Iga Świątek ma rezerwy. Ekspertka mówi, co można poprawić w jej grze

- Myślę, że w środowisku tenisowym mówiło się, że to jest kres ich wspólnych możliwości. Trzeba jednak docenić Piotra, bo raczej żaden polski trener tyle nie osiągnął, co on - mówi Joanna Sakowicz-Kostecka o zmianie szkoleniowca przez Igę Świątek.

Dawid Franek
Dawid Franek
Iga Świątek PAP/EPA / Francisco Guasco / Na zdjęciu: Iga Świątek
Dawid Franek, WP SportoweFakty: Awans w każdym turnieju wielkoszlemowym do co najmniej czwartej rundy, stabilizacja i pozycja w czołowej dziesiątce rankingu WTA. Jak należy ocenić ubiegły rok w wykonaniu Igi Świątek? Joanna Sakowicz-Kostecka, była tenisistka, obecnie trenerka i ekspertka Canal+ Sport: Na pewno z tej stabilizacji powinniśmy być zadowoleni. Żadnej z zawodniczek nie udało się w turniejach wielkoszlemowych ustabilizować tak jak Idze. To jest pewien sygnał, że Iga dobrze zdała egzamin, grając pierwszy pełny sezon w tourze. Teraz nie postrzega się już jej jako wschodzącej gwiazdy. Często jest uważana za faworytkę do wygrywania turniejów.

Co obecnie najbardziej szwankuje w grze Igi? Co można poprawić, aby było jeszcze lepiej?

Nie chcę może mówić o szwankowaniu. Jako była tenisistka mam świadomość, jak trudno się dostać do czołówki, więc wolę mówić o rezerwach. U Igi na pewno można się poprawić w elemencie serwisu. Szczególnie mam na myśli pierwsze podanie. Można również zwrócić uwagę na ofensywną grę. To jest piękne, że mówimy o 20-letniej dziewczynie, która jest w czołówce, a może grać jeszcze lepiej.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

Zaskoczyło panią nagłe zakończenie współpracy Igi Świątek z trenerem Piotrem Sierzputowskim?

Raczej mnie to nie zaskoczyło. Myślę, że w środowisku tenisowym mówiło się, że to jest kres ich wspólnych możliwości. Trzeba jednak docenić Piotra, bo raczej żaden polski trener tyle nie osiągnął, co on. Wciąż ma w sobie mnóstwo pokory. W dalszym ciągu wie, że może swój warsztat poprawić. Będzie miał jeszcze sporo okazji, aby pokazać, że nie tylko z Igą był w stanie osiągać dobrymi wynikami.

Patrząc na to, jak mało czasu zostało do rozpoczęcia nowego sezonu od momentu zakończenia współpracy z trenerem Sierzputowskim, to zatrudnienie Tomasza Wiktorowskiego było najlepszą możliwą opcją?

Nie jestem tak blisko zespołu, aby wiedzieć, czy były inne możliwości. Pamiętajmy jednak, że Tomasz Wiktorowski jest wielkim fachowcem. Pracował przecież z Agnieszką Radwańską, gdy ta była w światowej czołówce. Wybór Tomka na trenera Igi wydaje się bardzo dobry. Może to być owocna współpraca.

Często jest tak, że za dużo oczekujemy od Igi Świątek? Po wygranej w Rolandzie Garrosie 2020 zrobił się w Polsce ponownie kibicowski boom na tenis i wydaje się, że nawet regularne awanse w rankingu WTA nie robią większego wrażenia na kibicach.

To wynika z mentalności ludzi, nie tylko w Polsce, którzy nie do końca znają się na specyfice tenisa. Na pewno nie można było się spodziewać, że Iga po triumfie w Rolandzie Garrosie będzie wygrywała wszystko i wzorem Simony Halep rozgości się na dłużej w czołówce. Tak to nie działa.
 
Na pewno nie jestem też rozczarowana faktem, że Iga nie wygrała w 2021 roku turnieju wielkoszlemowego. Śledzę tenis od 30 lat i szczególnie w ostatnim czasie rzadko spotyka się zawodniczki, które wystrzelą nagle z formą w jednym turnieju, a później ten dobry poziom potrafią utrzymać na dłużej.

Miniony rok był pierwszym pełnym Igi Świątek w tourze i musiała się zmierzyć z wieloma nowymi rzeczami. Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty rywalizacji w tenisie, to nowy sezon powinien być dla niej łatwiejszy? Każde doświadczenie powoduje, że poznajemy nowe rejony i wiemy, jak się w nich poruszać. Oczywiście w pewnym sensie powinno być łatwiej, bo np. Iga obyła się przy turniejowych restrykcjach związanych z pandemią. Widziała cały sezon, jak to wygląda od środka. Z drugiej strony patrząc pod względem sportowym, młode tenisistki będą chciały za wszelką cenę pokonać Igę. Ona im pokazała, że można wygrać turniej wielkoszlemowy, będąc nastolatką i teraz zapewne zapragną tego samego. Przykład? Emma Raducanu.
Idze Świątek podobnie jak wielu innym zawodniczkom udzielają się spore emocje podczas meczów. Mówiła pani wcześniej o rezerwach w postaci serwisu, a może to sfera mentalna będzie kluczowa do osiągania dobrych wyników w nowym sezonie? Temat przygotowania mentalnego jest coraz częściej poruszany w mediach i bardzo dobrze. Każdy inaczej reaguje na inne bodźce. Sporo zależy od tego, jak Iga spojrzy na ewentualne sukcesy, ale także na porażki. Musi się z nimi oswajać. Były oczywiście niepokojące sygnały ze strony Igi szczególnie podczas WTA Finals w Guadalajarze podczas meczu z Marią Sakkari. Jednak tak jak pan powiedział, wiele zawodniczek emocjonalnie podchodzi do porażek. Często można obserwować "płacz złości", ale z tą różnicą, że jest grono tenisistek, które nie prezentują tego przed kamerami, a ten gorszy moment przeżywają w szatni.

Żeński tenis jest coraz bardziej nieprzewidywalny, co pokazują choćby wyniki turniejów wielkoszlemowych. Czy pani zdaniem jest choćby jedna kandydatka, która mogłaby zdominować rywalizację na światowych kortach?

Na ten moment nie widzę takiej zawodniczki. To pokazuje, jak trudno utrzymać się na szczycie. Żeński tenis faktycznie jest nieprzewidywalny. Pamiętamy czasy, gdy była jedna dominatorka, taka jak np. Serena Williams, a później długo, długo nic. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej i całkiem możliwe, że jest to właśnie związane ze sferą mentalną. Kiedyś te najlepsze zawodniczki były traktowane jak boginie, ale po pewnym czasie zaczęło się to zmieniać. Hasło "Bij mistrzynie" stało się coraz modniejsze. Zawodniczki z dalszych miejsc rankingowych przestały "pękać" przed gwiazdami światowych kortów.

Mówiliśmy już o bardzo dobrej grze Igi Świątek, a wśród mężczyzn świetnie prezentował się Hubert Hurkacz. Czy po sukcesach naszej eksportowej dwójki dzieci i młodzież bardziej garnie się do treningów? Czy dostrzega pani większe zainteresowanie grą w tenisa?

Powiem szczerze, że widzę zdecydowanie większe zainteresowanie, ale mam na myśli grę amatorską. Jeśli chodzi o zawodników, to tutaj nie jest już tak kolorowo. Jestem na etapie szkolenia dzieci do lat 14 i widzę, jak trudno jest skompletować drabinkę na zawody. Nie wpadam więc w hurraoptymizm. Widać, że zachodzą zmiany i coraz większe pieniądze wpływają do Polskiego Związku Tenisowego. Pojawia się światełko w tunelu, najlepsi mogą liczyć na wsparcie. Wciąż jednak rodzice dzieci są fundamentem, jeśli chodzi o zaangażowanie. Na ich barkach spoczywa wiele spraw, a finanse też odgrywają sporą rolę. Przykładowo wynajęcie kortu poniżej 100 złotych za godzinę jest prawie niemożliwe, a do tego dochodzą jeszcze koszty trenera, pamiętając, że godzina treningu to naprawdę mało.

Czytaj także:
Świątek mówi o współpracy z nowym trenerem. Dlaczego wybrała akurat jego?
Polki przystąpiły do kwalifikacji w Melbourne. Dwa dwusetowe mecze

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×