GKS Katowice sezon rozpoczął od zwycięstwa z Wigrami Suwałki. Jednak w kolejnych spotkaniach katowiczanie spisywali się poniżej oczekiwań. Co prawda GieKSa wygrała u siebie z MKS-em Kluczbork, ale komplet punktów z Katowic wywieźli piłkarze Zagłębia Sosnowiec, Miedzi Legnica i Sandecji Nowy Sącz. Ślązacy nie lepiej spisują się na wyjazdach, gdzie zdobyli trzy punkty.
W starciu z Sandecją GKS gola stracił już w 2. minucie, a piłkę do własnej bramki skierował Povilas Leimonas. Katowiczanie dwukrotnie doprowadzili do wyrównania, ale w końcówce to rywale zadali decydujące ciosy i odnieśli zwycięstwo. - Nie mogę odmówić zawodnikom determinacji i ambicji, bo zostawili kawał zdrowia na boisku. Jedyne o co mogę mieć pretensje, to sytuacja, w której straciliśmy pierwszą bramkę. Tak doświadczeni zawodnicy dają się objechać i prowokujemy sytuację, gdzie z niczego tracimy gola. Sandecja się cofnęła i mimo skomasowanej obrony była cały czas groźna - powiedział trener GKS-u Katowice, Piotr Piekarczyk.
Po straconej pierwszej bramce Ślązacy dominowali, ale mieli problem ze sforsowaniem formacji defensywnej Sandecji. - W trudach tworzyliśmy akcje ofensywne, były sytuacje, ale zabrakło szczęścia w niektórych momentach i dogrania. Trudno się gra, gdy trzeba gonić wynik. Umiejętności nie zabrakło, ale szczęścia. Nie można odpuszczać krycia w drugiej linii. Podziękuję zawodnikom za walkę - stwierdził Piekarczyk.
W drugiej połowie grę GKS-u ożywili Paweł Szołtys i Krzysztof Wołkowicz. Ten pierwszy zdobył bramkę dla katowickiego klubu. - Wejście Pawła Szołtysa oceniam jako dobre, strzelił bramkę i miał jeszcze jedną sytuację, którą mógł lepiej zakończyć. Szołtysowi i Wołkowiczowi zabrakło trochę techniki prowadzenia piłki, bo wychodzili na czyste sytuacje i dali się dogonić obrońcom. Goniliśmy wynik i liczyłem na to, że świeża krew coś wniesie do meczu - ocenił Piekarczyk.