Finał ME w rocznicę śmierci Arkadiusza Gołasia. To była wielka strata dla siatkówki
16 września 2005 roku to jedna z najtragiczniejszych dat w historii polskiej siatkówki. Wtedy zginął Arkadiusz Gołaś. Był jednym z najlepszych środkowych świata. 18 lat później reprezentacja Polski stanie przed szansą na zdobycie złotego medalu ME.
Arkadiusz Gołaś był gwiazdą
16 września 2005 roku doszło do tragicznego wypadku pod Klagenfurtem. Arkadiusz Gołaś wraz z żoną Agnieszką jechali do Maceraty na przedsezonową prezentację zespołu Lube Banca. Wówczas był to ścisły top europejskiej siatkówki. W drużynie grały największe gwiazdy, a Gołaś był jednym z najmłodszych zawodników w drużynie. Choć miał wielki talent i duże umiejętności, to do Włoch jechał po to, by nauczyć się blokować.
Miał już za sobą sezon gry we włoskiej Serie A. Trafił do przeciętnego zespołu z Padwy i stał się gwiazdą. To zaowocowało transferem. Miał to być przełomowy rok w życiu Gołasia. Kilka miesięcy wcześniej wziął ślub z Agnieszką, którą poznał za czasów gry w AZS-ie Częstochowa. Byli ze sobą przez 4,5 roku. Wszystko przerwał tragiczny wypadek.
Oboje jechali nową toyotą avensis, którą odebrali zaledwie dwa dni wcześniej z salonu. Wszystko im się układało. To było życie jak z bajki. Jako pierwszy za kierownicą usiadł siatkarz. Zapowiedział, że kiedy będzie czuł się zmęczony, to obudzi swoją żonę. Tak się stało po trzech godzinach. To Agnieszka Gołaś była kierowcą w momencie wypadku, który do dziś owiany jest tajemnicą.
Żona Arkadiusza Gołasia nie chce zabierać głosu
Samochód niespodziewanie zjechał w prawo i uderzył w bariery dźwiękochłonne. Arkadiuszowi Gołasiowi nie udało się przeżyć wypadku. Jego żona spędziła kilka dni w szpitalu. Z wypadku nic nie pamięta. Zresztą nie chce o nim mówić. Nawet w biografii Arkadiusza Gołasia autorstwa Piotra Bąka nie chciała zabierać głosu na ten temat.
- Nie udało mi się przejść do porządku dziennego nad tymi emocjami. Mnie się nie uda, nie wiem, może ktoś umie sobie z tym poradzić, lecz ja nie potrafię. Nawet gdy się z nami tylko rozmawia, towarzyszą temu olbrzymie emocje. I zawsze będą towarzyszyć - wyznała.
Po raz ostatni na temat wypadku otworzyła się w 2006 roku i więcej mówić nie zamierza. - Nie wiem, co się stało i nie pamiętam tego. A z drugiej strony, gdybym pamiętała, zawsze znalazłabym powód, żeby siebie obwiniać. I może byłoby mi jeszcze gorzej. Ja byłam kierowcą, a Arka nie ma. Koniec - mówiła wtedy w rozmowie z "Galą".
Skłamali, że są rodziną Arkadiusza Gołasia
Bliskim przyjacielem Gołasia był Krzysztof Ignaczak. Razem spędzili ze sobą wiele czasu. "Igła" był nawet świadkiem na ślubie Gołasiów. W reprezentacji Polski Ignaczak zawsze grał z "16". To był właśnie numer, z którym na parkietach rywalizował nieżyjący siatkarz.
Karierą Gołasia opiekował się Ryszard Bosek. - Nigdy nie zapomnę tej nocy, tego poranka. Wieczorem Arek z żoną Agnieszką byli u mnie w domu. Wyjeżdżali do Włoch, chcieli się pożegnać. Mieli nowy, bezpieczny samochód, nie było powodów, aby się martwić. Mimo wszystko prosiłem, aby uważali i z każdej granicy wysyłali mi SMS-a. Arek mówił, że bez sensu, bo będzie mnie budził w nocy sygnał przychodzących wiadomości. Uparłem się - wspominał po latach. Ostatnią wiadomością była ta o przekroczeniu granicy czesko-austriackiej. Później już żaden sms nie dotarł.
O poranku Bosek wraz ze współpracownikiem obdzwaniali austriackie szpitale. Po jednym z telefonów zapytano, kim są dla Gołasia. Skłamali, że rodziną. Wtedy dowiedzieli się o wypadku. Rozmówca nie przekazał jedynie tego, że dla siatkarza był to wypadek śmiertelny. Po kilku godzinach wiedziała już o tym cała Polska. W serwisie sportowym TVP wiadomość przekazał Jacek Kurowski i z trudem powstrzymywał łzy.
Wciąż pamiętają o Arkadiuszu Gołasiu
Siatkarskie środowisko okryło się żałobą. Płakała nie tylko Częstochowa i rodzinna Ostrołęka. W tym pierwszym mieście odbyło się wzruszające pożegnanie siatkarza. Msza w archikatedrze zgromadziła tłumy ludzi, którzy po jej zakończeniu, gdy koledzy z drużyny wynosili trumnę z ciałem 24-latka, skandowali jego imię i nazwisko. Na pogrzebie w Ostrołęce pojawiło się kilka tysięcy ludzi.
O Gołasiu - nie tylko w rocznicę śmierci - pamięta całe siatkarskie środowisko. Fani częstochowskiego AZS-u wywieszali na spotkaniach ligowych flagę zadedykowaną tragicznie zmarłemu reprezentantowi Polski. "Umarłych wieczność trwa dokąd pamięcią im się płaci" - głosi napis na biało-zielonej fladze. W Hali Sportowej Częstochowa mieści się specjalna gablota poświęcona Gołasiowi. Rozgrywany jest także memoriał poświęcony jego pamięci. Przez lata brał w nim udział AZS, ale obecnie drużyna nie istnieje.
W 2006 roku polscy siatkarze podczas mistrzostw świata w Japonii zdobyli srebrny medal. Zadedykowali go Gołasiowi, a na podium wyszli z numerem 16. Właśnie z nim grał środkowy. Zdjęcie z podium obiegło cały świat. Z "16" w Maceracie grali też m.in. Sebastian Świderski i Bartosz Kurek. Medal mistrzostw Europy nie może zostać zadedykowany komu innemu niż Arkadiuszowi Gołasiowi.
Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Tanio nie jest. Tyle kosztuje doba w hotelu polskich siatkarzy
Oficjalny protest. Burza po meczu Polska - Słowenia