Jakub Więzik "zmasakrowany" przez dziennikarzy

Co taki zawodnik jak Jakub Więzik robi w ekstraklasowej drużynie, zastanawiają się wszyscy dziennikarze zajmujący się Śląskiem Wrocław. Napastnik w meczu z Pogonią Szczecin zaliczył słaby występ.

W meczu Śląska Wrocław z Pogonią Szczecin Portowcy prowadzenie objęli 53. minucie. Gospodarze musieli więc gonić wynik, a w związku z tym Stanislav Levy na boisko w 60. minucie wprowadził nominalnego napastnika, Jakuba Więzika. Ten zawodnik zastąpił Sebastiana Milę. - Już przed meczem wiedziałem, kiedy zejdę z boiska, więc nie było to dla mnie zaskoczeniem - wyjaśniał kapitan WKS-u.

Problem jednak w tym, że na boisku zameldował się właśnie Więzik. Gdy tylko pojawia się na murawie, wyszydzają go kibice, a jego gra u piłkarskich ekspertów wywołuje uśmiech politowania. Nie inaczej było i w poniedziałek, gdy Więzik na boisku nie wyróżnił się niczym innym poza żółtą kartką i bezsensownymi faulami.

Po meczu w kuluarach dało się nawet słyszeć, że Śląsk i tak dokonał sztuki remisując mecz w którym od 60. minuty grał dziesięciu na dwunastu. Na pomeczowej konferencji prasowej pytań o Więzika nie mogło oczywiście zabraknąć. Doszło nawet do tego, że jeden z dziennikarzy szkoleniowca WKS-u zapytał o to, dlaczego do ataku nie desygnował jednego z obrońców, który i tak zapewne spisałby się lepiej niż Jakub Więzik. - To jest wasza opinia. Kilka meczów temu do ataku wpuściłem Gavisha, a nie Więzika i było pytanie dlaczego wszedł środkowy obrońca, a nie napastnik. Teraz pytanie jest odwrotne. Nie zgadzam się z tym. Mogliśmy tak rozmawiać o 24 zawodnikach z kadry, kto jest ekstraklasowym zawodnikiem, a kto nie. Mamy kadrę jaką mamy i  robimy wszystko co w naszych siłach - mówił Stanislav Levy.

To jednak nie zadowoliło dziennikarzy, którzy dalej wałkowali temat przydatności Więzika na boisku. - Patrzę na zawodników podczas treningu. Jeżeli Więzik na treningach strzela bramki, zdobył dwa gole w drużynie rezerw, to było to powodem wiary u mnie, że w meczu z Pogonią też będzie w stanie zdobyć gola. Będziemy masakrować Więzika za 25 minut? Będę bronił każdego swojego piłkarza - wyjaśniał opiekun Śląska.

Trenerowi Śląska wielu zarzuca, że nie daje szans młodzieży. Tym razem na ławce rezerwowych nawet nie było napastnika Marcina Przybylskiego, który dobrze prezentował w meczach rezerw. - Marcin Przybylski miał dwa tygodnie ciężką chorobę. Trenuje od dwóch dni - skomentował Levy.

- Mamy kadrę, jaką mamy. Jeśli odejdzie dziesięciu, a przychodzi mniej, to kogoś brakuje. Sobota, Ćwielong, Gikiewicz, Mouloungui czy też Kowalczyk i Jodłowiec dużo nam dali, a teraz ich nie ma. Ale nie szukam alibi, pracujemy z tą kadrą i nie wiadomo, co będzie w styczniu, lutym. Może zostaniemy wzmocnieni? Będziemy o tym rozmawiać z nowym właścicielem i prezesem klubu. Może nie będzie nikogo nowego, może jeden? Gramy do końca rundy, a potem będziemy oceniać nasze możliwości. Na ten moment potrzebny jest czas. Jak będą możliwości, to powiem ilu potrzeba mi zawodników - podkreślił trener Śląska Wrocław.

Nie zmienia to jednak faktu, że Jakub Więzik ma za sobą jednak kolejny występ, który na pewno sympatyków mu nie przysporzy. Sam napastnik przez strefę mieszaną, gdzie dziennikarze rozmawiają z zawodnikami, przeszedł z telefonem przy uchu, co zwykł czynić zawsze po spotkaniach. Nie wiadomo więc, jak on sam ocenia swój występ. Może jest z niego zadowolony?

Źródło artykułu: