Bundesliga. Borussia Dortmund zostawiła w tyle Bayern Monachium już przed startem sezonu. Frustracja mistrza Niemiec

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: trening piłkarzy Bayernu Monachium
Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: trening piłkarzy Bayernu Monachium

Bayern został w tyle już przed otwarciem letniego okna transferowego. W Monachium narasta frustracja, bo na krajowym rynku rządzi Borussia Dortmund.

- Aby w przyszłym sezonie osiągnąć sukces, musimy się wzmocnić. Mam nadzieję, że tego lata Bayern zdziała coś dobrego na transferowym rynku - opowiadał pod koniec czerwca Robert Lewandowski dla goal.com. Polak kolejny raz dopomina się o transfery w Bayernie Monachium i liczy na hitowe wzmocnienia. W końcu napastnik marzy o wygraniu Ligi Mistrzów. Musi zrobić to z Bawarczykami, bo ci ani myślą, żeby go oddać do innego klubu.

Jeszcze wcześniej "Lewy" apelował do Bayernu o ściągnięcie rezerwowego napastnika. - Klub musi sprowadzić piłkarza, który będzie w stanie pomóc od razu. Nie możemy czekać na niego np. dwóch lat - powiedział w rozmowie z "Kickerem". Niemiecka prasa, regularnie powołując się na swoje informacje, pisze, że większość drużyny jest wściekła na nieudolną politykę transferową klubu. Jednak tylko Lewandowski ma odwagę mówić o tym głośno.

"Bayern dostał kolejnego kosza"

- Gdybyś wiedział, co już wiemy o składzie na przyszły sezon - uśmiechnął się w lutym Uli Hoeness. Prezes Bayernu Monachium rozmawiał o transferach w programie "Doppelpass" na antenie Sport1 i zapowiedział, że Bawarczycy nie będą próżnować w letnim oknie transferowym. Dziś Niemcy cytują tę wypowiedź i głośno nabijają się z Bayernu.

ZOBACZ WIDEO Joanna Jóźwik wreszcie biega. "Potrzebowałam mocnej głowy"

Przed końcem sezonu mistrz Niemiec potwierdził trzy transfery za 118 mln euro. Przyjdą Lucas Hernandez, Benjamin Pavard i Jann-Fiete Arp. Pierwsi dwaj to obrońcy, a trzeci to 19-letni napastnik bez większych szans na regularną grę w przyszłym sezonie.

Skrzydła, czyli największa luka po Arjenie Robbenie i Francku Riberym wciąż pozostaje nieobsadzona. - Bayern wciąż bez skutku poszukuje skrzydłowych - to jest główny temat - tłumaczył kilka tygodni temu dla WP SportoweFakty Stephan Uersfeld, niemiecki korespondent "ESPN".

-> Robert Lewandowski znowu apeluje do Bayernu Monachium. "Polak nie potrzebuje zmiennika"

Do Bayernu przymierzano już wielu bocznych pomocników, jak dotąd żaden nie dotarł na Saebener Strasse. Przedawnia się temat Calluma Hudsona-Odoia z Chelsea i Nicolasa Pepe z Lille, a Leroy Sane wciąż waha się między Manchesterem City a Bayernem. Z kolei Timo Werner - jak zapewnia "Kicker" - jeśli w ogóle ma wzmocnić Bawarczyków, zrobi to najpewniej dopiero w 2020 roku, kiedy wygaśnie jego kontrakt z RB Lipsk.

Monachium nie jest już dla piłkarzy tak atrakcyjnym kierunkiem, co kiedyś. - Minęły czasy, kiedy Bayern wykonywał jeden telefon, a zawodnik od razu wsiadał do samolotu - przyznał cytowany przez "Bilda" Reiner Calmund, były prezes Bayeru Leverkusen. Mistrzom Niemiec brakuje argumentów nawet w rozmowach z bardzo młodymi graczami. Było tak z Seppem van den Bergiem, który mimo desperackich prób ze strony Bayernu i tak wybrał Liverpool. "Mistrz kraju dostał kolejnego kosza" - podsumowała gazeta "Tz" i przypomniała inne transferowe niewypały z tego lata - Ozana Kabaka, Matthijsa de Ligta i wspomnianego wcześniej Hudsona-Odoia.

W Monachium narasta frustracja. Nawet u wcześniej chętnego do wypowiedzi Hoenessa. - Powinniśmy świętować dwa ostatnie tytuły, a wszyscy mówią o transferach i w ten sposób definiują klub. Zaczyna mnie to powoli denerwować - zagrzmiał. I będzie grzmiał dalej, bo Borussia Dortmund, największy rywal w walce o mistrzostwo, nakłada na nich jeszcze większą presję. Zaklepała sobie pięć świetnych transferów już przed 1 lipca, kiedy oficjalnie otwiera się okno transferowe.

Mistrzowie okazji

Dortmundczycy na razie wydali niewiele więcej od Bayernu. Za 127,5 mln euro kupili pięciu piłkarzy, którzy są zdolni z miejsca rywalizować o pierwszy skład. Wszyscy to nazwiska sprawdzone na niemieckich boiskach. Paco Alcacer błyszczał podczas gry na wypożyczeniu, a już w listopadzie został wykupiony z Barcelony. Z kolei Thorgan Hazard, Nico Schulz i Julian Brandt to jedni z nielicznych piłkarzy, którzy w minionym sezonie Bundesligi wykonali ponad 50 dryblingów i zaliczyli ponad 50 kluczowych podań.

Transfery BVB uzupełnia Mats Hummels, który wraca na Signal Iduna Park po trzech latach w Bayernie. Obrońcy nie udało się nawiązać wspólnego języka z Niko Kovacem, do tego do Monachium przyszli nowi obrońcy, więc postanowił znaleźć sobie inny klub. Chciał pozostać w Niemczech, dlatego przyjął ofertę Borussii. 30-latek powinien być spokojny o grę: BVB widzi w nim lidera defensywy na przyszły sezon.

Borussii jak dotąd udaje się zrobić to, co nie wychodzi Bayernowi. Klub z Zagłębia Ruhry już przed 1 lipca znalazł zawodników na kluczowe dla siebie pozycje. Alcacer sprawdził się jako bardzo dobry napastnik i od razu został wykupiony. Hazard wypełni lukę na skrzydle po Christianie Pulisicu, którzy przeszedł do Chelsea, Schulz zapewni jakość na lewej stronie, Brandt po świetnej rundzie wiosennej wzmocni konkurencje w pomocy, a Hummels wniesie dużo doświadczenia w obronie.

Hans-Joachim Watzke i Michael Zorc wyciągnęli wnioski z koszmarnego dla ich klubu finiszu sezonu. Borussia miała nawet dziewięć punktów przewagi, a i tak nie zdobyła mistrzostwa Niemiec. Zmasowana ofensywa transferowa to jasny sygnał, że BVB nie zadowoli się drugim miejscem w lidze i dalej będzie zażarcie walczyć z Bayernem.

Czytaj też: Piłkarz Borussii Dortmund wygrał z koszmarną kontuzją, ale nie chce ryzykować. Dario Scuderi zakończył karierę

Komentarze (2)
avatar
Zorkin 1
3.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
mam nadzieje że Bayern odpadnie w tym roku w fazie grupowej LM. A Borussia wkoncu zagra jak przystało i zabierze tytul do siebie 
avatar
prawdziwy realista
1.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
tak dawno nie robili transferów ze zapomnieli jak to się robi