Totolotek Puchar Polski. Widzew - Śląsk. Sprawdził się najczarniejszy scenariusz. Pich spodziewał się trudnej przeprawy

WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Robert Pich
WP SportoweFakty / Dawid Gaszyński / Na zdjęciu: Robert Pich

Do wielkiej niespodzianki doszło we wtorkowym meczu Totolotek Pucharu Polski. Widzew Łódź skutecznie wypunktował Śląska Wrocław i wyelimonował wyżej notowanego rywala z rozgrywek. Robert Pich spodziewał się trudnej przeprawy na gorącym terenie.

Pierwsza porażka ekipy z Dolnego Śląska przyszła w najmniej spodziewanym momencie. Wrocławianie w dalszym ciągu są niepokonani w PKO Ekstraklasie, a za nami już dziewięć kolejek. Dobra gra w rozgrywkach ligowych nie przepadła bez echa - Śląsk Wrocław zrobił gigantyczny skok w porównaniu z poprzednim sezonem i jest wiceliderem.

Każda seria ma kiedyś swój kres. Piłkarze prowadzeni przez Vitezslava Lavickę przegrali na wyjeździe z Widzewem Łódź 0:2. W działaniach czołowej drużyny najwyższej klasy rozgrywkowej brakowało zadziorności. To wszystko wykorzystał drugoligowiec, który awansował do 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski.

Zobacz takżeTotolotek Puchar Polski. Śląsk był za mało aktywny, a Widzew był cierpliwy

Widzewiacy byli zabójczy w końcówce. Konrad Gutowski otworzył wynik w 85. minucie, a w doliczonym czasie gry "jedenastkę" na bramkę zamienił Marcin Robak. Na łódzkim boisku zawsze ciężko się rywalizuje. Wszystko z powodu fanatycznych kibiców, którzy głośnym dopingiem wspierają swój zespół, a przyjezdnym urządzają piekło. - Wiemy, że na stadionie w Łodzi zawsze jest bardzo dużo kibiców i atmosfera będzie dla nas ciężka. Oczekujemy naprawdę trudnego meczu i będziemy na to się przygotowywać. Widzewa nie ma co lekceważyć - mówił Robert Pich już po losowaniu 1/32 finału. Jak widać, sprawdził się najczarniejszy scenariusz Słowaka.

Starcie w Łodzi było rozgrywane "na raty". Mecz został przerwany przez chuliganów gości, którzy w 20. minucie rozpętali awanturę na stadionie. Sędzia Wojciech Myć zatrzymał spotkanie na kilka minut i poprosił piłkarzy, aby opuścili murawę.  Do groźnej sytuacji doszło też w Wejherowie. Miejscowi fani w pewnym momencie wystrzelili rakiety w kierunku bramkarza Lechii, Zlatana Alomerovicia. Mecz był kontynuowany, a gdańszczanie rzutem na taśmę wygrali 3:2. Ważniejsze od wyniku jest zdrowie zawodników. Sympatycy Gryfa sympatyzują z fanami Arki Gdynia, więc nikt z Gdańska nie spodziewał się miłego przyjęcia. Takie sceny jednak nigdy nie powinny się zdarzyć. Milimetry dzieliły od tragedii.

Zobacz takżeTotolotek Puchar Polski. Gryf - Lechia. Milimetry dzieliły od tragedii, sędzia kazał grać! Zlatan Alomerović w szoku

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Grzegorz Krychowiak w wysokiej formie. "Nagrodę dla zawodnika meczu dedykował swojemu ojcu"

Źródło artykułu: