"Człowieku, skąd Ty się wziąłeś?" - wyjątkowa historia Ernesta Wilimowskiego

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Grał w niemieckiej kadrze (w sumie zaliczył osiem meczów, w których strzelił 13 bramek), reprezentował barwy m.in. TSV 1860 Monachium. Stał się częścią niemieckiej historii piłki nożnej. Jeździł również po całej Europie i występował przed żołnierzami III Rzeszy w meczach pokazowych.
Zmarł w zapomnieniu

W ostatnich latach II wojny światowej grał trochę w Krakowie, potem słuch o nim zaginął, był nawet ranny. Po 1945 roku osiadł na stałe w Karlsruhe, grał jeszcze kilkanaście lat w niemieckich klubach (m.in. Augsburgu czy Kaiserslautern). - Był nawet zawiedziony, że Herberger nie powołał go do kadry na mistrzostwa świata w 1954 roku, które Niemcy wygrali - mówiła podczas jednego ze spotkań w Tarnowskich Górach Sylwia Haarke. - Miał co prawda już 38 lat, ale czuł się na siłach, aby walczyć z najlepszymi na świecie.

Niemcy pisali o nim Ernst Willimowski, on jednak się temu sprzeciwiał. - Nie żaden Ernst, a Ernest i Wilimowski nie przez dwa 'l', a jedno - tłumaczył dziennikarzom. - Nie zniemczajcie mnie na siłę. Jestem Górnoślązakiem. Z krwi i kości.

Ożenił się z Klarą Mehne, założył rodzinę (czwórka dzieci), został urzędnikiem. Nie chciał pozostać przy piłce, odrzucił nawet ofertę pracy z Niemieckiego Związku Piłkarskiego. - Tata miał wielki żal, że jego kariera tak się potoczyła. Czuł bezsilność. Bo co innego mógł czuć człowiek, który nie miał żadnego wpływu na to, że świat opanowała wojna - dodaje jego córka.

Władze komunistycznej Polski wykreśliły go z kart historii. Nazwisko Wilimowski było tematem tabu. - Zdrajca, volksdeutsch, szkop, morderca - w ten sposób o nim mówiono. Nie był zapraszany na uroczystości, nie otrzymywał z Polski żadnych przyjacielskich sygnałów.

Dopiero w 1995 roku działacze Ruchu wpisali go na listę gości z okazji 75-lecia istnienia klubu. Na Cichej o nim nigdy nie zapomniano. Kibice zawsze traktowali go jak bohatera, nawet wtedy gdy władze PRL-u tego zakazywały. Chciał przyjechać, ale nie czuł się najlepiej (miał już problemy nowotworowe z żołądkiem i wątrobą), na dodatek chorowała jego żona.

Zmarł w zapomnieniu - 30 sierpnia 1997 roku. Niemiecka prasa dosłownie dwoma zdaniami odnotowała jego śmierć. Na pogrzebie byli tylko najbliżsi, przyjaciele, znajomi. Niemiecka federacja przesłała kondolencje i wieniec. Polski Związek Piłki Nożnej? Zapomniał o jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii naszego kraju. Mimo że komuniści już nie rządzili naszym krajem, a z nazwiska Wilimowski zdjęto klątwę.

W przyszłym roku - z okazji stulecia urodzin piłkarza - na rynku ma pojawić się powieść autorstwa chorwackiego pisarza, Miljenko Jergovicia. Wilimowski z tym krajem nie miał za wiele wspólnego (może poza tym, że grając w reprezentacji III Rzeszy strzelił Chorwatom trzy gole w dwóch meczach), co świadczy o tym, że talent "Eziego" wykraczał daleko poza granice Polski i Niemiec.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×