Pokonali Juventus, wyeliminowali Bayern. Poprzeczka przed piłkarzami Villarrealu poszła jeszcze mocniej w górę, ponieważ w półfinale trafili na Liverpool. Po półtorej dekady, zespół z Estadio de la Ceramica ponownie próbuje spełnić marzenie o awansie do finału Ligi Mistrzów w rywalizacji z przeciwnikiem z Premier League. W 2006 roku o ich przegranej z Arsenalem zdecydował jeden gol stracony w Londynie. Tym razem rewelacja rozgrywek poniosła w Anglii jeszcze większą stratę.
Trener Unai Emery stanął blisko linii bocznej boiska i nerwowo spacerował. Trener Villarrealu wyglądał tak, jakby chciał oczami sterować stłoczonymi na własnej połowie boiska podopiecznymi. Drużyna z Hiszpanii przyjęła Liverpool w pobliżu własnego pola karnego. Emery oklaskiwał pierwszy kontratak dopiero w 10. minucie, ale Alisson nie miał w tej i w innych sytuacjach nic do roboty w bramce The Reds.
Wzmagał się napór Liverpoolu, więc rosła temperatura w polu karnym gości i wrzawa kibiców na Anfield. Najlepszą szansę na gola miał Sadio Mane, który nie dostawił dobrze głowy do wrzutki zza pola karnego Mohameda Salaha. Nie było tam spalonego, wypadało wykorzystać tę szansę. Kolejne uderzenia Andrewa Robertsona i Mohameda Salaha były niecelne. W sumie tylko dwa z 13 strzałów gospodarzy w pierwszej połowie były w bramkę.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Juergen Klopp żywo rozmawiał ze swoimi współpracownikami. Już na konferencji prasowej Niemiec zapowiadał, że w meczu będą momenty, w których Liverpool będzie cierpieć na boisku. Te przestoje były wykorzystywane przez Villarreal do złapania oddechu. Jeżeli wizyta na Anfield, to zgodnie ze słowami jednego z gości, "wizyta w piekle", to w pierwszej połowie goście nie dali się w nim ugotować.
Druga połowa to już całkiem inna historia. Liverpool przedarł się przez żółtą ścianę obrońców Villarrealu, a w rozpoczęciu strzelania goli pomógł szczęśliwy rykoszet. W 53. minucie Andrew Robertson chciał centrować, ale kopnął piłkę tak, że odbiła się ona od stopy Pervisa Estupinana. Geronimo Rulli nie mógł tego przewidzieć i rozpaczliwą interwencją nie zapobiegł zmianie wyniku na 1:0.
The Reds wstrząsnęli coraz bardziej spanikowanymi gośćmi w krótkim okresie. W 55. minucie Sadio Mane strzelił na 2:0 i poprawił się po wcześniejszych pudłach. W sumie na początku drugiej części piłka lądowała w bramce Villarrealu cztery razy, ale w dwóch sytuacjach Szymon Marciniak nie wskazał na środek boiska z powodu spalonego.
Przed końcem meczu zmieniali się piłkarze, ale nie zmieniał się wynik i kompletnie jednostronny obraz rywalizacji. Villarreal nie potrafił sprawić żadnego problemu Alissonowi przez 90 minut.
Polacy stanęli na wysokości zadania w półfinale Ligi Mistrzów. Marciniak zapanował nad temperamentami piłkarzy, a że gra była czysta i nie było potrzeby podejmowania ryzykownych decyzji, Polak nie wychodził przed szereg. Po ostatnim gwizdku nikt nie powinien mieć do niego pretensji.
Liverpool FC - Villarreal CF 2:0 (0:0)
1:0 - Pervis Estupinan (sam.) 53'
2:0 - Sadio Mane 55'
Składy:
Liverpool: Alisson - Trent Alexander-Arnold (80' Joe Gomez), Ibrahima Konate, Virgil Van Dijk, Andrew Robertson - Jordan Henderson (73' Naby Keita), Fabinho, Thiago Alcantara - Mohamed Salah, Sadio Mane (73' Diogo Jota), Luis Diaz (81' Divock Origi)
Villarreal: Geronimo Rulli - Juan Foyth, Raul Albiol, Pau Torres, Pervis Estupinan (72' Manu Trigueros) - Samu Chukwueze (72' Boulaye Dia), Daniel Parejo (72' Serge Aurier), Etienne Capoue, Francis Coquelin (57' Alfonso Pedraza) - Giovani Lo Celso, Arnaut Danjuma (86' Paco Alcacer)
Żółte kartki: Van Dijk (Liverpool) oraz Estupinan, Lo Celso (Villarreal)
Sędzia: Szymon Marciniak (Polska)
Czytaj także: City i United biją się o wielki talent. Na stole 100 milionów funtów
Czytaj także: Świetny start w półfinale Ligi Mistrzów. Zobacz ekspresowe gole (wideo)