Siatkówka. PlusLiga. Michał Filip zanotował wejście smoka! Visła Bydgoszcz triumfuje po tie-breaku

Siatkarze BKS Visły drugi raz z rzędu triumfowali w bydgoskiej Immobile Łuczniczka po tie-breaku. Tym razem w pokonanym polu pozostawili Asseco Resovię Rzeszów. Bohaterem ekipy gospodarzy był Michał Filip.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
Michał Filip WP SportoweFakty / Jacek Pawłowski / Na zdjęciu: Michał Filip
Dla siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów i BKS Visły Bydgoszcz, obecny sezon jest wyjątkowo wymagający. W obu ekipach doszło do sporych zmian, wymuszonych przez słabe wyniki osiągnięte w dotychczas rozegranych meczach, ale nie tylko. Piotr Lipiński i Michał Masny zmienili się miejscami, co miało pomóc bydgoszczanom i Aluron Virtu CMC Zawiercie. Michał Filip zastąpił Toncka Sterna, natomiast Dawid Siwczyk zajął miejsce Tomasza Kalembki. Ten drugi zameldował się na Podkarpaciu, aby zastąpić kontuzjowanego Marcina Możdżonka. Zwieńczeniem karuzeli transferowej, był awans Wojciecha Serafina na stanowisko szkoleniowca Pasów.

Gospodarze rozpoczęli z Michałem Masnym i Michałem Filipem w składzie. W grze obu zawodników kompletnie nie było jednak widać debiutanckiej tremy. Wręcz przeciwnie, doświadczony rozgrywający prezentował się tak, jakby ze swoimi kolegami grał od kilku miesięcy, nie dni. Spokojem i konsekwencją imponowali również przyjezdni, dla których ostatnie dni były bardzo nerwowe. Wojciech Serafin zdołał jednak ostudzić głowy swoich graczy.

Przez większość seta gra toczyła się cios za cios. Goście posiadali co prawda inicjatywę, ale nie byli w stanie odskoczyć. Dwupunktową przewagę zanotowali dopiero po zagrywkach Zbigniewa Bartmana. Miejscowi starali się odpowiedzieć środkiem, doskonała współpraca Masnego z Dawidem Wochem i Januszem Gałązką na niewiele się zdała. Nie pomogło też wejście Pawła Gryca i Jakuba Urbanowicza. Dopiero w końcówce, szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy przechylił Michał Filip.

ZOBACZ WIDEO: Transfery. Michał Pol zniesmaczony transferem Mandzukicia. "Nie mogę tego przeboleć"

W drugim secie goście odskoczyli po serii zagrywek Bartłomieja Lemańskiego. Dopiero od stanu 1:5, gra się wyrównała. Dobrze radzili sobie nowo pozyskani przez bydgoski zespół zawodnicy, bez zarzutu spisywali się również środkowi i Jakub Peszko. Przyjezdni mieli jednak w ofensywie więcej atutów. Trudny do zatrzymania był Bartłomiej Lemański, podobnie jak Zbigniew Bartman i Nicolas Marechal.

Gospodarze tym razem nie zdołali odpowiedzieć. Doskonale rozprowadzał akcje swojej ekipy Marcin Komenda, zagrywką trafiał Nicholas Hoag i dzięki temu rzeszowianie utrzymywali bezpieczny dystans. W końcówce seta na boisku pojawił się Paweł Gryc, jednak nie zdołał odwrócić losów partii.

Szesnasta wygrana Jastrzębskiego Węgla w osiemnastym meczu. "Jesteśmy na czwartym miejscu, ale możemy być wyżej"

PlusLiga. Andrzej Kowal: Granie z mocnymi zespołami, to dla nas forma przygotowania do najważniejszych meczów sezonu

Na trzeciego seta w roli atakującego Asseco Resovii pojawił się Damian Schulz. Siła rażenia ekipy gości specjalnie jednak nie wzrosła. Gra, podobnie jak w pierwszej odsłonie, długo toczyła się punkt za punkt. W dużej mierze za sprawą Michała Masnego, który doskonale rozumiał się z kolegami.

Przed meczem spodziewano się wyrównanej walki i podobnie jak na inaugurację, tak było przez większość trzeciej partii. O tym, kto zwycięży, zdecydowała lepsza odporność psychiczna. Największą wykazał się Olieg Achrem, który w decydującym momencie pojawił się w polu zagrywki i swoim serwisem rozstrzygnął losy trzeciej odsłony.

Miejscowi zachowywali spokój, mimo że zmuszeni byli odrabiać straty. Michał Masny niewiele grał środkiem, jednak wystawy do skrzydłowych były perfekcyjne. Rzeszowianie przez długi czas nie potrafili powstrzymać trio Peszko - Quiroga - Filip. W drużynie gości na rozegraniu pojawił się Kawika Shoji, jednak zmiana stylu nie wyszła na dobre przyjezdnym.

Michał Filip szalał w ataku, jakby zależało mu na tym, aby kibice jak najszybciej zapomnieli o Toncku Sternie. Po przeciwnej stronie siatki błąd za błędem popełniał opadający z sił Zbigniew Bartman, dzięki czemu miejscowi utrzymywali bezpieczny dystans. Po asie serwisowym Jakuba Peszki różnica wynosiła siedem punktów, w tym momencie stało się jasne, że miejscowi fani mogą spodziewać się kolejnego w sezonie tie-breaka. Gościom nie pomogło nawet wejście Damiana Schulza.

Przez większość sezonu tie-breaki były przekleństwem bydgoszczan, jednak po ostatniej wygranej z Cerrad Eneą Czarnymi Radom, podopieczni Przemysława Michalczyka podchodzili do piątej partii z dużo większym optymizmem.

W rzeszowskiej ekipie na rozegranie w decydującej odsłonie powrócił Marcin Komenda, pojawił się także Rafał Buszek. Mimo to, inicjatywa długo pozostawała po stronie gospodarzy, wśród których imponował nie tylko Michał Filip, ale również Jakub Peszko. Po asie serwisowym, BKS Visła prowadziła 13:10. Takiej zaliczki gospodarze nie pozwolili sobie zmarnować.

BKS Visła Bydgoszcz - Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (26:24, 18:25, 22:25, 25:19, 15:12)

Visła: Gałązka, Woch, Quiroga, Peszko, Masny, Filip, Szymura (libero) oraz Bonisławki (libero), Gryc, Urbanowicz, Siwczyk;

Asseco Resovia: Kosok, Lemański, Hoag, Lemański, Bartman, Marechal, Perry (libero) oraz Schulz, Achrem, Krulicki, Buszek.

MVP: Michał Filip (BKS Visła)

Czy wynik meczu można uznać za niespodziankę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×