Sprawę awansu rozstrzygnęły między sobą drużyny z jednego miasta. Sensacja? Nie, ale mała niespodzianka tak, ponieważ w półfinałach nie były rozstawione i mierzyły się z przeciwnikami na wyjazdach. Ponadto Resovia w rundzie wiosennej była w przeciętnej formie, a Stal Rzeszów już po restarcie ligi znalazła się nawet w strefie spadkowej. W szalonym sezonie nie powinien jednak dziwić jeszcze jeden zwrot akcji na jego finiszu.
W podkarpackim mieście ten mecz był piłkarskim wydarzeniem ćwierćwiecza. Przez 26 lat ani Resovii, ani Stali Rzeszów nie było na drugim poziomie rozgrywek. Odbudowa pozycji obu klubów na piłkarskiej mapie Polski zbiegła cię w czasie. W piątek awansować mógł jednak tylko jeden z nich. Rzeszowianie rozegrali już derby w sezonie zasadniczym, ale stawka tamtych spotkań razem wzięta nie równała się tej w piątek.
Nikt nie spodziewał się otwartego meczu. Drużyny znają dobrze swoje atuty, więc były przygotowane taktycznie. Ponadto zmęczone rekordowo długim sezonem oraz świadome stawki meczu nie zdecydowały się na podjęcie ryzyka. Szczególnie po zawodnikach Stali było widać stres. Ani jedno ich uderzenie, czy dośrodkowanie w pierwszej połowie nie było niebezpieczne dla Marcela Zapytowskiego.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
Resovia była aktywniejsza, prowadziła grę, ale też nie zagrażała często bramce przeciwnika. Zrobiło się gorąco raz po strzale Maksymiliana Hebela. Wiktor Kaczorowski wypuścił piłkę w pierwszym tempie, ale zdążył się jeszcze sam zaasekurować i nie pozwolił na dobitkę z bliska Danielowi Świderskiemu.
W drugiej połowie trzeba było już gorzko przyznać, że mecz nie dźwigał oczekiwań. Jakość ataków z obu stron była opłakana i tylko od czasu do czasu pachniało golem. Po 90 minutach publiczność mogła już być delikatnie znużona, a sędzia Sebastian Krasny musiał jeszcze zarządzić dogrywkę. Z reporterskiego obowiązku należy odnotować, że również w drugiej części lepszą okazję miała Resovia. W polu karnym Stali zakotłowało się po wrzutce Maksymiliana Hebela z rzutu wolnego i Wiktor Kaczorowski zmierzył się ze strzałem Karola Twardowskiego.
W dogrywce na boisku zrobiło się więcej miejsca, a mniej było koncentracji i dyscypliny. Strzałów, także tych celnych, przestało brakować, ale żaden nie rozstrzygnął rywalizacji. Dlatego lepszą drużynę wyłonił dopiero konkurs rzutów karnych, w którym lepsza była Resovia. Przez sześć serii piłkarze wykonujący jedenastki byli skuteczni. W tej ostatniej Grzegorz Płatek pokonał Wiktora Kaczorowskiego, ale Wiktor Kłos nadział się na obronę Marcela Zapytowskiego.
Zapytowski został bohaterem zespołu po raz drugi. We wtorek również on pomógł w konkursie rzutów karnych wyeliminować Bytovię Bytów. Solidna defensywa i błyskotliwy bramkarz zaprowadziły Resovię do Fortuna I ligi.
Resovia - Stal Rzeszów 0:0 k. 7:6
Rzuty karne:
1:0 - Dawid Kubowicz
1:1 - Marcel Kotwica
2:1 - Mateusz Geniec
2:2 - Wojciech Reiman
3:2 - Serhij Krykun
3:3 - Radosław Sylwestrzak
4:3 - Adrian Dziubiński
4:4 - Piotr Głowacki
5:4 - Kamil Radulj
5:5 - Krystian Pieczara
6:5 - Karol Twardowski
6:6 - Damian Kostkowski
7:6 - Grzegorz Płatek
X - Wiktor Kłos
Składy:
Resovia: Marcel Zapytowski - Matusz Geniec, Dawid Kubowicz, Sebastian Zalepa, Radosław Adamski - Konrad Domoń - Maksymilian Hebel (94' Adrian Dziubiński), Grzegorz Płatek, Kamil Radulj, Serhij Krykun - Daniel Świderski (81' Karol Twardowski)
Stal: Wiktor Kaczorowski - Radosław Sylwestrzak, Damian Kostkowski, Sławomir Szeliga, Piotr Głowacki - Patryk Plewka (62' Wiktor Kłos), Wojciech Reiman, Marcel Kotwica, Damian Michalik (49' Dariusz Jarecki) - Grzegorz Goncerz (85' Krystian Pieczara), Artur Pląskowski (114' Błażej Szczepanek)
Żółte kartki: Domoń, Zapytowski (Resovia) oraz Głowacki, Jarecki (Stal)
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków)
Czytaj także: Fabian Piasecki najlepszym strzelcem Fortuna I ligi. Poprawił wynik poprzedniego króla
Czytaj także: Stal Stalowa Wola spadła w ostatniej kolejce. Trener Szymon Szydełko: Jesteśmy frajerami i musimy z tym żyć