Fruń jak najwyżej po marzenia - mija 10 lat od śmierci Arkadiusza Gołasia
Po roku spędzonym w Padwie, Arek Gołaś zrobił kolejny krok naprzód. W sezonie 2005/2006 miał reprezentować barwy jednego z najlepszych siatkarskich zespołów świata - ekipy z Maceraty, z którą podpisał trzyletni kontrakt. - Dawno polski siatkarz nie grał w tak renomowanym klubie. Kontrakt Gołasia, mówiąc obrazowo, można porównać do przejścia polskiego piłkarza do klubu klasy AC Milan czy FC Barcelona - oceniał ten transfer mistrz olimpijski i świata, Ryszard Bosek. Niestety, Arkowi nigdy nie dane było zagrać w barwach nowego klubu.
Ostatni mecz polski środkowy rozegrał 8 września 2005 r. na mistrzostwach Europy we Włoszech i Serbii. Polska wygrała wówczas z Portugalią 3:0, kończąc turniej na 5. pozycji. 16 września siatkarz wraz ze swoją świeżo upieczoną żoną wyruszył w podróż do Maceraty. Do celu jednak nie dotarł.
Na austriackiej autostradzie A2 w Griffen koło Klagenfurtu, prowadzony przez Agnieszkę Gołaś samochód niespodziewanie zjechał na prawo i uderzył w betonową ścianę bariery dźwiękoszczelnej. Arkadiusz Gołaś zginął na miejscu, w wieku zaledwie 24 lat. Jego żona przeżyła wypadek.20 września ciało zawodnika spoczęło tam, gdzie zaczęła się jego sportowa kariera - w Ostrołęce. Środkowy został pochowany na cmentarzu parafialnym. W uroczystościach pogrzebowych Arkadiusza Gołasia uczestniczyło kilka tysięcy osób, w tym władze miasta, koledzy z reprezentacji, kibice. Nie zabrakło także kilkuset osobowej delegacji z Częstochowy. Trumnę z ciałem sportowca nieśli koledzy z reprezentacji: Grzegorz Szymański, Łukasz Żygadło, Piotr Gacek, Piotr Gruszka, Jakub Oczko oraz Krzysztof Ignaczak. - Arkadiusz Gołaś awansował z kadry Polski do kadry niebiańskiej - mówił w czasie mszy proboszcz miejscowej parafii Witold Kamiński.
Koledzy z reprezentacji Polski nigdy nie zapomnieli o Arkadiuszu Gołasiu. Srebrny medal zdobyty w 2006 roku, podczas XVI Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn, został zadedykowany tragicznie zmarłemu zawodnikowi. Podczas ceremonii wręczania medali wszyscy polscy zawodnicy weszli na podium w koszulkach z numerem 16, z którym środkowy występował w kadrze. - Stojąc na podium, czułem, że jest to jeden z najbardziej intensywnych momentów w moim życiu zawodowym, obok mistrzostwa Ameryki Południowej (...). Ale nigdy nie czułem takich emocji jak wówczas, gdy stanęliśmy na podium i ściągnęliśmy dresy, wszyscy mieliśmy koszulkę z numerem 16. To nasz hołd złożony najlepszemu z nas wszystkich, Arkowi Gołasiowi, człowiekowi, którego nie zapomnimy - napisał w swojej autobiografii "Moje miejsce" Raul Lozano.
16 grudnia 2006 r. Arkadiusz Gołaś został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi. Jego imieniem została nazwana hala sportowo-widowiskowa w Ostrołęce. Hołd reprezentacyjnemu koledze złożyli także Sebastian Świderski i Bartosz Kurek, którzy w barwach drużyny z Maceraty, występowali w koszulkach z numerem 16.
- Czy go brakuje? Na pewno! Brakuje jego obecności, sposobu bycia, gry, uśmiechu. Ale pozostał w sercach wielu: kochanych rodziców, ukochanej żony Agnieszki, kolegów z drużyn, trenerów czy wiernych kibiców. Jest i będzie obecny. Bo o dobrych ludziach się nie zapomina. A nawet, jeśli ktoś zapomni, to przecież czytamy w Ewangelii św. Łukasza: "Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą" - mówił w kazaniu do wiernych w Kościele Środowisk Twórczych pw. św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła w Warszawie duszpasterz siatkarzy ksiądz Mirosław Choroszy, w pierwszą rocznicę śmierci Arkadiusza Gołasia. Mimo upływu lat, słowa te nadal pozostają aktualne.