Rajd Dakar. R-Six Team awansował o dwie pozycje, ścigany przez saudyjską policję

Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: Tatra zespołu R-Six Team
Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: Tatra zespołu R-Six Team

Czwarty etap Rajdu Dakar był niezwykle ciekawy. Członkowie R-Six Team w klasyfikacji ciężarówek awansowali na 23. miejsce. Ku ich zaskoczeniu, na trasie byli ścigani przez policję. Funkcjonariusze chcieli bowiem zrobić sobie... zdjęcie.

Na trasie z Noem do Al-Ula nie było miejsca na nudę. Rajdowcy mieli okazję minąć stanowisko archeologiczne w Mada'in Salih, które zostało w 2008 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Najważniejsze jest jednak to, co dzieje się na trasie. A tu nie możemy narzekać na brak wrażeń, we wszystkich pięciu kategoriach.

Na motorach najszybszy był Jose Ignacio Cornejo, wśród quadów dominował Ignacio Casale. Trzej Polacy: Rafał Sonik, Kamil Wiśniewski i Arkadiusz Lindner ukończyli etap w pierwszej dziesiątce. Jakub Przygoński potwierdził dobrą dyspozycję i dojechał z ósmym czasem.

Czytaj także: Williams zasypuje dziury w budżecie

Rafał Sonik dojechał na metę czwartego etapu z szóstym wynikiem. Na stratę czasową złożyło się kilka elementów, ale tym najważniejszym był fakt, że Polak wciąż nie może "zaprzyjaźnić się" z roadbookiem przygotowywanym przez organizatora.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Żona Kamila Wiśniewskiego komentuje jego incydent. "To było przerażające"

Tymczasem zawodnicy R-Six Team, jadący Tatrą Jamal, w składzie Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek, drugi dzień z rzędu kończyli etap w nocy. W kategorii ciężarówek zameldowali się na 23. pozycji. Po raz kolejny polsko-czeska załoga musiała jechać nocą, ale mimo tego udało się bezpiecznie zakończyć etap. W "generalce" nasi rajdowcy awansowali też na 23. pozycję. Dojeżdżając do mety zespół brał nawet udział w pościgu policyjnym!

W rozmowie z serwisem Dakar.pl Jarosław Kazberuk opisuje swoje wrażenia. - Zarówno we wtorek, jak i w środę mieliśmy okazję przejechać jedne z najpiękniejszych krajobrazowo etapów w historii Dakaru. Trudno to podziwiać, przy tak dużych prędkościach, ale jak widać, coś w sercu z tego zostaje. Po raz drugi kończyliśmy odcinek po nocy. Nie było to łatwe, bo na ostatnich kilometrach wiele załóg miało problemy nawigacyjne nawet za dnia. Trochę niepokoi nas stan zdrowia Roberta (red. Szustkowskiego), który jednak każdego dnia pokazuje charakter stając do rywalizacji w najcięższej kategorii - powiedział Kazberuk.

Warto zauważyć, że wśród samochodów ciężarowych od wielu lat trwa prawdziwy "wyścig zbrojeń". Zespoły wydają dziesiątki milionów na przygotowania swoich pojazdów. W tym gronie Tatra Jamal, prowadzona przez Szustkowskiego i Kazberuka z pewnością do hegemonów nie należy. Tym większe słowa uznania należą się polskim kierowcom.

- Cieszymy się z bardzo dobrej jazd na początku etapu. Ostatnie 1,5 godziny jechaliśmy prawdziwy off-road po nocy! Tuż przed metą, na dojazdówce spotkało nas coś niesamowitego... Ścigała nas policja. Radiowóz zbliżał się do nas w dużym tempie, na sygnale. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że jedyne czego chcieli od nas policjanci, to uścisk dłoni i wspólne zdjęcie - opowiedział Robert Szustkowski.

Środowe ściganie na trasie z Neom do Al-Ula w kategorii quadów ponownie wygrał Ignacio Casale. Rafał Sonik tym razem stracił do Chilijczyka niemal 25 minut, bo już od początku etapu musiał zmagać się niewielkimi problemami, które na mecie zsumowały się w większą stratę.

- Dość wcześnie wygiąłem felgę. Rant zaczął popuszczać powietrze i musiałem ją wyprostować kamieniem, żeby nie tracić ciśnienia w oponach. Zajęło mi to kilka minut, ale nie ta naprawa stanowiła najważniejszy problem. Mówiąc wprost nie zaprzyjaźniłem się jak dotąd z roadbookiem. Jesteśmy jak Apple i Microsoft, niekompatybilni. Jestem trochę inaczej zaprogramowany i muszę przyzwyczaić się do aktualizacji - śmiał się polski mistrz.

- W pierwszej części oesu kilka razy nie byłem w stanie utrzymać tempa nawigacji. Dwa razy zgubiłem w ten sposób dwie lub trzy minuty. Być może za szybko jechałem w miejscach, gdzie nawigacja stawała się bardziej skomplikowana. Straty oczywiście nie były wielkie, ale muszę ich unikać, jeśli chcę walczyć o miejsce na podium. Najważniejsze jest to, że utrzymałem się w czołówce. Simon Vitse i Giovanni Enrico odrobili straty z pierwszych etapów i będziemy teraz jechać bardzo ciasno. Kluczowe będzie więc bardzo uważne śledzenie roadbooka we wszystkich kolejnych dniach i unikanie błędów nawigacyjnych - dodał Sonik.

Wspomniany Vitse, na trasie czwartego etapu był bliski pokonania Ignacio Casale, jednak stracił zbyt wiele czasu w ostatniej partii, gdzie wyprzedził go również drugi z Chilijczyków Giovanni Enrico. Rafał Sonik także powiększył tam straty, a powodem były doganiające go samochody.

- Wyprzedziło mnie kilka aut, a każdy z nich to dla mnie dodatkowa minuta. Muszę zwolnić, by nie rozbić się, jadąc w kurzu. To kolejny kamyczek, który sprawił, że dziś moje straty skumulowały się w niemal 25 minut, ale nie narzekam, bo takie są realia Dakaru. Walka kończy się na mecie - zakończył "SuperSonik".

Cała czwórka polskich quadowców dzielnie zmierza do mety. Kamil Wiśniewski utrzymuje siódmą lokatę w "generalce" mimo technicznych problemów z quadem i linki rozpiętej nad drogą, która we wtorek ściągnęła go na ziemię... Polak na szczęście wyszedł z tego incydentu jedynie z obtarciami szyi. Paweł Otwinowski jest 14., a Arkadiusz Lindner 17., zamykając kurczącą się z każdym dniem stawkę.

Czytaj także: Kubica może uratować słupki oglądalności DTM

Czwartek będzie przede wszystkim piaszczysty. Organizatorzy przygotowali 353 km ścigania po wydmach, gdzieniegdzie porośniętych kępami twardej, pustynnej trawy. Odcinek będzie wymagać od zawodników doskonałej techniki jazdy w opisanych warunkach.

Komentarze (0)