"Policja nałożyła 50 mandatów karnych i skierowała 21 wniosków do sądu; chodzi o wykroczenia porządkowe i brak maseczek" - powiedział Polskiej Agencji Prasowej (PAP) rzecznik zakopiańskiej policji po sobotnim konkursie PŚ w skokach narciarskich.
Zawody z powodu pandemii koronawirusa odbyły się bez udziału publiczności, ale... fani skoków narciarskich i tak zgromadzili się pod zakopiańską skocznią.
Policjanci wylegitymowali ok. 300 osób. Niektórzy kibice otrzymali mandaty karne za odpalanie rac.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Jak skoczkowie byli testowani przed konkursem? Apoloniusz Tajner zdradza kulisy
Sympatycy skoków narciarskich zaczęli gromadzić się pod Wielką Krokwią już podczas serii próbnej przed rywalizacją drużynową. Apele policji o opuszczenie miejsca nie skutkowały.
"Nie wygląda, żeby apele miały poskutkować" - skomentował na Twitterze Dawid Góra z WP SportoweFakty, który na swoim twitterowym koncie udostępnił nagranie spod skoczni (więcej TUTAJ).
- Kibice nie reagują. Nie pomogło odgrodzenie ich od obiektu radiowozami. Część fanów skoków jest uzbrojona w lornetki. Wielu, nawet w tym miejscu, używa trąbek. Część przyniosła ze sobą barwy narodowe - szaliki, czapki i rękawice - relacjonował nasz portal.
Zobacz:
PŚ w Zakopanem. Apoloniusz Tajner: To nauczka na przyszłość