DTM. Łukasz Kuczera: Każdy ma swoją prawdę. Robert Kubica zrobił swoje (komentarz)

Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica w samochodzie DTM
Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica w samochodzie DTM

Robert Kubica okazał się w piątek najlepszym kierowcą BMW na torze w Jerez, a był to ledwie jego drugi dzień za kierownicą modelu M4 DTM. Osoby, które dzień wcześniej wiwatowały na widok ostatniej pozycji Polaka, zostały skutecznie uciszone.

W tym artykule dowiesz się o:

Marszałek Józef Piłsudski powiedział kiedyś, że racja jest jak pewna część ciała - każdy ma swoją. I te słowa można przytoczyć w kontekście wyników czwartkowych testów DTM w hiszpańskim Jerez. Robert Kubica zajął bowiem piąte, ostatnie miejsce. To jednak tylko część prawdy.

Dla Kubicy były to bowiem pierwsze godziny za kierownicą samochodu DTM, który jednak mocno różni się od tego, jaki krakowianin zna ze świata Formuły 1. Strata do Marco Wittmanna na poziomie 0,3 s, biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie Niemca w DTM i dwa tytuły mistrzowskie na koncie, wydawała się być dość mała.

Czytaj także: Robert Kubica twardo stąpa po ziemi

Dlatego można było być względnie zadowolonym z czwartkowych przejazdów Kubicy, pamiętając o tym, że BMW nie było hegemonem DTM w minionym sezonie. Nieprzypadkowo trzy pierwsze pozycje w czwartek zajęli reprezentanci Audi. Konstrukcja firmy z Ingolstadt przewyższa w tej chwili konkurencję z Monachium.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"

A jednak, pojawili się i tacy, którzy już wytknęli Kubicy, że pozbył się nieszczęsnego Williamsa, a jego pozycja w stawce pozostała taka sama. W skrócie mówiąc, zyskali oni argument, że Kubica się skończył, że tegoroczne wyniki w F1 nie były przypadkowe.

Całe szczęście, że przyszedł piątek i poprawa tempa ze strony Kubicy. Wiemy już, że Polak na zakończenie testów DTM w Jerez był czwarty. Uzyskał lepszy rezultat od kolegi z BMW, Philippa Enga. Austriak ma już spore doświadczenie w DTM, w minionym sezonie zajął w "generalce" szóste miejsce. Do tego 35-latek poprawił czwartkowy czas Marco Wittmanna i środowy Nicka Yelloly'ego. Czy mógł zrobić coś więcej? Coś lepiej?

Skoro Kubica po ledwie kilku godzinach za kierownicą potrafi być szybszy od kogoś, kto przejechał kilka dni w kokpicie M4 DTM, to co będzie w stanie osiągać Polak, gdy już wyczuje realia niemieckiej serii wyścigowej? W końcu sam mówił w piątek, że przed nim jeszcze sporo nauki.

- Właściwości jezdne samochodu mocno mnie zaskoczyły. Jest parę różnic w stosunku do F1, które łatwo da się wyczuć. Chociażby masa samochodu czy siła docisku. W DTM jest ona spora, ale ciągle mniejsza od tej w F1. Niemniej uważam M4 DTM za naprawdę przyjazny pojazd, również bardzo zaawansowany pod względem technicznym - przyznał Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Do tego pojawił się jakże wymowny wpis BMW mówiący, że gdyby opisać testy Kubicy, to należałoby użyć słowa "ekscytujący" (czytaj więcej o tym TUTAJ). Takich wiadomości nie publikuje ktoś, kto nie jest przekonany, co do kierowcy. Bo przecież, gdyby nagle teraz BMW zrezygnowało z Kubicy i nie zakontraktowało go na sezon 2020, to wystawiłoby się na pośmiewisko. To nie jest Williams, który potrafił wyciągnąć z kapelusza pay-drivera w postaci Siergieja Sirotkina pod koniec 2017 roku.

Czytaj także: BMW już odczuwa tzw. efekt Kubicy

Jaka jest zatem prawda ws. testów Roberta Kubicy w DTM? Taka, że nie było z nimi najgorzej. Można nawet zaryzykować tezę, że 35-latek zrobił wszystko, by zapewnić sobie kontrakt w stajni z Monachium na sezon 2020. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na oficjalne wieści z BMW. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że nie nadejdą one przed Bożym Narodzeniem.

Oczywiście, malkontenci mogą powiedzieć, że Kubica w piątek był dopiero czwarty, że był wolniejszy od kierowców Audi. To też prawda. Szklanka też może być do połowy pełna albo pusta. To kwestia wyboru.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: