To miał być perfekcyjny weekend dla Ferrari. Włosi startowali w wyścigu WEC na własnym torze, bo obiekt Imola należy do firmy z Modeny i nosi imię legendarnego założyciela marki z wierzgającym koniem w logo. Jednak niedziela w długodystansowych mistrzostwach świata była szeregiem zmarnowanych okazji przez Ferrari i włoski zespół AF Corse.
Robert Kubica rozpoczynał wyścig długodystansowych mistrzostw świata z drugiego miejsca, mając przed sobą i za sobą siostrzane samochody Ferrari. Zaraz po starcie 39-latek spadł na trzecią lokatę, ale wyścig nadal był idealny dla Włochów. Do czasu, gdyż Kubica w okresie neutralizacji przekroczył prędkość i otrzymał za karę przejazd przez aleję serwisową. To poskutkowało spadkiem na dziewiątą pozycję.
Włochom mogła pomóc strategia, gdyż w połowie 6h Imola na torze pojawił się deszcz. AF Corse oraz fabryczne załogi Ferrari źle odczytały warunki i zjechały po opony deszczowe dwa okrążenia później niż większość zespołów. Ten błąd okazał się kosztowny w skutkach, bo wykluczył Ferrari z walki o zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: Jaki będzie ORLEN 80. Rajd Polski? Opowiada Mikołaj Marczyk
- Zdecydowanie nie była to niedziela, na jaką liczyliśmy. Popełniliśmy kilka błędów i nie ułatwiliśmy sobie życia. Potem pogoda i wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa przetasowały stawkę, ale w kluczowych momentach nie byliśmy w stanie tego wykorzystać - powiedział Kubica po 6h Monza.
Pocieszeniem dla Polaka może być to, że jego załoga była najlepsza wśród zespołów prywatnych. Tym samym AF Corse pozostaje w grze o zdobycie Pucharu Świata FIA. - Mamy świadomość, że w wyścigach długodystansowych liczą się nie tylko czyste osiągi i jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa w klasyfikacji załóg prywatnych, ale musimy ciężko pracować i wyeliminować błędy przed kolejnym wyścigiem - dodał krakowianin.
Zawiedziony wynikiem AF Corse jest też Robert Shwartzman. To właśnie zespołowy partner Polaka zapewnił załodze numer 83 świetną pozycję w kwalifikacjach. - Nie takiego wyniku się spodziewaliśmy. Szczerze mówiąc, jestem trochę rozczarowany. Po dobrym starcie napotkaliśmy problemy z procedurą podczas samochodu bezpieczeństwa, co przełożyło się na karę, a potem nie wybraliśmy odpowiedniej strategii, gdy spadł deszcz - przyznał Rosjanin z izraelskim paszportem.
- Zajęliśmy ósme miejsce w "generalce", a moim zdaniem mogliśmy być znacznie wyżej. Z pewnością wyciągniemy z tego doświadczenia ważną lekcję - dodał Shwartzman.
Pocieszeniem dla AF Corse może być to, że błędy w strategii pojawiły się przed 24h Le Mans, które pozostaje głównym celem dla włoskiego zespołu. - Ten weekend miał dwa oblicza. Z jednej strony wygraliśmy wśród ekip prywatnych, a z drugiej jest pewien żal, bo bardzo dobry wynik w "generalce" był w zasięgu ręki. Musimy to wszystko przeanalizować i wyciągnąć wnioski - podsumował Yifei Ye.
Załoga Kubica-Shwartzman-Ye będzie miała okazję poprawić swój wynik już 11 maja. Wtedy odbędzie się wyścig 6h Spa-Francorchamps.
Czytaj także:
- "To jakiś żart". Broni się po kompromitujących słowach
- Sędziowie byli bezlitośni. Są kolejne kary po wyścigu F1