Portugalczyk zrobił "prezent" kibicom kadry i prezesowi PZPN Cezaremu Kuleszy, prosząc o rozwiązanie kontraktu na trzy miesiące przed turniejem barażowym, którego stawką jest wyjazd na mundial. Argument? Propozycja z "jednego z najlepszych klubów świata", a w tym gronie są jego zdaniem Internacional Porto Alegre i Flamengo Rio de Janeiro.
Najpierw nie dowierzano w te doniesienia, teraz sprawa jest już jasna, bo kuriozalny wniosek Paulo Sousy potwierdził Cezary Kulesza (więcej TUTAJ). Selekcjoner połasił się więc na ofertę z Ameryki Południowej i dla spełnienia tego planu jest gotów rzucić walkę o wyjazd z reprezentacją Polski na mistrzostwa świata.
Postawa Portugalczyka jest nie tylko niepoważna. To przejaw zwyczajnego braku szacunku do federacji, w której obecnie pracuje i skrajne tchórzostwo. To on w połowie listopada zgodził się na absencję Roberta Lewandowskiego w zamykającym grupową część eliminacji meczu z Węgrami, w efekcie przegraliśmy 1:2 i straciliśmy rozstawienie w losowaniu półfinałów barażów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak Lewandowski to trafił?! Kapitalny strzał!
Sousa przyłożył rękę do tej kompromitacji, szanse na wyjazd do Kataru znacznie spadły, a teraz nie chce brać odpowiedzialności na swoje barki. Woli ucieczkę do pracy w klubie, zaś wyjazdowym starciem z Rosją niech zajmie się ktoś inny.
Sytuacja, do jakiej doszło w trakcie świąt Bożego Narodzenia, jest beznadziejna pod każdym względem. Można oczywiście zatrzymać Sousę, zmusić go do poprowadzenia kadry w barażach, lecz po pierwsze jego motywacja w walce o najważniejszy turniej czterolecia dla Polski będzie już bardzo wątpliwa, po drugie żaden z piłkarzy nie będzie traktować poważnie człowieka, który w najważniejszym momencie był gotów zdezerterować.
Można też pozwolić Sousie odejść, tyle że jego następca zostanie wrzucony na bardzo głęboką wodę - z perspektywą raptem trzech dni treningów przed półfinałem z Rosją i bez elementarnej znajomości zespołu od środka.
Cezary Kulesza ma twardy orzech do zgryzienia, a tego bałaganu narobił mu Zbigniew Boniek. Zatrudnienie Sousy było przecież jego autorską decyzją. Rozmowy toczono w takiej tajemnicy, że nie wiedziała o nich nawet spora część pracowników PZPN. "Bello di notte" rozczulał się nad CV Sousy, w rozmowie z "Piłką Nożną" mówił, że takiego nie miał od 30 lat żaden polski trener, a dziś może tylko za swój wybór świecić oczami.
Już zatrudniając Sousę, Boniek próbował gasić pożar po tym jak przestrzelił z Jerzym Brzęczkiem. Dziś zresztą Brzęczek może się śmiać do rozpuku. Wymieniono go na selekcjonera, który miał być gwarantem sukcesu na Euro, tymczasem spektakularnie je zawalił, a przed następnym dużym turniejem jest gotów ewakuować się do Brazylii.