Robert Lewandowski jest powszechnie uznawany za najlepszego polskiego piłkarza w historii. Kilka lat temu wkroczył na salony światowego futbolu. Przez moment siedział nawet przy jednym stole z Leo Messim i Cristiano Ronaldo.
W końcu dwukrotnie został wybrany Piłkarzem Roku FIFA, a gdy "France Football" odwołała w 2020 roku plebiscyt Złotej Piłki, który niechybnie wygrałby "Lewy", fani na całym świecie byli zniesmaczeni wyborem redakcji.
Po podbiciu Bundesligi udowodnił swoją wartość w Barcelonie. W minionym sezonie poprowadził Dumę Katalonii do odzyskania mistrzostwa Hiszpanii i został królem strzelców La Ligi. To jego dziewiąty tytuł mistrza kraju z rzędu i szósta kolejna korona - takiej serii nie miał nawet Messi.
Problem w tym, że w ostatnich tygodniach "Lewy" jest cieniem samego siebie. Sezon 2023/24 jest do tej pory jego najsłabszym pod względem skuteczności od ponad dekady. Strzelił dla Barcelony raptem 8 goli.
ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"
Najsłabszy od lat
Z kolei w całym 2023 roku dla reprezentacji Polski zdobył tylko cztery bramki. Równie mało co przed rokiem. Aby znaleźć słabszy dla niego rok w drużynie narodowej (nie licząc "kadłubowego" z powodu pandemii w 2020 r.) trzeba się cofnąć aż do 2013 r. Nie rzuca też na kolana lista jego "ofiar". Dwa gole strzelił Wyspom Owczym, a po jednym Mołdawii i Łotwie.
"Lewy" stracił parasol ochronny. Jest krytykowany przez media w Polsce i Hiszpanii, cierpliwość do niego tracą też kibice Biało-Czerwonych. - Cały czas gra w FC Barcelonie, strzela gole dla reprezentacji. Ta cała nagonka jest obrazem kryzysu w polskiej piłce, a on jest najmniej w kryzysie - mówi WP SportoweFakty dr Dariusz Parzelski, certyfikowany psycholog sportu Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Czy 35-letniego dziś Lewandowskiego stać jeszcze na to, by ponownie wzbić się na szczyt, czy nie jest mentalnie wypalony? - Na pewno tam jest miks emocji. Natomiast jestem przekonany, że lata pracy nad tym, żeby być na takim poziomie, nauczyły go, żeby odpowiednio zarządzać emocjami, a też odróżniać wartościowe informacje na temat jego funkcjonowania od informacji, które nie niosą żadnego "feedbacku", takiego merytorycznego. Bo słuchanie kibiców, że "skończył się", to nie jest żadna informacja, z której piłkarz może czerpać - stwierdza.
Bohater tragiczny
Reprezentanci Polski, w tym sam Lewandowski, irytują ostatnio kibiców i ekspertów nie tylko słabą grą, ale też wystąpieniami publicznymi. Tak było również po ostatnim meczu z Czechami (1:1). Kiedy wszyscy myśleli, że miano najgorszej wypowiedzi znów przypadnie Janowi Bednarkowi, do gry wkroczył właśnie "Lewy".
- Z przebiegu gry było widać niezłą naszą dyspozycję. W polu karnym brakowało jednak ostatniego podania - powiedział przed kamerą TVP Sport. Jego ocena wzbudziła dyskusję. Czy pod dowództwem Lewandowskiego reprezentację Polski stać już jedynie na takie występy?
Dr Parzelski uważa, że słowa kapitana mogły jednak ostudzić negatywne emocje wokół kadry: - Mam wrażenie, że kibice, jak i dziennikarze, otoczenie kadry znające lub nieznające się na rzeczy wrzuca wszystkie rzeczy do jednego worka - grę Roberta Lewandowskiego, grę reprezentacji, zamieszanie z selekcjonerami, zamieszanie z "aferami ostatnich tygodni i miesięcy w PZPN". Dużo rzeczy wygląda słabo, więc gdyby jeszcze "Lewy" powiedział, że "tak, nasza gra jest beznadziejna", co z tego by zrobiono za chwilę?
- Jeśli powie, że "gra kadry wyglądała źle", co wielu chce usłyszeć, to znowu nakręci spiralę, że piłkarz przeciw trenerowi, że mu się nie podoba i oderwał się od rzeczywistości. Jeśli powie, że "zagraliśmy dobrze", to ocenią, iż jest to nieprawdziwe. Słowem, jest Lewandowski jak bohater klasycznej tragedii. Cokolwiek zrobi, będzie źle - analizuje psycholog.
Uważa, co mówi
Lewandowski podczas wywiadów jest stonowany. Słynne osiem sekund milczenia po meczu Ligi Narodów z Włochami (0:2) stworzyło kolejny rozdział w historii polskiej piłki nożnej. Taka taktyka powoduje, że kibice sami muszą domniemywać, jak mają się nastroje w kadrze.
Nieco inaczej wygląda to w przypadku innych dyscyplin. W ostatni weekend pokazali to polscy skoczkowie, którzy otwarcie uderzyli w trenera Thomasa Thurnbichlera. - Za dużo było od razu u mnie zmian w skokach i trochę się w tym wszystkim pogubiłem - mówił Kamil Stoch przed kamerami Eurosportu.
Czy maska założona przez Lewandowskiego podczas wywiadów powinna być dalej założona? Trudno przecież zakładać, iż rzeczywiście napastnikowi przypadła do gustu gra zespołu Michała Probierza w starciu z Czechami. - Kamil Stoch jest gwiazdą w Polsce i w krajach, w których skoki narciarskie są popularne, nie jest gwiazdą światowego formatu, na którego patrzą ludzie, firmy, sponsorzy ze wszystkich kontynentów - to jest ta różnica - twierdzi dr Parzelski.
- Zawodnicy są odpowiednio uczeni, żeby nie powiedzieć za dużo. Oczywiście, każdy sportowiec wybiera swoją drogę i przykładem tego jest rezygnacja ze współpracy z Huawei przez Roberta Lewandowskiego, tak jak Iga Świątek zrobiła to z Xiaomi. Gdy dzieje się dużo szumu wobec nich, to też nie jest dobrze dla marki - ocenia nasz rozmówca.
Ostatni taniec
Kolejny rok będzie dla Lewandowskiego trudną przeprawą. Piłkarz FC Barcelony musi stawić czoła poważnemu kryzysowi, a przecież jest o co walczyć. Duma Katalonii chce w końcu zabłysnąć w Lidze Mistrzów i obronić tytuł mistrza Hiszpanii.
Poza tym najważniejszy cel to niewątpliwie marcowe baraże o Euro 2024. Zespół Michała Probierza w półfinale zagra z Estonią, a w przypadku zwycięstwa o awans do turnieju głównego zmierzy się z kimś z pary Walia - Finlandia.
Presja będzie więc ogromna. Tym bardziej że Lewandowski przyznał niedawno w rozmowie z Mateuszem Święcickim, że decyzję w sprawie swojej dalszej kariery reprezentacyjnej podejmie przed Euro 2024.
- Dotarł na szczyt, bił rekordy, świetnie pracował nad własną psychiką i właściwym zarządzaniem zewnętrzną presją - docenia dr Parzelski i dodaje: - Ona naturalnie jest. Jak nie ma presji, to znaczy, że mówimy o sporcie amatorskim. W sporcie profesjonalnym presja wyniku, czy to z samego zawodnika, jego bezpośredniego otoczenia, szerokiego otoczenia, zawsze będzie.
Mateusz Byczkowski, WP SportoweFakty
Zobacz też:
Bayern chce gwiazdę Barcelony. Przeprowadzenie transferu będzie bardzo trudne
W czwartek mecz Legii, a tu pachnie ogromnym skandalem