Po pierwszym meczu nastroje w Poznaniu były dobre, nawet tego gola straconego w końcówce. Lech wygrał 2:1 i przed rewanżem był faworytem, natomiast w Trnawie zobaczyliśmy najgorszą wersję Kolejorza. Spartak z łatwością zdobywał bramki i zasłużenie awansował do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.
- To bardzo rozczarowujący wynik. Trudno zaakceptować, że odpadamy z europejskich pucharów. Tego się nie spodziewaliśmy - mówił na konferencji prasowej trener John van den Brom.
Ćwierćfinalista poprzedniej edycji tym razem zakończył przygodę z europejskimi pucharami na III rundzie eliminacji. W Poznaniu to szok.
ZOBACZ WIDEO: Nowa wersja Roberta Lewandowskiego? "Czekamy na eksplozję formy"
- Zaczęliśmy nieźle, utrzymywaliśmy się przy piłce, graliśmy prosty futbol. Ale po 10-15 minutach zaczęło się to zmieniać. Traciliśmy piłkę w prostych sytuacjach i to był moment dla Spartaka, żeby wrócić do meczu. Ewidentnie nie byliśmy wystarczająco dobrzy, by awansować - komentował trener Lecha.
Wskazał też kluczowy moment całego dwumeczu. - Po meczu dużo łatwiej się o tym dyskutuje. Kluczowym momentem mógł być gol na 2:1 stracony w Poznaniu. Dziś było nam bardzo ciężko podnieść się po trzeciej bramce. Widać było po zawodnikach, że po tym ciosie trochę opadliśmy mentalnie, a to był moment, żeby jeszcze spróbować powalczyć - komentował van den Brom.
W końcówce piłkarze Lecha dali się wciągnąć w przepychanki na boisku, arbiter zaczął pokazywać kartki. Spartakowi takie coś było na rękę.
- Po trzecim golu straciliśmy kontrolę. Emocje wzięły górę, pojawiła się frustracja, bo wiedzieliśmy, że taki wynik nas eliminuje. Nie tego oczekujemy, kibice również nie chcą oglądać takich obrazków, ale z drugiej strony emocje są zrozumiałe - podsumował trener van den Brom.
CZYTAJ TAKŻE:
Lech Poznań nawiązał do najczarniejszych koszmarów! Gen autodestrukcji wciąż ma się świetnie [OPINIA]
Legia Warszawa z kolejną premią, Lech Poznań odcięty od milionów euro