Lewandowski "więźniem" Bayernu. Polak zamknięty w złotej klatce

Robert Lewandowski podjął ryzykowną grę. Wraz z Pinim Zahavim znów wystawia na próbę cierpliwość działaczy i kibiców Bayernu. W Monachium stawiają "Lewemu" pomnik za życia, ale jego agent robi wszystko, by pojawiła się na nim rysa.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Robert Lewandowski Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Podczas gdy Robert Lewandowski cieszy się urlopem nad Morzem Śródziemnym, Pini Zahavi pracuje w pocie czoła. Pojawiające się w angielskich, francuskich i hiszpańskich mediach informacje o zainteresowaniu "Lewym" ze strony Manchesteru City, Chelsea, PSG czy Realu Madryt to nic innego jak efekt zakulisowych działań agenta. To metody, którymi Zahavi posługuje się od dekad.

Kapitan reprezentacji Polski bardziej niż w poprzednich latach zaprasza kibiców do śledzenia w mediach społecznościowych spędzanych beztrosko w otoczeniu najbliższych wakacji. Sprawia to wrażenie, że pozostaje niewzruszony medialnymi spekulacjami na temat swojej przyszłości, ale trudno dać wiarę temu, że Zahavi działa na własną rękę, a piłkarz nie ma pojęcia o tym, że jego menedżer rozmawia z europejskimi potęgami. Więcej TUTAJ.

Wszystkie chwyty dozwolone

Podobny spektakl zafundowali przecież światu w 2018 roku. "Lewy" zatrudnił wtedy "agenta od zadań specjalnych", jak nazywa się w środowisku Zahaviego, by ten sfinalizował jego wymarzony transfer do Realu. Bayern jednak nie ugiął się pod presją, a sagę z Polakiem w roli głównej zakończyło przedłużenie kontraktu z monachijskim klubem w sierpniu 2019 roku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!

Teraz sytuacja się powtarza. Umowa Lewandowskiego wygasa za dwa lata, więc Zahavi sięga po sprawdzone chwyty. Dla niektórych to ciosy poniżej pasa. Uliemu Hoenessowi i Karlowi-Heinzowi Rummeniggemu, którzy dotąd rządzili Bayernem, sposób działania Izraelczyka się nie podobał, czemu dawali wyraz przy każdej okazji. Z kolei kibice Bayernu mogą się poczuć, jakby "Lewy" wbijał im nóż w serce. Fani budują mu pomnik za życia, ale Zahavi go permanentnie odbrązawia.

- Nie sądzę, by Zahavi przeginał. W mojej opinii, po prostu podtrzymuje zainteresowanie swoim klientem i trzyma sobie wszystkie opcje otwarte - mówi WP SportoweFakty Tomasz Urban, ceniony znawca fussballu. - Ruch wokół Lewandowskiego sprawi, że jeśli Bayern będzie chciał związać się z Robertem na dłużej, będzie musiał więcej mu zapłacić. Zahavi gra więc w interesie własnego klienta i póki co, nie przekracza żadnej granicy - dodaje komentator Bundesligi w "Eleven Sports" (2017-21).

Między innymi ze względu na agresywną politykę negocjacyjną Zahaviego i kontrolowane przez niego przecieki do mediów w Monachium nie ma już Alaby. Władze Bayernu nie dały się wodzić za nos agentowi, ale Alaba, z całym szacunkiem, to nie Lewandowski, który w dwóch ostatnich sezonach strzelił dla Bayernu 103 gole w 87 meczach, pomagając wstawić do klubowej gabloty trofeów 7 pucharów, w tym ten za wygranie Ligi Mistrzów.

W złotej klatce

Bayern zrobi więc wiele, by go zatrzymać, ale ten medal ma dwie strony. Z jednej, Zahavi może windować wymagania, a Bayern przymknie oko na jego grę. Z drugiej, podpisując kontrakt bez klauzuli odejścia, "Lewy" skazał się na "dożywocie" w Monachium. Jest więźniem Bawarczyków. W złotej klatce, ale jednak.

- Za każdym razem, jak pojawi się jakiś artykuł, że Lewandowski chce od nas odejść, wyciągam z szafy jego kontrakt, patrzę do kiedy obowiązuje i spokojnie sobie dalej pracuję - mawiał Rummenigge. Oliver Kahn, który latem zastąpił "Kallego" za sterem, też nie chciałby zaczynać rządów przy Saebener Strasse od "uwolnienia" Lewandowskiego.

- Robert być może rzeczywiście chciałby spróbować czegoś nowego, ale wszystko jest w rekach Bayernu, a ten go nie puści. Po pierwsze, by ściągnąć następcę, monachijczycy musieliby sięgnąć bardzo głęboko do sejfu, a nie jest to sprzyjający okres dla tego typu inwestycji. Po drugie, niełatwo będzie Bayernowi znaleźć piłkarza, który zastąpiłby "Lewego", nie powodując utraty jakości - tłumaczy Urban.

Nasz rozmówca nie wyklucza jednak scenariusza, w którym Lewandowski nie będzie związany z Bayernem do końca kariery: - W tym oknie jego transfer nie jest możliwy. Bayern nie będzie teraz szukał naprędce zastępcy. Inna sytuacja będzie w 2022 roku, kiedy Lewandowski będzie miał rok do końca kontraktu.

Za miesiąc "Lewy" skończy 33 lata, ale w jego przypadku wiek to tylko liczba. Sam nie ukrywa, że pod względem biologicznym jest dużo młodszy, więc przed nim jeszcze kilka sezonów gry na najwyższym poziomie. Dotąd sądzono, że jeśli odejdzie z Monachium, to tylko po to, by ruszyć do Major League Soccer. Teraz w grę wchodzą najlepsze ligi Europy.

Lewandowski jest najlepiej opłacanym piłkarzem Bundesligi. Umowa z Bayernem gwarantuje mu ok. 20 mln euro rocznie plus bonusy. Wg "Forbesa", lepiej od Polaka zarabia tylko 7 piłkarzy na świecie: Leo Messi, Cristiano Ronaldo, Neymar, Kylian Mbappe, Mohamed Salah, Paul Pogba i Antoine Griezmann.

Wysokość kontraktu nie jest zatem głównym powodem, dla którego "Lewy" chciałby odejść z Bayernu. Dzięki grze w Anglii czy Hiszpanii mógłby dotrzeć do szerszego grona kibiców. Pod względem popularności Bundesliga, głównie ze względu na barierę językową, znacznie ustępuje oglądanym na całym świecie La Liga i Premier League. Choć z drugiej strony, już jako zawodnik Bundesligi stał się globalną marką i został wybrany Piłkarzem Roku FIFA (2020).

Nie ma jak w Monachium

Co zatem może pchać Polaka do zmiany otoczenia? - Gdyby szukać argumentów za odejściem, to w Bayernie "Lewy" jest spełniony. Osiągnął w zasadzie wszystko, co mógł osiągnąć, zarówno na niwie klubowej, jak i indywidualnej -  mówi Urban, dodając: - Tak jak w poprzednim sezonie napędzała go pogoń za rekordem Gerda Muellera, tak z każdym kolejnym sezonem coraz trudniej o dodatkową motywację. Coraz trudniej wyznaczać sobie nowe cele przy takim dorobku.

Faktycznie, Bundesliga może być już za ciasna dla "Lewego". Ma w dorobku 9 mistrzostw Niemiec, a z Bayernem wygrał Bundesligę 7 razy z rzędu. Do tego jest sześciokrotnym królem strzelców Bundesligi - tylko Gerd Mueller ma w kolekcji więcej armatek (7) dla najskuteczniejszego gracza ligi. W strzeleckiej klasyfikacji wszech czasów Bundesligi ustępuje tylko Muellerowi, do którego traci 88 bramek.

A może nie ma jak w domu? Przy Saebener Strasse wymiana pokoleniowa przebiegła bezboleśnie. Arjena Robbena i Francka Ribery'ego z powodzeniem zastępują Serge Gnabry, Kingsley Coman czy Leroy Sane. W Monachium "Lewy" nie musi martwić się o serwis, bo dbają o to też Joshua KimmichLeon Goretzka, Alphonso Davies i przeżywający drugą młodość Thomas Mueller.

Ponadto w Bundeslidze ma status największej gwiazdy, a zmiana otoczenie niesie ze sobą ryzyko. Gdziekolwiek by nie odszedł, zaczynałby z niższego pułapu. W Premier League roi się od gwiazd, a LaLiga to królestwo Messiego. A w samym PSG byłby w cieniu Neymara czy Kyliana Mbappe. Poza tym władze Bayernu liczą się z jego zdaniem, czemu dały wyraz, zmieniając politykę transferową. Monachium wciąż wygląda jak najlepsze miejsce dla Lewandowskiego.

- Czy najlepsze? Nie wiem, ale wciąż znakomite - mówi Urban. - Przecież to jeden z największych klubów na świecie, mający rokrocznie potężne aspiracje. Dodatkowo "Lewy" będzie miał też okazję popracować z Julianem Nagelsmannem, który jest mistrzem w rozwijaniu piłkarzy. Być może dostrzeże coś, co pozwoli Robertowi zrobić jeszcze jeden krok naprzód? No i w dalszym ciągu można się zastanawiać, czy nie gonić tego ostatecznego rekordu Gerda Muellera i nie spróbować zostać najlepszym strzelcem w historii Bundesligi - kończy Urban.

Wspomniany Mueller zdobył w Bundeslidze 365 bramek, a licznik trafień Lewandowskiego wskazuje teraz 277. Biorąc pod uwagę ostatnie sezony, dogonienie "Bombera" zajmie Polakowi trzy lata.

Czy Robert Lewandowski powinien dążyć do zmiany klubu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×