Tom Hateley, nowy lider Śląska Wrocław: "To nie koniec jego możliwości"

Jest wielkim kibicem Chelsea, a w Śląsku Wrocław przeszedł niesamowitą przemianę. Z rezerwowego stał się zawodnikiem podstawowego składu składu. Dziś nikt nie wyobraża sobie WKS-u bez Toma Hateleya.

Tom Hateley papiery na granie w piłkę nożną ma jak mało kto. Urodzony w Monte Carlo zawodnik pierwsze kroki w futbolu stawiał w barwach angielskiego Reading FC, z którego po wypożyczeniu do Basingstoke Town przeniósł się do Szkocji. Tam Anglik występował z sukcesami w drużynie Motherwell, z którą sięgnął po wicemistrzostwo kraju. Po rozwiązaniu kontraktu z tym klubem trafił na chwilę do występującego w niższej lidze Tranmere Rovers. Do Śląska Wrocław Tom Hateley przeniósł się zimą 2014, początkowo jako prawy obrońca, lecz szybko wylądował na pozycji "szóstki".
[ad=rectangle]
Jest synem Marka Hateleya, byłego piłkarza AS Monaco i AC Milanu, a także wnukiem Tony'ego Hateleya, grającego niegdyś dla Chelsea i Liverpoolu FC. Przed przyjściem do Śląska, w którym debiut zaliczył 16 lutego 2014 roku, Hateley junior mógł poszczycić się wicemistrzostwem Szkocji zdobytym w 2013 roku.

Trudne początki

Jego początki w Śląsku Wrocław nie były łatwe. Piłkarz miał bowiem problemy z tym, aby regularnie pojawiać się na boisku w podstawowym składzie. Trzeba jednak przyznać, że jeszcze nie tak dawno temu konkurencja w środkowej linii zielono-biało-czerwonych była naprawdę spora. W końcu w WKS-ie grali tacy zawodnicy, jak Sebastian Mila czy Lukas Droppa. Z kłopotu bogactwa na pewno zadowolony był Tadeusz Pawłowski, sami piłkarze już niekoniecznie.

Pomimo tego Hateley się nie poddawał i sumiennie pracował na treningach. - Lubię spojrzeć w oczy i obserwuję zawodników, jak przedstawiam skład. Jak Tom nie gra, to on coś tam pod nosem mruczy czy głową kiwa. Takie jest życie - mówił kilka miesięcy temu szkoleniowiec zielono-biało-czerwonych. - Nie chcę rozwijać jego tematu, ale Tom moim zdaniem powinien być trochę szczuplejszy. Nad tym będziemy pracować w najbliższym czasie - dodawał Tadeusz Pawłowski z uśmiechem na ustach.

Kuracja odchudzająca

Dietetyczka Śląska Wrocław potrafi zdziałać cuda, co przy połączeniu z silną wolą, może przynieść świetne efekty. Przekonał się o tym choćby Sebastian Mila, dziś zawodnik Lechii Gdańsk. Hateley przeszedł podobną drogę. - Tom jest w dobrej formie, a druga sprawa, znaleźliśmy parę rzeczy z panią dietetyk, które mu pozwolą może wejść na jeszcze wyższy pułap jego wydolności. Tom gra, ale równocześnie z tym zmieniliśmy troszeczkę jego sposób odżywiania. Nasza dietetyk poszła z żoną Toma do sklepu i pokazała jej, na co zwracać uwagę. Teraz czekamy, kiedy Tom zagra w reprezentacji Anglii - żartował trener WKS-u pod koniec 2014 roku.

W 2015 roku Hateley wywalczył sobie już miejsce już w podstawowym składzie Śląska. Anglik jest przez kibiców chwalony za swoją grę, Tadeusz Pawłowski również go komplementował.

- Czuję się pewnie. Zagrałem ostatnio kilka dobrych meczów, ale i tak najważniejsze jest dla mnie wygrywanie. Miło mi słyszeć, że zagrałem dobrze, jednak liczą się trzy punkty. Wyniki zawsze będą ważniejsze od indywidualnej oceny mojego występu - mówił piłkarz. - Nie ma zawodnika, który by się nie chciał rozwijać. Zawsze jest coś do poprawy, można nad czymś pracować. Wciąż mogę lepiej wykonywać stałe fragmenty gry. Zawsze jest miejsce na poprawę - dodawał.
[nextpage]- Tom w tej chwili swoją formą pokazuje, że nawet w tym wieku można zrobić postęp. Uważam, że on poszedł jeden szczebel wyżej. Stał się naszym pewnym, dobrym punktem. Bardzo mi się podoba jego czytanie gry, podania do przodu. Spełnia strategiczną rolę na boisku. Jest przykładem jeżeli chodzi o walkę, zaangażowanie. Bardzo się cieszę, że chłopcy się u nas rozwijają - komentował już sam szkoleniowiec.

W Śląsku... żyją w strachu

Teraz w Śląsku Wrocław w związku z Hateleyem... żyją w strachu. Dlaczego? - Bardzo się cieszę z formy Toma, a zarazem boję. Czytam, że po Douglasa z Lecha zgłosił się Celtic, to boję się, co będzie z Tomem - czy nie będzie chciał iść w ślady swoich przodków. Chociaż wiem, że Tom bardzo kibicuje Chelsea, ale tam raczej nie pójdzie. Bardzo się cieszę, że z zawodnika, który w zeszłym roku był zmiennikiem, bo wchodził z ławki, teraz zdecydowanie gra najrówniej w ciągu ostatnich miesięcy. Bardzo się cieszę, że go mam. Nie tylko podoba mi się na boisku, ale też poza nim -  jako człowiek, który pasuje do mojej filozofii. Jest zawsze wesoły, życzliwy. Cieszę się, że tak to wygląda - wyjaśnia Tadeusz Pawłowski.

To nie jest jedyny powód do obaw. Jak się okazuje, pomocnik Śląska Wrocław cały czas musi być w treningu. Brak regularnych zajęć wpływa negatywnie na jego formę

- U Toma najważniejsza rzecz jest taka, że musi regularnie trenować. On nie może mieć przerwy. Boimy się, żeby on nam nie wypadł i z powodu kontuzji czy urazu nie trenował, bo wtedy to jest całkiem innym Tom. Jak nie jest w treningu, to przeważnie ma jeden słabszy mecz. To wtedy nie jest taki Tom, którego znamy - komentuje Pawłowski.

Może być jeszcze lepszy, jak...

Forma Toma Hateleya może budzić optymizm, ale sam piłkarz nie może spocząć na laurach. Anglik zdaje sobie z tego sprawę. A nad czym ma głównie pracować? Nad strzałami.

- Tom się rozwija i myślę, że to jeszcze nie jest koniec jego możliwości. Musimy poprawić strzał z dystansu - to, żeby w ogóle nam strzelał gole. Nad tym trzeba popracować. Nie tylko się powinniśmy rozwijać jako zespół, ale żeby każdy robił indywidualne postępy. Uważam, że Tom może nam jeszcze dużo więcej pomóc. Cieszę się, że ma jeszcze kontrakt na kolejny rok, bo w sumie teraz w każdym meczu poza Marco Paixao wychodzą zawodnicy, którzy mają ważne umowy - podkreśla Tadeusz Pawłowski.

Sezon w T-Mobile Ekstraklasie wkracza już w decydującą fazę. Do końca rozgrywek pozostało zaledwie parę meczów. Wrocławianie walczą o to, aby w tabeli uplasować się na takim miejscu, które da im możliwość gry w europejskich pucharach. Od tego mają zależeć najbliższe plany WKS-u.

- W przyszłym tygodniu chcemy zrobić badania wydolnościowe, żeby sobie już wyznaczyć pracę przygotowawczą na przyszły rok. Bardzo ważną rzeczą jest jednak to, co się wydarzy w najbliższych trzech tygodniach - podsumowuje Tadeusz Pawłowski.

 

Źródło artykułu: