Michał Kaczmarczyk: Bezradność jako styl życia w LSK. Jak długo jeszcze?

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Kadr z meczu E.Leclerc Radomka Radom - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Kadr z meczu E.Leclerc Radomka Radom - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski

Coraz częściej słyszy się głosy protestu wobec spirali zadłużenia klubów Ligi Siatkówki Kobiet i wzywa się ich prezesów do opamiętania. Ale czy to cokolwiek zmieni? Prędzej dojdzie do sportowej katastrofy, o której usłyszy cała Polska.

Za punkt wyjścia do rozważań niech posłużą ostatnie wypowiedzi menadżera Jakuba Dolaty na Twitterze. Zbieg okoliczności sprawił, że pojawiły się one mniej więcej w chwili, kiedy pomyślałem o tekście na podobny temat. Pozostawiam oryginalną pisownię.

Transfery w LSK: wielki powrót z USA do Polski. Aleksandra Kazała zagra w Pile

"Długo wytrzymaliśmy, ale już chyba wystarczy! Jak to możliwe, że klub mimo wiadomych wielu problemów, mimo niewypłacalności od lat NADAL (mimo nowych ustaleń) ogłasza nowe nazwiska zawodniczek, nie płacąc swojej wychowance od 3 lat?! Nie pomagają pozwy, wygrane sprawy, nie pomagają zgłoszenia do PZPS i komisji licencyjnej. Nie można grać juniorkami i spłacać długów? Ile jeszcze będziemy tolerować nieodpowiedzialne działania tych prezesów i brnięcie w kolejne długi?! Co jeszcze mamy zrobić?! Czy ktoś za to poniesie konsekwencje?! Przykro mi, ale tych, którzy oszukują zawodników, nas, państwo i mają za nic swoje postępowanie i jego konsekwencje, będziemy pokazywać palcem. Nie wystarczy nam tego, co się wyprawiało w Dąbrowie ostatnio?! Ktoś to musi szybko posprzątać! Nie damy się szantażować! Basta" - pisał mąż Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, dodając, że ma na myśli między innymi kluby z Piły, Torunia i wspomnianej Dąbrowy Górniczej.

Odpowiedź na zadane przez pana Dolatę pytanie "czy ktoś poniesie konsekwencje" wydaje się oczywista. Oczywiście, że nie poniesie, bo do tej pory nikt nie ponosił i nic nie wskazuje na to, by coś się zmieniło. Skoro odpowiedzialności nie ponieśli kierujący śp. KPSK Stalą Mielec, a o wyrokach w zawieszeniu wobec Aleksandra P. i Sebastiana H., byłych prezesów AZS-u Białystok, już właściwie nikt nie pamięta, to trudno oczekiwać, że prezesi klubów brnący w kolejne długi będą czegokolwiek się bać. Jeszcze jedno zapewnienie o normalizacji, jeszcze jedna prośba o cierpliwość, jeszcze jeden komunikat o porozumieniach z wierzycielami, jeszcze jedna wyprawa do Warszawy, by ostatecznie uregulować sprawę licencji. I jakoś się toczy.

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak nie ma wątpliwości. "Musimy zakwalifikować się na igrzyska i odegrać na nich kluczową rolę"

Upadki klubów siatkarskich w Polsce zwykle nie są głośne, z jednym wyjątkiem Stoczni Szczecin, który faktycznie odbił się szerokim echem i paradoksalnie przyniósł kilka pozytywnych skutków, m.in. pierwsze od dłuższego czasu zapowiedzi zmian procesu licencyjnego. Ale zwykle wygaszanie takiego zadłużonego, skazanego na niebyt klubu odbywa się w cmentarnej ciszy, od czasu do czasu przerywanej przez medialne doniesienia. Od czasu do czasu rządzący klubem uspokoją nastroje i ogłoszą, że tak naprawdę nie ma się czym niepokoić i fani muszą jeszcze trochę poczekać, by otrzymać pozytywne wieści. Scenariusz jest mniej więcej taki sam, niezależnie od miejsca akcji, i zwykle kończy się w jeden, przykry sposób.

Wydawać by się mogło, że MKS Dąbrowa Górnicza, swego czasu najważniejszy siatkarski klub Zagłębia Dąbrowskiego, wicemistrz Polski i wielokrotny reprezentant naszego kraju w europejskich rozgrywkach, zasługuje na lepszy nekrolog niż krótka informacja na oficjalnej stronie miasta o nieprzyznaniu kolejnej dotacji utrzymującej klub przy życiu. Ale kibicom niegdysiejszej chluby Dębowego Miasta musi wystarczyć te kilka zdań. Wygląda na to, że siatkówka w Dąbrowie pozostanie tylko na poziomie drugiej ligi, a po pierwszoligowym MKS-ie nie zostanie ślad, jedynie kilkumilionowe długi i postępowanie likwidacyjne. Sukcesy miały wielu ojców, porażka tradycyjnie jest sierotą, nikt do niej się nie przyznaje.

Kto za nią odpowiada? Wieloletni prezes klubu Robert Koćma, jego następcy? Członkowie zarządu powiązani z miejskimi spółkami? Samo miasto, które przez lata przymykało oka na coraz gorszą sytuację w Hali Centrum? Żeby poznać całą prawdę o tym, co przez lata działo się w MKS-ie i co doprowadziło do jego upadku, konieczne byłoby zaangażowanie organów państwowych (kto wie, być może nawet prokuratury), a także ZUS-u i Urzędu Skarbowego, które upomniałyby się o swoje należności. A na to się także nie zanosi. Był klub, nie ma klubu, zostaje kurz historii i paru zirytowanych kibiców. Po co drążyć temat?

Jakiś czas temu nasz portal uznał inaczej i drążył, a drążenie dało skutek w postaci tekstów o Lidze Dłużników Kobiet (pierwszy z nich przeczytasz tutaj), ale nie byliśmy w stanie wstrząsnąć całą ligą w posadach. Niektórzy ucieszyli się, że temat w ogóle został podjęty, kilka innych osób obraziło się, że stawiamy ich w jednym szeregu z notorycznymi dłużnikami. Podjęto krótką dyskusję nad zmianami, ale skończyło się na kilku ciekawych postulatach. Kilka miesięcy później doszło do tragedii klubu ze Szczecina, która sprawiła, że nad problemem niewypłacalności klubów faktycznie się pochylono. Co pokazuje, że Polak niezmiennie jest mądry dopiero po szkodzie.

Chętnie dodałbym w tym miejscu kilka zdań o tym, że będzie lepiej, że przecież polska siatkówka uczy się na błędach i zaniechaniach. I w kolejnych latach będzie lepiej, a Liga Siatkówki Kobiet urośnie w siłę, bo znajdzie się bat na tych, którzy psuli jej wizerunek i renomę. Ale nie dodam, bo już od kilku lat mam przeczucia graniczące z pewnością, że nieustanne przesuwanie granicy przyzwoitości w LSK skończy się naprawdę głośnym upadkiem, o którym usłyszy cała siatkarska (i nie tylko) Polska. Póki co te przeczucia się nie sprawdzają i bardzo dobrze, ale przecież doskonale wiemy, że nic nie trwa wiecznie. Co prawda coraz więcej znanych postaci kobiecej siatkówki mówi otwartym tekstem o tym, co wyprawiają niektóre kluby, ale sama diagnoza bez leczenia niewiele daje.

Michał Kubiak szczerze o prowokacjach. "Czasami wyzywamy się pod siatką"

Może skoro do niektórych nie przemawiają apele, groźby i napomnienia, to może trzeba podjąć temat inaczej? W końcu Polska jest podobno w niemal stu procentach krajem katolickim, a jej obywatele ponoć słuchają karnie bożych przykazań. Dlatego pragnę przypomnieć, apelując do wrażliwych sumień i żądnych zbawienia dusz, że wstrzymywanie zapłaty pracownikom zalicza się do czterech grzechów wołających o pomstę do nieba. Do tej samej kategorii grzechów zalicza się umyślne zabójstwo oraz uciskanie ubogich. Warto o tym pamiętać, jeżeli ma się horyzonty sięgające nieco dalej niż kolejny rok na przetrwanie.

Michał Kaczmarczyk 

Źródło artykułu: