Pechowy przebieg miało spotkanie Zdunek Wybrzeża Gdańsk z Trans MF Landshut Devils. W dwunastym biegu dnia doszło do kraksy dwóch zawodników gospodarzy: Wiktora Trofimowa i Jakuba Jamroga.
Od razu było przesądzone, że Ukraińca z polskim paszportem zabraknie w meczu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Do końca trwała z kolei walka o to, aby wystartował tarnowianin, ale i on musiał powiedzieć "pas".
"Robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby w niedzielę wziąć udział w meczu. Niestety, ale noga nie pozwalała mi na ściganie, więc uznaliśmy, że nie ma sensu ryzykować. Nie jestem typem zawodnika, który odpuszcza, ale tutaj naprawdę zdrowie było ważniejsze" - napisał zawodnik w mediach społecznościowych.
Jamróg po wspomnianym upadku z Trofimowem odjechał jeszcze dwa biegi, jeden z nich wygrał, a w kolejnym zaliczył następny upadek. Jak sam przyznał we wpisie na Facebooku, nie powinien w ogóle wyjeżdżać do tego wyścigu, jednak ze wszystkich sił chciał pomóc drużynie.
"W żużlu, to niemalże klasyka, że przy niektórych urazach na gorąco można kontynuować jazdę, ale na drugi dzień, to już inna bajka. Po powrocie do domu czekało już na mnie wsparcie w postaci kul, z którymi poruszam się do dziś..." - dodał.
Żużlowiec poinformował, że odpuszcza ściganie w przyszłym tygodniu, a takowe miał zaplanowane w ramach szwedzkiej Bauhaus-Ligan.
"Cały kolejny tydzień pod znakiem dalszej intensywnej rehabilitacji, aby być w pełni gotowym na bardzo ważny dla nas mecz w Gnieźnie" - zakończył.
Czytaj także:
Jeździ na żużlu 13 lat, a taki wynik wykręcił po raz pierwszy
Gwiazda ligi na mecze jeździ koleją. Wszystko przez drożyznę
ZOBACZ WIDEO Mariusz Staszewski: Odpalimy i jeszcze dopiszemy punkty do tabeli