Sport odradza się w Łodzi. Sportowy renesans w centrum Polski?

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
PGE Skra Bełchatów także mocno "łódzka"

Pewnego rodzaju fenomenem są w mieście włókniarzy mecze PGE Skry Bełchatów. Już od kilku lat drużyna ta przyjeżdża do łódzkich hal (dawniej do Pałacu Sportu, obecnie do Atlas Areny) na mecze Ligi Mistrzów, a w minionym sezonie w Łodzi rozegrała także mecz półfinałowy i finałowy w rozgrywkach ligowych. Łódź miała też udział w tym, że Skra wyprowadziła się ze szkoły i zaczęła grać w większej hali, a następnie w Hali Energia. Pierwszy awans do I ligi bełchatowianie wywalczyli pod wodzą łódzkiego szkoleniowca, Pawła Blomberga.

- Skra wyrobiła sobie też solidną grupę kibiców nawet z Warszawy, którzy przyjeżdżają regularnie na mecze np. do Atlas Areny. To są lata pracy marketingu także przy Lidze Mistrzów. Chodzi o to, by przyciągać ludzi z Łodzi i okolic. Dlatego Budowlanym jest trudniej - uważa Żyżyński.

Miasto dało wędkę

Problem dwóch klubów doskonale widać na przykładzie drużyn piłkarskich w Łodzi. Zarówno Widzew Łódź, jak i ŁKS Łódź grają w III lidze, czyli czwartym poziomie rozgrywkowym w kraju. Znalazły się tam z przyczyn nie do końca sportowych, ale teraz zarówno w jednym, jak i drugim klubie istnieją poważne plany, by powrócić do krajowej elity.

Nie można tu nie docenić pomocy magistratu, który wybudował najpierw stadion z (na razie) jedną trybuną przy al. Unii (teren Łódzkiego Klubu Sportowego) oraz obiekt przy al. Piłsudskiego, na którym od marca grają piłkarze Widzewa. Żelisław Żyżyński docenia, że w końcu po latach pojawiła się tak bardzo potrzebna pomoc ze strony miasta.

- Przez brak obiektów nastąpiła zapaść łódzkiego sportu. Trzymając się metafory wędki, działacze zmuszeni byli łowić ryby w potoku gołymi rękami i oczywiście to się czasem udaje sprawnym Indianom, ale musiało doprowadzić do upadku wielu projektów. Widzew i ŁKS mając ładne stadiony zupełnie inaczej by funkcjonowały, by przyciągnąć poważnych sponsorów i czerpać zyski z dnia meczowego. Bieżący sezon pokazuje, że potencjał jest ogromny - zauważa komentator Canal+.

W podobnym tonie odpowiedział nasz drugi rozmówca: - Miasto pomyślało, że sport jest tak samo ważnym "filarem społecznym", jak inne aspekty - choćby kultura. Jeśli za punkt odniesienia przyjmiemy to, co działo się w kraju, to Łódź wreszcie zaczęła podążać tempem reszty. To jest jedyne duże miasto, które nie ma futbolu na najwyższym poziomie, a to piłka nożna jest kryterium oceny sportu w mieście.

Wygląda więc na to, że choć sport na najwyższym poziomie powoli powraca do Łodzi, nie jest też tak, że miasto dystansuje inne w kraju jeśli chodzi o infrastrukturę sportową. Po prostu zaczyna być... "normalne".

- Pamiętajmy, że w trakcie, gdy Łódź budowała jedną trybunę przy al. Unii i cztery przy al. Piłsudskiego, to Polska nie spała i też budowała - Lublin, który jest o wiele mniejszym miastem, zbudował za podobne pieniądze większy stadion. Także Zagłębie Lubin, Cracovia, Podbeskidzie, Górnik Zabrze mają piękne, nowe obiekty. Kiedyś to był "towar luksusowy", a teraz oczekujemy czegoś więcej. To, co jest średnie, nie ma wielkiej wartości - dodaje Iwańczyk.

- To nawet nie jest krok, to są lata świetlne. Kilkanaście lat temu brak infrastruktury stanowił największy problem łódzkiego sportu. Powstała najpierw hala Parkowa przy Małachowskiego, która nie do końca była potrzebna. To też był przedziwny wybór, że powstała wówczas, gdy były bardziej potrzebne wydatki. Przez brak obiektów nastąpiła zapaść łódzkiego sportu - uważa Żyżyński.

Czy łódzki sport przechodzi renesans?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×