Ćwierćfinał Ligi Narodów pomiędzy Polską oraz Brazylią przebiegał w dość niecodziennych okolicznościach. Gra musiała być zatrzymywana niemal co akcję. Po potężnej burzy, która przeszła nad Łodzią, doszło do awarii jednej z klap oddymiających na dachu hali sportowej, gdzie odbywają się finały siatkarskiej Ligi Narodów (więcej TUTAJ).
Na boisko z dachu kapała woda. Do akcji niemal co wymianę musiała wkraczać obsługa hali, która wycierała boisko. Mokry parkiet był bowiem bardzo niebezpieczny dla zawodników, co mogło grozić kontuzją.
Do jeszcze bardziej szokującej sytuacji doszło przed pierwszym ćwierćfinałem Japonia - Kanada. Podczas rozgrzewki na boisko spadły kulki gradu. Nikomu nic się nie stało, ale to niecodzienne wydarzenie w siatkarskich halach.
Po wygranym 3:1 meczu kapitan reprezentacji Polski dziękował chłopcom z obsługi boiska, którzy sumiennie co chwilę wycierali parkiet. - Bez waszej pomocy pewnie skończyłoby się kilkoma urazami i dziwnymi sytuacjami - mówił Kurek. - Chciałbym bardzo podziękować ekipie, która intensywnie sprzątała parkiet. Czasem zdarzają się takie nieprzewidziane sytuacje. Mam nadzieję, że ktoś odpowiednio zabezpieczony wejdzie na dach i go naprawi - opowiedział kapitan reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę
Trudne warunki nie przeszkodziły jednak naszej reprezentacji w odniesieniu zwycięstwa. Biało-Czerwoni pokonali Brazylijczyków 3:1, choć wielkich emocji nie brakowało.
Nie ugiąć się pod presją
- To była walka czysto siatkarska, ale także mentalna, by nie ugiąć się pod presją Brazylijczyków, a z drugiej strony też odpowiedzieć. Zachowaliśmy więcej energii i kiedy zaczęliśmy precyzyjnie realizować założenia, to wyglądało to zdecydowanie lepiej - wytłumaczył atakujący.
Początek meczu w naszej kadrze był jednak dość niemrawy. Brazylijczycy mieli kontrolę nad spotkaniem i zdecydowanie wygrali pierwszego seta. W drugim secie Polacy przegrywali dwoma "oczkami", ale zdołali w samej końcówce odrobić straty i wygrać po asach Bieńka i Fornala. Na ile takie sytuacje dodają pewności siebie, która może być kluczowa na igrzyskach w Paryżu?
- Każdy trening, spotkanie są ważne dla pewności siebie. Nie ma co się jej doszukiwać w konkretnych momentach. Trzeba wierzyć, że ta praca, jaką wykonujemy, przyniesie efekt i tak też robiliśmy podczas tego ćwierćfinału - ocenił Kurek.
Niezwykła akcja Kurka
W jednym z momentów doszło także do spięcia pod siatką między kapitanem naszej reprezentacji, a przyjmującym kadry Brazylii Ricardo Lucarellim. O co poszło?
- W moim uczuciu trochę przeleciał na drugą stronę i wylądowałem mu na stopie. Takie sytuacje są niebezpieczne, ale z drugiej strony rozumiem, że ciężko czasem wykalkulować, gdzie się wyląduje, gdy piłka jest blisko siatki. Nie mam żadnych pretensji, ale trochę się zdenerwowałem, bo nie chciałem, żeby coś mi się stało - wyjaśnił Polak.
Na uwagę zasługuje też akcja przy stanie 14:11 w czwartym secie. Po naszym nieudanym przyjęciu piłka poleciała w kierunku trybun. Zdążył jednak przejąć ją Kurek, wykazując się niemal akrobatycznymi umiejętnościami, i jedną ręką przebił ją na stronę rywali. A ci stali jak zahipnotyzowani i w ten sposób Polska zdobyła jeden z "najdziwniejszych punktów".
- To akcja do CV w ramach najdziwniejszych punktów, które zdobyłem w życiu. Nie chciałbym, żebyśmy polegali na takich akcjach, bardziej wynikających z naszych umiejętności a nie przypadku - zakończył Bartosz Kurek.
Biało-Czerwoni zagrają w półfinale Ligi Narodów w sobotę, 29 czerwca o godz. 17:00. Ich przeciwnikami będzie zwycięzca spotkania Włochy - Francja. Relacja z obu meczów na WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
Kapitan Brazylii powiedział, co uważa o Polakach
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)