Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku - reprezentacja kobiet, czyli życie po Katarzynie Skowrońskiej-Dolacie

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
... i światem

Lipiec/sierpień 2014. Wisienką na torcie sezonu reprezentacyjnego kobiet miały być rozgrywki World Grand Prix. W pierwszym roku obowiązywania nowej formuły biało-czerwone znalazły się w II dywizji, co wielu w kraju uznało za degradację, ale Polska otrzymała prawo organizacji turnieju finałowego, więc droga do elity stała przed naszymi siatkarkami otworem (wygranie turnieju w Koszalinie oznaczało awans do najlepszej grupy w przyszłym roku, a jeszcze w tym udział w Final Six WGP).

Zmagania w żeńskim odpowiedniku Ligi Światowej mężczyzn dla naszych zawodniczek rozpoczęły się wyśmienicie. Na starcie turnieju w Limie Polki odprawiły z kwitkiem Belgię. Później rozprawiły się z Kanadą i Peru, kończąc zawody z pełną pulą na koncie. Poniosły jednak stratę, która w kolejnych tygodniach okazała się cenniejsza niż jakiekolwiek punkty. W meczu z ekipą z Ameryki Północnej kontuzji doznała bowiem Wołosz - zawodniczka, która miała być trzonem, centralną postacią drużyny Makowskiego. W kolejnych dwóch turniejach fazy interkontynentalnej nasze zawodniczki wygrały już tylko dwa mecze, ze słabiutkimi: Kubą i Peru, w pozostałych czterech ugrywając łącznie dwa sety. Final Four w Koszalinie pod względem wyniku okazało się już totalną klapą. Biało-czerwone, zamiast walczyć u siebie o awans, przegrały z Belgią i Portoryko 0:3, kończąc zmagania na najgorszej dla sportowca, czwartej pozycji.

- Do World Grand Prix przystępowaliśmy dobrze przygotowani. Fajnie zaczęliśmy. Błyskawicznie wypadło jednak nasze główne ogniwo, czyli Joanna Wołosz, która zaczęła grać bardzo szybko na skrzydła, nad czym pracowaliśmy, z przerwami, od trzech miesięcy. Praktycznie po tygodniu przygotowań do grania wskoczyła Iza Bełcik i była to bardzo trudna sytuacja dla niej, ale też dla zespołu i dla mnie. Dyskomfort był duży, brakowało treningu w przyzwoitych warunkach (często na hali było zimno lub po prostu padał deszcz). Mam nadzieję, że ktoś jest w stanie to zrozumieć. Jeśli nie, trudno, bardzo mi przykro i przyjmuję wszystko na klatę - tłumaczył przyczynę słabych wyników Makowski.

Impreza: World Grand Prix 2014 - mistrzostwa II dywizji
Bilans (Z-P): 5-6
Wynik końcowy: 4. miejsce w II dywizji - brak awansu

Quo vadis Polsko?

Rok eksperymentów zakończył się więc niezbyt przyjemnie. Atmosfera wokół reprezentacji z każdą kolejną porażką gęstniała. Z krytyki niewiele robił sobie jednak szkoleniowiec i zawodniczki. Po zakończeniu turnieju w Koszalinie zespół jednym głosem przekonywał, że to był ważny i potrzebny rok, zwłaszcza dla tych młodych, niedoświadczonych zawodniczek, które marzą o tym, by zadomowić się w kadrze. Rzewne pożegnania dziewczyn sugerować mogą, że grupa się zżyła i atmosfera, niezależnie od wyników, sprzyja dalszej pracy.

- Nie jest tak, że kolejne porażki nas dołują. W żadnym wypadku. Po każdym przegranym meczu dużo ze sobą rozmawiamy i staramy się robić wszystko, by eliminować pojawiające się błędy. Taka jest siatkówka. Ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać, ale wiemy, że pracujemy na przyszłość - powiedziała nam na koniec sezonu Katarzyna Połeć. - Stworzyłyśmy, mimo różnicy wieku, naprawdę fajną drużynę i bardzo się cieszę, że mogę z tymi dziewczynami grać. Do tej pory oglądałam je tylko w telewizji, a teraz występujemy razem na boisku i mogę brać z nich przykład. Mimo przegranych meczów jest wsparcie w tym zespole, od trenerów i od zawodniczek nawzajem. Obecność starszych dziewczyn bardzo mi pomaga. Dobrze się czuję, mając obok siebie na przykład Kasię Zaroślińską, od której mogę się bardzo wiele nauczyć - dodała jej młodsza koleżanka Malwina Smarzek.
Piotr Makowski wierzy w swój zespół i stara się zrobić wszystko, by jego podopieczne grały coraz lepiej Piotr Makowski wierzy w swój zespół i stara się zrobić wszystko, by jego podopieczne grały coraz lepiej
- Czeka nas długa i żmudna praca, zanim zaczniemy osiągać sukcesy, bo tak naprawdę nie istnieliśmy w ostatnich latach w World Grand Prix czy mistrzostwach świata. Nigdy nie znaleźliśmy się na podium tych pierwszych rozgrywek i tak naprawdę od wielu lat nie pokazaliśmy nic w igrzyskach olimpijskich, mimo że skład był optymalny, z najlepszymi zawodniczkami Europy - podkreślał w sierpniu Makowski. - Ja chcę kontynuować moje zadanie, ale potrzebuję troszeczkę więcej komfortu, zwłaszcza jeżeli chodzi o krytykę - zadeklarował na koniec.

W kolejnym roku nawet najwięksi fani selekcjonera i jego nowego zespołu będą liczyć na pierwsze namacalne efekty pracy tej grupy. O sukcesy nie będzie jednak łatwo. Z jednej strony poprawienie 11. miejsca z ostatnich mistrzostw Europy nie wydaje się być zadaniem niemożliwym, z drugiej jednak los okazał się dla naszej drużyny bardzo niesprzyjający i we wrześniu w fazie grupowej EURO nasze siatkarki wystąpią w piekielnie trudnej grupie z Włoszkami, Holenderkami i zwycięzcą barażowej pary Francja - Słowenia.

Wcześniej jednak biało-czerwone spróbują pobić tegoroczny wyczyn z World Grand Prix. Sytuacja jest o tyle lepsza, że nie ma już w stawce prześladujących nasze zawodniczki Belgijek, a Final Four... ponownie odbędzie się w Polsce. Wcześniej podopieczne Piotra Makowskiego zmierzą się w Portoryko z gospodyniami, Kanadą i Bułgarią, a następnie w Argentynie z Albicelestes, Kanadą i Holandią. Czy będą w stanie odpowiednio wykorzystać te mecze i w walce o awans do elity pokażą więcej niż ostatnio w Koszalinie? Mijający rok pokazał, że dobry start to nie wszystko. Oby tym razem okoliczności sprzyjały biało-czerwonym do samego końca sezonu.

Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Polki włączą się w przyszłym roku do walki o awans do elity World Grand Prix?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×