Mateusz Piechowski: Mówili mi "wróć do szkoły, jesteś za słaby". Ale to mnie wzmocniło

Maciej Wojs
Maciej Wojs

To pomogło również podczas kontuzji?

- Mam świadomość, że moje kontuzje były dla niektórych lawiną śmiechu, ale wróciłem. I to dwa razy. Ta pierwsza kontuzja - bark - była dla mnie większym ciosem. Zaczynałem wtedy grać fajne mecze, rozwijałem się i nagle podczas meczu z Puławami wypadł mi bark ze stawu, złamałem obrąbek barkowy i zerwałem więzadła. To był cios. Zastanawiałem się dlaczego tak się stało, ale sporo osób mnie wsparło. Wtedy też zmieniłem swoje podejście względem komentarzy osób, które były mi nieżyczliwe. Chciałem im udowodnić, że nie mają racji.

- Kontuzja barku była całkowicie przypadkowa, ta kolana - trochę mniej. Czułem, że nie byłem jeszcze w pełni gotowy do powrotu, ale sam tego chciałem i to była moja decyzja, by wtedy zagrać. Skończyło się na zerwanych więzadłach. Mocno wspierał mnie wtedy klub, regularnie powtarzano mi, że to nic poważnego i mogę liczyć na ich pomoc. To mój pracodawca, a okazał się też przyjacielem i wyciągnął do mnie dłoń.

- Wtedy poznałem też wspaniałą kobietę, która do tej pory daje mi wiele siły i motywacji. To było szczęście w nieszczęściu, bo z jednej strony sportowo straciłem wiele, ale z drugiej poznałem bliską mi osobę.

Kontuzje pana wzmocniły?

- Zmieniły wiele w moim podejściu do sportu. Teraz zdecydowanie więcej pracuję, bardziej przykładam się do każdego ćwiczenia. Zrozumiałem, że skoro jestem trochę większy niż inni, to muszę więcej czasu poświęcić choćby na siłownię. A z kontuzji staram się wyciągać plusy. Przecież nie będę się zamartwiał, to nic nie da.

Trener Cadenas odszedł z Wisły w czerwcu, jego miejsce zajął Piotr Przybecki. Z nim też trenuje pan indywidualnie?

- Tak, czasami zostajemy po treningach. Podczas powrotu po kontuzji kolana wyszło kilka drobnych spraw przeciążeniowych - stopa, kostka. Głównie pracujemy więc nad stabilizacją oraz chwytem piłki.

Te kontuzje poważnie utrudniły panu walkę o miejsce w składzie.

- Jest nas teraz trzech i każdy z nas ma inny styl gry, jest inaczej zbudowany. Myślę, że świetnie się uzupełniamy. Nie ma między nami niezdrowej rywalizacji, jesteśmy kumplami i bardzo często ze sobą rozmawiamy. Wzajemnie się dopingujemy. Tiago jest mojej ocenie jednym z najlepszych obrotowych Europy i staram się czerpać z jego zachowania na parkiecie jak najwięcej.

Sporo zmian zaszło przed startem tego sezonu w Wiśle. Jak ocenia pan wasze szanse na zdetronizowanie Vive?

- Moim zdaniem mamy teraz najsilniejszy skład od trzech lat. Ta kadra jest wyrównana, sporo zawodników gra w drużynach narodowych i prezentuje zbliżony poziom. Zawsze mamy szanse na pokonanie Vive, ale w tym sezonie są one największe.

- Kielce to klasa światowa i w każdym meczu będą faworytem. Nie składamy jednak broni, pokazaliśmy to w pierwszym meczu w tym sezonie. Jeśli będziemy mieli zdrowie, wiem, że się im postawimy. Zresztą nie zapominajmy, że zmienił się system play-offów i o mistrzostwie decydować będzie dwumecz. Dla nas to lepiej.

Pana kontrakt w Płocku obowiązuje jeszcze na przyszły sezon. Zastanawia się pan nad zmianą klubu?

- W Płocku jest mi bardzo dobrze. Jestem wychowankiem tego klubu i bardzo cieszę się z mojej relacji z ludźmi tu pracującymi. Otrzymałem wiele wsparcia podczas kontuzji i teraz chcę się jakoś odwdzięczyć. Nie miałem jeszcze okazji pokazać tego, na co mnie stać i chcę udowodnić, że decyzja o zainwestowaniu we mnie była słuszna. Jeśli mi się to uda, to mam nadzieję, że klub będzie chciał mnie zatrzymać, bo ja chcę tu grać. Wiadomo, że jeśli ktoś ma 21 lat jak ja, to zawsze marzy o wyjeździe za granicę. Ale na wszystko jest czas. Teraz chcę grać i zrewanżować się klubowi za pomoc.

Rozmawiał
Maciej Wojs 

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Mateusz Piechowski będzie w przyszłości regularnie występował w reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×