Trener Stawowy zaprogramował nas na awans - rozmowa z obrońcą Cracovii, Adamem Marciniakiem

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Pamiętam wasze pierwsze spotkanie, bo treningi zaczęliście później, z trenerem Stawowym. Wiadomo było, że drużynę czeka rewolucja, bo wielu zawodników nie chciało zostać w I lidze, przyszli na ich miejsce nowi. Wierzyłeś już wtedy, że ten awans może udać się już w tamtym sezonie?

- Było małe zamieszanie, bo jeszcze parę dni przed tym pierwszym dniem w Cracovii kontaktował się ze mną trener Tomasz Kafarski, za chwilę było spotkanie z trenerem Stawowy, a w ogóle kontrakt z Cracovią podpisałem za trenera Dariusza Pasieki (śmiech). Wierzyłem w awans, bo jeśli nie Cracovia, to kto miał awansować z I ligi? Czuliśmy przez cały sezon, że damy radę. Od początku trener Stawowy zaprogramował nas na awans.

Po przyjściu do Cracovii zetknąłeś się z całkiem nowym stylem gry. Trudno było porzucić stare przyzwyczajenia boiskowe i nabrać nowych nawyków?

- Wielu z nas miało takie stare nawyki, które w szczególności w pierwszej rundzie trenerzy starali się wyplenić i nauczyć nas poprawnych rzeczy. Na początku to było faktycznie nowe, ale wydaje mi się, że szybko złapaliśmy, o co chodzi w filozofii trenera Stawowego i myślę, że głównie temu temu awansowaliśmy do ekstraklasy. Gdybyśmy przyjęli strategię większości - jeśli nie wszystkich - drużyn w I lidze, to byśmy nie awansowali.

Wielu ludzi mówiło, że wasz styl nie pasuje do I ligi, tymczasem pokazaliście, że można tak grać i może to być efektywne.

- Problem jest taki, że w Polsce na polityce, medycynie i piłce nożnej "znają się" wszyscy, a z całym szacunkiem dla dziennikarzy i ekspertów telewizyjnych, którym od kilku lat się wydaje, że najlepiej znają się na piłce, to może znają się, ale od tej strony kibicowskiej, a nie będąc w środku drużyny, nie można tak kategorycznie mówić czy coś pasuje, czy nie pasuje. Jeśli ktoś nie przebywa z drużyną, nie ogląda treningów, nie rozmawia z nami, nie rozmawia z trenerem, nie obserwuje nas, a takich ludzi poza ludźmi w klubie jest może dwóch, trzech i dobrze wiesz, kogo mam na myśli, to nie może wygłaszać tak kategorycznych sądów. My od początku wiedzieliśmy, że to jest dobre i każdy z nas to zaakceptował. To przyniosło efekt. Poza tym my Polacy narzekamy na wszystko. Więcej mówi się o złych rzeczach niż o dobrych. My byliśmy przekonani do tego, co robimy i nad czym pracujemy. W ekstraklasie powinno nam być łatwiej z tym stylem, bo chyba nikt nie będzie już z nami murował całym zespołem. W ekstraklasie jest mniej drużyn, które grają w oparciu o chaos i wybijanie, a taka gra wybija z rytmu.

Rundę jesienną poprzedniego sezonu miałeś świetną. Wielu mówiło o tobie jako o najlepszym lewym obrońcą ligi, ale wiosną tego nie potwierdziłeś. Wiesz już, dlaczego tak się stało?

- W sporcie tak jest, że po dobrej formie przychodzi lekki dołek. Przyczyn było na pewno kilka, ale mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko dobrze. W czasie letnich przygotowań mieliśmy zmieniony bodziec treningowy. Trenujemy ciężko, a dla mnie im ciężej, tym lepiej. Widzę po sobie, że moja dyspozycja fizyczna jest lepsza.

Celem postawionym przed wami jest awans do pierwszej ósemki. To realne zadanie?

- Trener Stawowy jest ambitnym człowiekiem i nas też tym zaraża, żeby nikogo się nie bać i przed nikim się nie uginać, także na boisku. Jeśli każdy kolejny mecz będziemy traktowali jak mecz o wszystko i będziemy grali o zwycięstwo na każdym terenie. Trzeba sobie stawiać ambitne cele, bo trudno sobie postawić za cel 13. miejsce.

SportoweFakty.pl poleca: Na nich warto zwrócić uwagę

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×