrocław, ale z minuty na minutę sytuacja robiła się coraz bardziej nieciekawa. Stal Mielec miała rzut karny, jednak pomylił się Piotr Wlazło. Wszystko posypało się po pierwszym golu, którego w przedziwnych okolicznościach puścił Kacper Trelowski.
- To był scenariusz, którego nie braliśmy pod uwagę. Po raz kolejny piłka nożna pokazała, że lubi rzeczy nieprzewidywalne. Nie do zaakceptowania jest dla mnie wynik i sposób, w jaki traciliśmy bramki. Mam nadzieję, że jest to też nie do zaakceptowania dla samych zawodników. Sami komplikujemy sobie mecz, nie po raz pierwszy w tym sezonie. Jako ambitna osoba nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Wyciągniemy odpowiednie konsekwencje - mówił trener Jacek Magiera na konferencji prasowej.
- Chcieliśmy zdominować przeciwnika. Przez 20 minut mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Brakowało tylko lepszego dogrania piłki lub też wykończenia akcji. Po obronionym rzucie karnym wydawało się, że nic nie powinno się już wydarzyć. Zupełnie inaczej wchodzi się do szatni, gdy jest 0:0, a inaczej, gdy traci się gola z 40 metrów, którego można było zapobiec - komentował trener Śląska.
ZOBACZ WIDEO: Czarne miesiące PZPN. Co dalej? "Zrobiło się nieciekawie"
- Kenneth Zohore i Cameron Borthwick-Jackson przyszli do nas nieprzygotowani. Mają jakość, ale pokażą ją dopiero wtedy, gdy będą mocni fizycznie. A jeżeli Zohore wchodzi na trzynaście minut z meczu z Zagłębiem Lubin i później musi przez trzy dni odpoczywać, bo na naciągnięty mięsień, to nie ma sensu, aby to ciągnąć. Zostali objęci indywidualną opieką - wytłumaczył trener Magiera.
Oczywiście w dużo lepszym nastroju był Kamil Kiereś. Po kiepskim początku (dwa punkty w trzech meczach) Stal wyraźnie się przebudziła i odniosła w pełni zasłużone zwycięstwo.
- Mieliśmy duży niedosyt po tych meczach, ale w tygodniu widziałem po zawodnikach dobrą energię. Na początku spotkania tego nie widziałem. Drużyna była usztywniona i pewne rzeczy nam nie wychodziły. Trzeba sobie jednak powiedzieć, że jeśli nie wygrałeś trzech meczów, a teraz przy wyniku 0:0 nie wykorzystujesz rzutu karnego, to w głowach zawodników pojawił się trudny moment. Na szczęście dobrze zareagowaliśmy. Dużo rozmawialiśmy z Kokim Hinokio. Mówiliśmy, żeby oddawał strzały i wydaje mi się, że udało się to w nim zaszczepić - przyznał trener Stali.
CZYTAJ TAKŻE:
Duża kontrowersja w PKO Ekstraklasie. Sędzia dał się wykazać bramkarzowi [WIDEO]
Dyrektor sportowy Piasta Gliwice potwierdza transfer. "Przyjęliśmy ofertę"