[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dało się wymyślić bardziej filmowy scenariusz na finał Grand Chess Touru w Warszawie, niż pojedynek o zwycięstwo Jana Krzysztofa Dudy z Magnusem Carlsenem w ostatniej serii meczów?[/b]
Łukasz Turlej, sekretarz generalny Światowej Federacji Szachów FIDE: Byłoby to trudne. Najlepszy szachista świata kontra najlepszy Polak i ubiegłoroczny zwycięzca walczący o triumf w ostatniej rundzie blitza... Wiele osób spośród ponad 500 oglądających mecz na żywo i setek tysięcy śledzących partię Jana Krzysztoda Dudy z Magnusem Carlsenem w internecie pewnie jeszcze długo po jej zakończeniu miało przyspieszone tętno, bo emocje były ogromne.
Publiczność wiedziała, że grając czarnymi figurami z Magnusem, na dodatek w sytuacji, w której Carlsenowi do wygrania turnieju wystarcza remis, wywalczenie zwycięstwa będzie dla Janka niesamowicie trudne. A Duda spowodował, że w końcówce partii jego rywal musiał się natrudzić, żeby obronić remis. Gdyby to był mecz piłki nożnej powiedzielibyśmy, że w 93., 94. minucie Janek napierał na bramkę Magnusa, oddawał strzał za strzałem, a Magnus blokował i odbijał te strzały. Nie dał sobie wbić gola, który doprowadziłby do dogrywki, ale naszemu graczowi należą się ogromne wyrazy uznania. Nie pamiętam tak wielkich emocji w meczu z udziałem polskiego szachisty.
Nie pamiętam też, żeby któryś z naszych graczy dostał taką burzę braw zarówno przed meczem, jak i po nim. Nagradzano go taką owacją, jakby właśnie został mistrzem świata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
Kiedy Carlsen odbierał nagrodę za zwycięstwo, też dostał potężne i długie brawa. I wyglądał tak, jakby trochę się nimi wzruszył.
Myślę, że był wzruszony. Również przed partią z Jankiem przywitano go bardzo ciepło, choć z 500 osób na sali co najmniej 490 chciało wygranej Polaka. Uważam, że atmosfera, w której odbywał się turniej, odegra istotną rolę, gdy Magnus będzie planował swój kalendarz na przyszły sezon.
Ta atmosfera zrobiła wrażenie na gwiazdach szachów, które grały w muzeum POLIN w Warszawie?
Ogromne wrażenie zrobiło na nich to, że na audytorium nie było wolnego miejsca. W Azji, na przykład gdzieś w Indiach, zdarzają się takie sytuacje, ale w Europie nie jest to częsty obrazek. Myślę, że sala zapełniłaby się nawet gdyby była dwukrotnie większa. Zwróciłem uwagę na zachowanie Magnusa Carlsena, Wesleya So czy Anisha Giriego, którzy po długich godzinach grania wychodzili do kibiców, przechodzili przez kilkudziesięciometrowy szpaler ludzi i przez 30-40 minut rozdawali im autografy. Jakby czuli, że mają pewne zobowiązania wobec ludzi, którzy tworzą dla nich świetną atmosferę do grania.
Otoczka turnieju i zainteresowanie nim spowoduje, że szachiści ze światowej czołówki będą chcieli wracać do Warszawy?
To mogą być dla nich kluczowe sprawy przy tworzeniu kalendarza startów, bo tu, jak mówi klasyk, często decydują detale. A wypełniona sala gry i świetna atmosfera do grania to detale bardzo istotne. Za rok będziemy chcieli, żeby impreza była jeszcze lepsza. Już w ubiegłym roku zbudowaliśmy bardzo duży prestiż wydarzenia, teraz poszliśmy pod tym względem jeszcze dalej - w znacznym stopniu dzięki przekonaniu do przyjadu Carlsena, który jest magnesem dla kibiców. Za rok znów będziemy chcieli, by turniej był jeszcze lepszy. Pomysły jak rozbudować imprezę już są opracowywane. Ciekawym rozwiązaniem może być na przykład połączenie turnieju z dużymi, prestiżowymi zawodami dla dzieci i młodzieży, na przykład z udziałem tysiąca zawodniczek i zawodników. A takim docelowym pomysłem mógłby być narodowy dzień szachów na Stadionie Narodowym, w którym wzięłoby udział 10-15 tysięcy osób.
Co do rzeczy, które można by zrobić lepiej, to mecze można by przesunąć na późniejsze godziny, a ostatnie dni turnieju na sobotę i niedzielę. Wtedy więcej osób mogłoby przyjść na turniej.
To prawda, na pewno będziemy o tym rozmawiać, natomiast jeśli chodzi o termin, to zarezerwowanie na osiem, dziewięć dni tak pięknej sali, jak ta w POLIN, nie jest łatwym zadaniem. A kalendarz rozgrywek dla najlepszych rozgrywek jest bardzo napięty, często prosto z jednej imprezy jadą na drugą. Dlatego z weekendowym terminem może nie być łatwo, natomiast jeśli chodzi o godziny meczów, będziemy chcieli, by spotkania rozpoczynały się później.
Tu przeszkodę stanowi standaryzacja. Intencją organizatorów cyklu jest to, żeby wszystkie mecze zaczynały się zawsze o tej samej porze, żeby przyzwyczaić do niej widzów z całego świata. Sądzę jednak, że siła, jaką pokazał warszawski turniej, może spowodować, że pewne decyzje w Grand Chess Tourze będą podejmowane z myślą o nim.
To może być dla szachów taka impreza, jak dla skoków narciarskich Puchar Świata w Zakopanem?
Bardzo byśmy tego chcieli. Wiadomo, że mało który czołowy skoczek odpuszcza zakopiańskie konkursy.
Czytaj także:
"Zagrałem all in". Pasjonujący pojedynek Dudy z Carlsenem na koniec turnieju w Warszawie
Garri Kasparow o warunkach powrotu Rosjan do międzynarodowego sportu. "Muszą potępić reżim Putina"