Grand Prix w Teterow rozpoczęło się dla Bartosza Zmarzlika bardzo udanie, bowiem po trzech seriach startów miał on już na swoim koncie osiem punktów i praktycznie pewny awans do półfinału rywalizacji na niemieckim owalu.
W drugiej fazie zmagań Polak dorzucił jeszcze dwa punkty. W półfinale zameldował się na drugiej pozycji i powtórzył ten wynik w najważniejszym biegu dnia, kiedy to musiał uznać wyższość Patryka Dudka.
Zmarzlik w rozmowie z Sebastianem Szczęsnym na antenie Eurosport przyznał otwarcie, że start w Teterow był dużą męczarnią, ale zwieńczoną dobrym wynikiem.
ZOBACZ WIDEO Mistrz Świata ukrywał treningi przed mamą. Na początku szkolił go wujek
- Jestem bardzo szczęśliwy z drugiego miejsca, ale nie pamiętam, kiedy tak bardzo się umęczyłem. Trzeba było kontrolować jazdę, aby nie zrzuciło motocykla, a ciężko było zaplanować jakiś atak czy cokolwiek, bo to mogło się źle skończyć dla nas i dla kolegi - powiedział zawodnik z Gorzowa Wielkopolskiego.
Rywalizacja w Teterow była niejako festiwalem problemów z płynną jazdą. Przekonali się o tym m.in. Tai Woffinden i Martin Vaculik, którzy w jednym momencie zaliczyli upadek w tym samym miejscu. Z torem zapoznawał się też m.in. Jason Doyle, a i inni nie ustrzegli się różnych trudności.
- Można było skorzystać na błędach, ale te błędy i tak były często. Zauważyłem, że kiedy kogoś podnosiło na koło, to nie było opcji, aby ciebie też nie dźwignęło w tym samym miejscu. Te dziury nie były na takim limicie, że albo cię podniesie albo też nie, tylko zawsze chwytały, kiedy się w nie wpadło, bo były naprawdę głębokie - skomentował reprezentant Polski.
Po czterech rundach na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej nadal znajduje się Zmarzlik, który ma już jedenaście "oczek" przewagi nad Maciejem Janowskim. Mimo to żużlowiec nie myśli o tym, co w tabeli, a o tym, co się dzieje na bieżąco. - Sezon jest długi i wiele mamy jeszcze do zrobienia - zakończył.
Czytaj także:
Czas płynie, a ból pozostaje ten sam
Ekstremalne plany trzykrotnego mistrza świata